Z eksportem jak z baletnicą
Przyjęło się, że Rada Polityki Pieniężnej jest chłopcem do bicia. Za bezrobocie, słaby eksport, kiepską koniunkturę, niepogodę, koklusz i pryszczycę. W naszym kraju nie ma już bodaj ani jednego aktywisty czy działacza, który nie zwaliłby winy za całe zło świata na RPP.
Ostatnio leitmotivem tych wystąpień stał się kurs złotego, który rzekomo szkodzi eksporterom. Kto jest winny? RPP.
Oczywiście, z technicznego punktu widzenia wszystkie chwyty są dozwolone. Walczymy o elektorat, szukamy nowych członków, odwracamy uwagę opinii publicznej od prawdziwych problemów Ń w takiej sytuacji każdy dobry doradca zaleci atak na RPP. Zaszkodzić, nie zaszkodzi, a zawsze społeczeństwo czy biznesmeni będą wiedzieli, kto jest ich głównym wrogiem. Fakt, że na czele rady stoi Leszek Balcerowicz, tylko w tym pomaga.
Czy polityka RPP jest właściwa - tego nie wiem. Gdy co miesiąc przychodzi mi zapłacić ratę kredytową, aż ciarki przechodzą po plecach, a na usta ciśnie się niecenzuralnych słów kilka. Ale płacę, zaciskam zęby, i mam nadzieję, że koszty, które ponosimy, by zbić inflację i stabilizować gospodarkę, nie idą na marne.
Zaciskam też zęby, bo w niedawnej rozmowie z Markiem Belką, ministrem finansów, który znowu chce mi coś zabrać, zadeklarowałem, że sobie poradzę. Tak samo jest z eksporterami. Jeśli produkują nowoczesne produkty, po konkurencyjnych cenach, mają niskie koszty i zdrowe struktury, zawsze sobie poradzą. A inni bez końca będą narzekać. Jak w dowcipie o baletnicy...