Wykosiliśmy Holendrów i Hiszpanów
Polskie pomidory i papryka podbijają fiński rynek. Wcześniej miejscowi handlowcy kupowali je w Holandii i Hiszpanii, teraz wolą naszych dostawców, bo są o połowę tańsi.
Polskie pomidory to dla Finów wciąż warzywo dosyć egzotyczne. Po raz pierwszy trafiły na lokalny rynek dopiero dwa lata temu i były to niewielkie ilości sprowadzone w ramach próby. Finowie muszą sprowadzać te warzywa już wczesną wiosną, kiedy u nich kończy się sezon na pomidory. Zresztą rodzima produkcja nie wystarcza na zaspokojenie krajowego popytu. Podaż pomidorów wyniosła 38 mln kg, co z grubsza odpowiada ilości sprzedawanej w sklepach. Produkcja krajowa nie jest za to w stanie pokryć także zapotrzebowania placówek gastronomicznych i zakładów przetwórczych.
Tanie i dobre
Głównymi dostawcami od lat są Holendrzy i Hiszpanie. Od roku sytuacja zaczyna się zmieniać i na fińskim rynku coraz lepiej czują się polscy producenci.
- Gdy zmniejsza się krajowa podaż pomidorów, sprowadzamy polskie, które zastępują dotychczasowy import z Holandii i Hiszpanii - przyznaje w rozmowie z gazetą "Turun Sanomat" Tarja Jukkara, szef działu zakupów sieci handlowej Kesko.
Polscy dostawcy biją na głowę konkurentów bardzo przystępną ceną, niższą o 25-50 proc. w stosunku do oferty Hiszpanów i Holendrów. Tarja Jukkara podkreśla zarazem wysoką jakość polskich warzyw. Pierwsza, próbna partia polskich warzyw trafiła do placówek handlowych Kesko jesienią 2004 roku. Rok później import wzrósł, a obecnie ustabilizował się na poziomie odpowiadającym popytowi.
- Na razie import z Polski pozostaje na stosunkowo niskim poziomie, ponieważ jest to dla nas stosunkowo nowy kierunek dostaw. Sądzę jednak, że będzie się zwiększał. Jednakże polski pomidor nie będzie konkurencją dla krajowego w sezonie największego wysypu - stwierdza Jukkara.
Kesko analizuje polski rynek warzyw pod kątem możliwości rozszerzenia asortymentu.
Sztucznie zaniżana cena
Zainteresowanie handlowców polskimi pomidorami nie podoba się fińskiemu Związkowi Ogrodnictwa, zrzeszającemu hodowców warzyw cieplarnianych, który ma za złe sieciom handlowym, że na polskie pomidory nakładają zaniżoną marżę.
- Różnica w cenie detalicznej pomidorów importowanych i krajowych jest w ten sposób sztucznie zwiększana. Import sam w sobie nie wpływa na sytuację rodzimych producentów, ponieważ nadal panuje wysoki popyt na krajowe pomidory - uważa reprezentujący Związek Ogrodnictwa Ismo Ojala.
Pomidory z Polski stanowią na razie niewielką część łącznego importu tych warzyw na fiński rynek. W ubiegłym roku producenci sprzedali tutaj ok. pół miliona kilo pomidorów. Łączny import wyniósł tymczasem prawie 19 mln kg. Perspektywy są jednak całkiem obiecujące. O ile rolnikom uda się utrzymać niskie ceny. Polskie pomidory są bowiem bardzo tanie. Średnia cena ukształtowała się na poziomie 81 centów za kilogram, a średnia cena pomidorów importowanych nieco przewyższyła 1,40 euro za kilogram.
Woleliby swoją paprykę, gdyby ją mieli
Papryka to kolejne warzywo sprowadzane z Polski, które coraz częściej można spotkać w fińskich sklepach. W ubiegłym roku import polskiej papryki wyniósł niecałe 100 000 kg, co stanowiło jeden procent ogółu importu tego warzywa. Także i w tym wypadku za zwiększeniem dostaw z Polski przemawia cena. W ubiegłym roku nasi dostawcy liczyli sobie za kilogram tego warzywa jedno euro. Tymczasem holenderska papryka kosztowała ponad 1,60 euro.
Aby zapewnić opłacalność uprawom w warunkach fińskich, za kilogram krajowej papryki należałoby uzyskać cenę przekraczającą 2,70 euro/kg. Zdaniem "Turun Sanomat", mając do wyboru po tej samej cenie warzywa krajowe i importowane, fińscy konsumenci chętniej wybieraliby rodzime, za którymi przemawia ich zdaniem smak i niższe stężenia środków ochrony roślin.