Wyższa waloryzacja to tylko jeden z wielu dodatkowych wydatków, których nie ma w budżecie

Jeśli waloryzacja będzie wynosiła niespełna 15 proc. to będzie kosztowała ok. 45 mld zł. To o ok. trzy miliardy więcej niż rząd zaplanował w budżecie. Ekonomiści uważają, że nie będzie problemów ze sfinansowaniem waloryzacji. Kłopot polega na tym, że w ostatnich miesiącach rząd wydłużył listę wydatków publicznych, a dochody podatkowe nie będę tak szybko rosły jak w zeszłym roku.

Na razie wiadomo, że ceny produktów i usług, za które płaca seniorzy wzrosły w zeszłym roku o 14,8 proc. Tyle wyniosła inflacja emerycka, która GUS podał w piątek. Do tego by określić ostateczny wskaźnik waloryzacji potrzebna jest jeszcze informacja o wzroście płac w całej gospodarce. W tym roku jednak nie jest tak istotna dla waloryzacji jak w poprzednich latach. 

Podwyżki płac nie nadążają za cenami

GUS poda ją za trzy i pół tygodnia, lecz najprawdopodobniej wzrost płac będzie niższy niż inflacja, a to oznacza, że płace realnie straciły. Wiadomo, że we wrześniu, czyli po trzech kwartałach płaca w gospodarce realnie była niższa o 1,2 proc. w porównaniu do tej sprzed roku (wynosiła ponad 6,48 tys. zł brutto). W ciągu dziewięciu miesięcy tego roku płaca w gospodarce wzrosła przeciętnie o 12 proc. a inflacja o 13,3 proc. W ostatnim kwartale roku inflacja wyraźnie przyspieszyła, a po danych na temat wynagrodzeń w firmach, w których pracuje od dziesięciu osób, widać, iż podwyżki były niższe.

Reklama

To oznacza, że emerytury i renty zostaną podniesione właśnie o 14,8 proc. i kosztować to będzie ok. 45 mld zł, a nie 42 zł jak wcześniej przewidywał rząd. W kwocie tej jest zawarta sama waloryzacja oraz skutki sfinansowania podniesienia najniższej emerytury i renty do 1588,44 zł miesięcznie oraz gwarancji podniesienia wysokości świadczeń o nie mniej niż 250 zł. Pytanie czy rząd nie zechce - tak jak to zrobił w zeszłym roku rozporządzeniem - zwiększyć wskaźnika waloryzacji lub gwarantowanej kwoty związanej z waloryzacją.

Inflacja zwiększyła dochody budżetu

Ekonomiści uważają, że pieniędzy na sama waloryzację nie powinno zabraknąć, gorzej w wydatkami na cały ten rok.

- Teoretycznie rząd ma pieniądze, nawet w budżecie państwa po listopadzie była nadwyżka - przypomina Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

I dodaje, że koszty budżetowe systemu ubezpieczeniowego są wysokie. To dotacje nie tylko do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ponad 62,8 mld zł, ale także KRUS - 19,9 mld zł, Fundusz Emerytur Pomostowych - 1,84 mld zł. Dodatkowo Fundusz Solidarnościowy (z którego wypłacana jest 13. emerytura) ma dostać 2,6 mld zł, czyli razem prawie 87 mld zł. Do tego z budżetu finansowane są świadczenia emerytalne dla służb mundurowych oraz sędziów i prokuratorów i będzie to na pewno powyżej 20 mld zł.

Już po opracowaniu budżetu rząd zdecydował o zagwarantowaniu rolnikom minimalnych świadczeń takich jak pracownikom i przedsiębiorcom, czyli ubezpieczonym w ZUS, i kosztować to ma kolejne 2 mld zł. w tym roku.

- Waloryzacja odzwierciedla sytuację minioną, jest rodzajem zadośćuczynienia. Sytuacja finansów publicznych nie jest łatwa. Dopiero teraz odczujemy negatywne skutki wysokiej inflacji dla gospodarki - tłumaczy Monika Kurtek. - W zeszłym roku inflacja była wysoka, rosły ceny, ale z nimi baza podatkowa. Do budżetu wpłynęło więcej podatków niż gdyby nie było inflacji. W tym roku już tak nie będzie. Za to lista wydatków, które zaplanował rząd, jest długa - dodaje.

W budżecie wielu wydatków nie zapisano

Podobnie uważa ekonomista Maciej Bukowski, wykładowca na UW, prezes fundacji WiseEuropa.

- Rząd ma pieniądze, ale też rośnie lista wydatków, które zaplanował i są potrzebne: militarne, prefinansowanie KPO. Sytuacja finansów publicznych stanie się znacznie trudniejsza, gdy zacznie spadać inflacja, spadnie też baza podatkowo. Wydatki pozostaną, coraz wyższe będą koszty zadłużenia, a dochody staną się niższe - mówi Bukowski. Ekonomista uważa, że dbałość o wysoką bazę podatkową jest jedną z przyczyn tego, iż Rada Polityki Pieniężnej w zdecydowany sposób nie postarała się o zmniejszenie inflacji.

- Mam wrażenie dwóch równoległych światów. W jednym parlament proceduje nad ustawą budżetową, a w drugiej prezentowane są dodatkowe wydatki. Nie ma w budżecie zapisanych pieniędzy na 14. emeryturę, nie ma zaproponowanego ostatnio programu wsparcie (5 mld zł) dla branż energochłonnych - zwraca uwagę Adam Antoniak, ekonomista ING. Jego zdaniem zeszły rok budżet centralny będzie miał jednak deficyt. Gdy ministerstwo finansów przedstawi dane o wykonaniu budżetu za grudzień, będzie wiadomo czy może fundusze ubezpieczeniowe dostały dodatkową dotację tak by spokojnie w tym roku miały pieniądze na waloryzację. Także on uważa, że sytuacja finansów publicznych stanie się dużo trudniejsza, gdy pozostaną wydatki, a ze względu na malejąca inflację zmniejszą się dochody podatkowe.

- Trudno dziś przewidzieć skąd rząd będzie wówczas czerpał pieniądze, pewnie będzie robił tak jak dotychczas sprzedawał obligacje i zasilał pozabudżetowe fundusze - podsumowuje Monika Kurtek.

Aleksandra Fandrejewska 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »