Z pozycji Lotosu trudno negocjować

Kilka miesięcy temu z niejakim niepokojem obserwowaliśmy polityczno - administracyjne, ale nie biznesowe, zabiegi zmierzające do utworzenia Grupy Lotos. I pytaliśmy nieśmiało: czy to aby na pewno dobra koncepcja i kto za to zapłaci?

Kilka miesięcy temu z niejakim niepokojem obserwowaliśmy polityczno - administracyjne, ale nie biznesowe, zabiegi zmierzające do utworzenia Grupy Lotos. I pytaliśmy nieśmiało: czy to aby na pewno dobra koncepcja i kto za to zapłaci?

- Odpowiadali nam oburzeni politycy, działacze gospodarczy (nie menedżerowie), że konkurencja, ochrona rynku.... Dzisiaj już praktycznie nikt nie ma wątpliwości, ani czy to dobra koncepcja, ani kto za to zapłaci.

Zacznijmy może od tego drugiego aspektu. Otóż zapłacimy my, podatnicy. Jedna z trzech rafinerii południowych, którą ma przejąć Gdańsk, już dostała 60 mln złotych pomocy publicznej, wiceminister skarbu Tadeusz Soroka zapowiedział dokapitalizowanie całej Grupy Lotos, a to dopiero poczatek. Co najbardziej paradoksalne pośrednio próbuje się sięgnąć do kieszeni tego dla którego konkurencją właśnie miał być Lotos, czyli PKN Orlen. Może się bowiem zdarzyć, że Lotos zostanie dokapitalizowany, jeżeli już nie akcjami samego Orlenu, to resztówkami Skarbu Państwa w Trzebini, Jedliczu czy Anwilu, które do płockiego koncernu należą. Pytanie za dwa punkty: co z tymi resztówkami będzie chciał zrobić prezes Olechnowicz z Gdańska: wykonywać szczątkowe prawo własności czy je sprzedać? Najlepiej Orlenowi.

Reklama

Teraz byliśmy świadkami próby już nie pośredniego, ale bezpośredniego sięgnięcia do kasy Orlenu. Bo nie sposób inaczej odczytać wystosowanej przez Lotos "propozycji współpracy". Zwątpiłbym w jakiekolwiek zdolności menedżerskie prezesa Wróbla i jego kolegów z zarządu Orlenu, gdyby odpowiedź była inna niż "jesteśmy zainteresowani kompleksową współpracą...". Co można odczytać: dziękujemy za propozycję, oddzwonimy. Ale ja nie mam telefonu. Nie szkodzi.

Tyle o kasie. Teraz o tym, czy jest to dobra, czy może niezbyt dobra koncepcja (tworzenie Grupy Lotos). Otóż wszystko wskazuje na to, że tego nigdy się nie dowiemy. Dlaczego? Ano dlatego, że nigdy ona nie powstanie. Tak więc pozostańmy przy tym, że była to może i wspaniała koncepcja, ale z pewnością nieskuteczna. Ot, jeszcze jedna wprawka prywatyzacyjno - administracyjno - polityczna. Szkoda tylko, że taka droga, bo nim się z niej ostatecznie zrezygnuje sporo to jeszcze będzie kosztowało.

A co z Orlenem? Orlen jakoś sobie poradzi. Jak druga z południowych rafinerii, Czechowice, za sprawą aliansu z Lotosem, wypowiedziała mu dzierżawę bloku olejowego, to przerzucił produkcję gdzie indziej. Rynek zamieszania nie zauważył, za to sto kilkadziesiąt osób w Czechowicach pozostało bez pracy. Wypchnięty z kraju, wobec politycznych niemożności połączenia z Gdańskiem, szuka swojej szansy za granicą. A to za zachodnią, w Niemczech, emisariusze ruszyli też do bratanków, na Węgry, a nawet jeszcze dalej na południe. Czy coś z tego wyniknie? Trudno powiedzieć. Oba nasze "giganty" muszą bowiem pamiętać, że jest jeszcze Wschód.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: lotos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »