Wykluczające się obietnice Kołodki

Pierwsze wystąpienie ministra finansów pozostawiło wiele wątpliwości. Grzegorz Kołodko zapowiedział obniżenie deficytu, jednocześnie obiecując większą pomoc dla firm, co zwiększa wydatki budżetu.

Pierwsze wystąpienie ministra finansów pozostawiło wiele wątpliwości. Grzegorz Kołodko zapowiedział obniżenie deficytu, jednocześnie obiecując większą pomoc dla firm, co zwiększa wydatki budżetu.

Pierwsze publiczne wystąpienie Grzegorza Kołodki, ministra finansów uspokoiło rynek walutowy i wzmocniło złotego. Stwierdził on, że w celu pobudzenia gospodarczego należy kontynuować reformy strukturalne i prywatyzację. Minister zapowiedział też restrukturyzację długów przedsiębiorstw, a przede wszystkim nieściągalnych zobowiązań niektórych firm wobec skarbu państwa. W ten sposób zadłużenie zostanie zamienione na opłaty restrukturyzacyjne. Natomiast przedsiębiorstwa, które nie będą zalegać z płaceniem podatku mogą liczyć na ulgi - nagrody podatkowe.

Reklama

Tylko złoty zareagował po pierwszym wystąpieniu ministra. Rynek kapitałowy zignorował jego wypowiedź, skupiając uwagę na tym co działo się na światowych giełdach. Inwestorzy z rynku papierów dłużnych z rezerwą przyjęli pierwsze deklaracje nowego ministra finansów. Nic dziwnego - były zbyt ogólnikowe. Dodatkowo Kołodko nie pozwolił na zadawanie pytań, tym samym nie można było uzyskać wyjaśnienia problemów, które w ostatnich dniach były powodem panicznego wycofywania się zachodnich inwestorów z Polski. Nie jest jasna polityka dotycząca sztywnego związania złotego z euro i wprowadzenia zarządu walutą - izby walutowej. Nic dziwnego, wymaga to zmian w konstytucji, a przede wszystkim zmiany ustawy o banku centralnym. Dlatego nie można było oczekiwać, że w swym pierwszym wystąpieniu minister finansów rozpocznie walkę z NBP.

Dlatego większość ekspertów jest zgodna, że nie można oczekiwać reakcji rynku. Tym bardziej, że tak naprawę minister nie nakreślił swoich planów dotyczących deficytu budżetowego w latach 2005-2006, w czasie, na który planujemy wejście do Unii Europejskiej. Następnym bardzo istotnym niedopowiedzeniem jest deklaracja o zmniejszeniu deficytu budżetowego, przy jednoczesnym wprowadzeniu ulg podatkowych. Nie wiadomo bowiem w jaki sposób obetnie on wydatki i jak zamierza uzyskać większe przychody. Tym bardziej, że Kołodko zapowiedział osłony socjalne, co zwiększa jeszcze obciążenia budżetu.

Dlatego też część ekonomistów ostrzega, że może dojść do ponownego konfliktu z bankiem centralnym, ponieważ nic nie zapowiada, że polityka fiskalna pozwoli na obniżenie stóp procentowych. Lepiej, żeby nadal milczał - powiedział jeden z ekspertów.

Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK

Po konferencji trudno było się spodziewać czegoś innego. Nikt nie mógł oczekiwać, że minister finansów roztoczy jakieś katastroficzne prognozy. Ważne jest raczej nie to co usłyszeliśmy, lecz to czego nie usłyszeliśmy. Minister finansów nie wspomniał o żadnym z zasadniczych problemów, których obawiały się rynki finansowe - polityce kursowej, podatku importowym. Rynek się wzmocnił ponieważ nie mówiono o ważniejszych czynnikach ryzyka. Mówienie o kontynuacji polityki rządu też nic nie wniosło, bo nie dowiedzieliśmy się szczegółów. Nie wiadomo jak będą się układały stosunki z bankiem centralnym. Jedynie stwierdzenie Grzegorz Kołodki, że niska inflacja jest tym co należy pielęgnować i utrzymywać mogło być odebrane przez rynki finansowe, że minister nie chce walczyć z NBP. Jednak to się okaże dopiero po jakimś czasie.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: obniżenie | Grzegorz Kołodko | minister finansów | wydatki | obietnice | minister
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »