Wszyscy w Unii zarobimy jednakowo?
Unia Europejska chce ujednolicenia i podniesienia płacy minimalnej w całej UE. Zgodnie z propozycją, powinna ona wynosić 60 proc. średniego wynagrodzenia w danym kraju.
Pracodawcy RP są zdecydowanie przeciwni takiemu rozwiązaniu. Obecnie konwencje Międzynarodowej Organizacji Pracy a także przepisy prawa polskiego przewidują, że minimalne wynagrodzenie powinno dążyć do poziomu 50 proc. płacy średniej.
Biorąc pod uwagę nasze realia ekonomiczno-społeczne, w perspektywie najbliższych 3 - 5 lat nawet ten poziom jest trudny do osiągnięcia.
- Dlatego nie możemy zgodzić się dalsze podwyższenie poziomu minimalnego wynagrodzenia. Dla Polski oznaczałoby to konieczność wzrostu wynagrodzeń w krótkim czasie o 25 - 30 proc. Jest to niewykonalne - podkreśla ekspert Pracodawców RP, Adam Ambrozik.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że polscy przedsiębiorcy co roku mają problem nie wiedząc, jakiego poziomu minimalnego wynagrodzenia mogą spodziewać się od nowego roku. Polskie prawo zakłada bowiem, że ustala je rząd w negocjacjach z partnerami społecznymi.
Praktyka pokazuje jednak, że rząd ma w tym zakresie właściwie pełnię władzy i nie zawsze uznaje głos partnerów społecznych. Z punktu widzenia firm oznacza to dużą niepewność i brak możliwości długookresowego planowania projektów biznesowych.
Pracodawcy RP od dawna postulują wprowadzenie mechanizmów podnoszenia płacy minimalnej niezależnych od wpływów. - Chcemy, aby wzrost płacy minimalnej był uzależniony od obiektywnych wskaźników makroekonomicznych.
Apelujemy o jak najszybsze podjęcie rozmów dotyczących propozycji złożonej przez Premiera Waldemara Pawlaka na jednym z posiedzeń Trójstronnej Komisji - mówi Adam Ambrozik. Premier Pawlak chce bowiem powiązać wysokość płacy minimalnej z kondycją gospodarki.
Rosnące PKB podnosiłoby ją, spadek PKB - obniżało pracodawcy RP zgadzają się, że tylko mechanizm uwzględniający elementy rynkowe przy wzroście wynagrodzeń pozwoli na poprawę sytuacji pracowników najmniej zarabiających bez negatywnych konsekwencji dla gospodarki.
Jedną z przyczyn niskiego poziomu oszczędności są ciągle niskie wynagrodzenia, a także coraz większe rozpiętości płac między najmniej i najwięcej zarabiającymi. Niechlubną cechą polskiego rozkładu wynagrodzeń jest duża liczba osób znajdujących się w niskich przedziałach dochodowych. Aż 43,6 proc. Polaków zarabia poniżej 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a 65,4 proc. osiąga dochody poniżej przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej.
W 1993 roku różnica pomiędzy najwyższymi, a najniższymi wynagrodzeniami sięgała 493 proc. Natomiast w 2008 roku osiągnęła już 794,1 proc. Oznacza to, że w 2008 roku 10 proc. najwięcej zarabiających Polaków miało płacę o 794,1 proc. wyższą niż 10 proc. najmniej zarabiających.
W Polsce bieda to dochód poniżej 175 euro miesięcznie dla jednoosobowego gospodarstwa (ok. 735 złotych). Dla porównania, limit w bogatej Wielkiej Brytanii to w przeliczeniu to 1048 euro.
Oblicz swoją płacę netto. Sprawdź, ile trafia do ZUS, NFZ i US