Zagranica zainwestuje 15,5 mld euro
W przyszłym roku wartość inwestycji zagranicznych może sięgnąć rekordowego poziomu. Zmienia się struktura inwestycji, spada udział przemysłu, zwiększa się usług i nowych technologii. Wzrostowi napływu inwestycji zagraża spowolnienie gospodarcze na świecie.
W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku zagraniczni przedsiębiorcy bezpośrednio zainwestowali w Polsce ponad 9,7 mld euro. To prawie o 2 mld euro więcej niż w tym samym okresie 2006 roku. W tym roku nie uda się raczej powtórzyć ubiegłorocznego wyniku na poziomie 15 mld euro, lecz ważniejsze jednak jest to, że perspektywy na przyszły rok są obiecujące.
Z szacunków GP wynika, że wartość inwestycji bezpośrednich może w 2008 roku przekroczyć rekord z 2006 roku. Zdaniem części ekspertów trend ten może się utrzymać nawet przez najbliższe cztery, pięć lat. Inni wskazują na zbliżającą się dekoniunkturę i związane z tym zagrożenia. Jedni i drudzy podkreślają, że to, czy pozytywny scenariusz się zrealizuje, w dużej mierze zależy od podejścia i działań nowego rządu, w tym szczególnie Ministerstwa Gospodarki. Zapytani przez nas eksperci pokusili się o kilka spostrzeżeń, które powinien mieć na uwadze nowy szef resortu i wicepremier Waldemar Pawlak.
Ten rok dobry, ale przyszły lepszy
- Wiele projektów zostało zamkniętych w ostatnim czasie lub właśnie się finalizuje. Może być trudno o powtórkę sytuacji z końca ubiegłego roku, kiedy to zamknięto bardzo duże transakcje i w sumie wartość inwestycji skoczyła do 15,1 mld euro. Na pewno jednak mamy dobre podstawy do rokowań na przyszłość - ocenia Paweł Tynel, menedżer z Ernst & Young.
Dodaje, że bardzo ważnym czynnikiem, który powinien wspomóc przyciąganie inwestorów, jest możliwość wykorzystania funduszy strukturalnych Unii Europejskiej do wspierania kluczowych przedsięwzięć.
- Pomoże to utrzymać wysokie tempo napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych BIZ. Biorąc pod uwagę dobre prognozy dla polskiej gospodarki i zapowiadane inwestycje w infrastrukturę związane z organizacją Euro 2012 myślę, że możemy liczyć na utrzymanie się pozytywnego trendu do 2013 roku - dodaje.
Bardziej sceptyczny jest Mirosław Proppe, ekspert KPMG, który ocenia, że 2008 może być ostatnim rokiem dobrej koniunktury światowej.
- Wraz ze spowolnieniem gospodarki światowej należy oczekiwać spadku inwestycji w ogóle, co z kolei przełoży się na niższe inwestycje zagraniczne w Polsce. Firmy będą raczej stawiały na restrukturyzację i cięcia kosztów - podkreśla.
Wśród negatywnych czynników trzeba też wymienić wzrost konkurencji w ramach samej Unii Europejskiej związany z poszerzeniem jej o Rumunię i Bułgarię. Niższe od polskich koszty siły roboczej w tych krajach są już widoczne.
- Dlatego coraz ważniejsza jest poprawa warunków inwestycyjnych - mówi Mirosław Proppe.
W ocenie Pawła Tynela dekoniunktura w światowej gospodarce nie będzie czynnikiem decydującym.
- Myślę, że waga tego czynnika w ocenie czynników mogących wpływać na decyzje inwestycyjne to ok. 20-25 proc. - mówi specjalista Ernst & Young.
- Tymczasem mocne fundamenty polskiej gospodarki można ocenić na 50 proc. - dodaje.
Specjalizacja i lepsza informacja
Zapytani przez GP eksperci o to, co polski rząd może zrobić, aby utrzymać wysokie tempo napływu inwestycji, byli zgodni - rekomendowali działania na rzecz zmiany charakteru inwestycji. Chodzi głównie o większą specjalizację i skręt w kierunku inwestycji wysoko zaawansowanych technologicznie oraz usług.
- Poszczególne miasta pod względem inwestycji zaczynają już specjalizować się w konkretnych branżach. Te działania trzeba wspierać - mówi Mirosław Poppe.
Dodaje, że rząd powinien opracować plan określający, na których branżach, dziedzinach gospodarki powinniśmy się skupiać i jak rozłożyć tę specjalizację regionalnie. Następnie trzeba pod to ustawić wykorzystanie funduszy strukturalnych i szkolnictwo - podkreśla specjalista KPMG.
- Warto również zwrócić uwagę na kwestie techniczne, jak większą otwartość rządu na spotkania z największymi inwestorami oraz spójność polityki informacyjnej - dodaje Paweł Tynel.
Dotacje dla zagranicznych inwestorów
Unijne dotacje na inwestycję są nie tylko dla małych i średnich firm. Mogą z nich także skorzystać zagraniczni inwestorzy, którzy chcą w Polsce zlokalizować swoje nowe zakłady produkcyjne. Rząd dla nich przeznaczył ponad 1 mld euro w Działaniu 4.5 w programie Innowacyjna Gospodarka. Te pieniądze mają wspierać inwestycje, które będą tworzyły nowe miejsce pracy. W przypadku budowy zakładów produkcyjnych jest potrzebne minimum 400 nowych miejsc pracy, natomiast w przypadku centrów usług - 200. Wyjątkiem są lokowane w Polsce centra badawczo-rozwojowe, które powinny minimum zatrudnić 20 osób. Środki z tego działania są przeznaczone na wsparcie największych inwestycji o wartości większej niż 160 mln zł (liczonych w kosztach kwalifikowanych). Inwestorzy mogą liczyć na zwrot maksymalnie 30 proc. nakładów na inwestycje. Jednak w rzeczywistości stopa zwrotu będzie znacznie niższa, bo np. zwrotowi podlega tylko 10 proc. wydatków na zakup gruntów pod przyszłą fabrykę.
Opinia
Radosław Bodys
ekonomista Merrill Lynch w Londynie
Biorąc pod uwagę dotychczasowe zagraniczne inwestycje, w Polsce można ocenić ich poziom pozytywnie, choć na pewno w przeliczeniu na mieszkańca wypadamy zdecydowanie gorzej niż Czechy czy Słowacja. W poprzednich latach sąsiedzi byli skuteczniejsi w przyciąganiu nowych projektów, ale pytanie, jakie były pożytki z tych inwestycji, bo często, aby pozyskać inwestora, konieczne były olbrzymie subsydia. Do tej pory przegrywaliśmy też pod względem jakości inwestycji. Biorąc pod uwagę eksport towarów o wysokiej wartości dodanej to Węgrzy mają 22 proc. takich towarów w eksporcie, a Polska poniżej 10 proc. To pokazuje, że Węgry miały strategię przyciągania inwestycji wysokich technologii, a w Polsce nie było takiego planu. U nas z kolei inwestycje były bardziej zdywersyfikowane, a na Słowacji królują samochody. Ale widać oczekiwanie, że po zmianie rządu poprawi się nastawienie do inwestowania w Polsce.
Krzysztof Grad