Zamykane na kłódkę rogatki na nieczynnej linii kolejowej. "Muszę zejść, otworzyć i pozamykać"
Rogatki, czyli instalowane na przejazdach kolejowo-drogowych zapory mają nie tylko zapewnić prawidłowe funkcjonowanie transportu drogowego i kolejowego, lecz również bezpieczeństwo kierowców, rowerzystów, pieszych oraz pasażerów pociągów. Choć mogłoby się wydawać, że rogatki stawiane są przeważnie tam, gdzie jest spory ruch, to wcale tak nie jest. Przekonali się o tym rolnicy z miejscowości Binino w Wielkopolsce, gdzie kilka lat temu na nieczynnej od ponad dwóch dekad linii kolejowej zainstalowano zamykane na kłódkę rogatki. Chcąc jechać na pole, rolnicy muszą dostać zgodę na przejazd.
O kuriozalnej sytuacji, jaka miała miejsce w jednej w wielkopolskich wsi, poinformowała "Interwencja". Ponad trzy lata temu pracownicy PKP Polskich Linii Kolejowych (PKP PLK) zainstalowali rogatki na jednym z przejazdów kolejowych łączących miejscowe pola. Problem polega na tym, że przez brakującą część torów żaden pociąg tamtędy nie przejedzie.
Zaraz po tym, jak pracownicy PKP PLK przyjechali do Binina, zamontowali rogatki. Miejscowi rolnicy musieli podpisać umowy, na mocy których nie tylko przejęli odpowiedzialność za przejazd, lecz również zobowiązali się do każdorazowego zamykania go na kłódkę.
"Muszę zejść, otworzyć, drugą kłódkę otworzyć, szlabany pootwierać, przejechać, zejść, pozamykać je znowu. Potem pojechać, wykonać pracę, a jak będę wracać: zejść, otworzyć, pozamykać i pojechać. To paranoja" - powiedział w rozmowie z "Interwencją" jeden z rolników. "Cały czas się zastanawiamy, przed czym te szlabany mają chronić. Nie wiemy" - dodał inny.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR przekazał, że takie rozwiązanie nie zwiększa bezpieczeństwa, tylko utrudnia życie rolnikom.
Jak podaje "Interwencja", linia kolejowa jest nieczynna od ponad 20 lat. Tory są zarośnięte, a w niektórych miejscach ich po prostu nie ma. Jak do tej sprawy odnosi się PKP PLK? "Zdaję sobie sprawę, że pociągi tam nie przejadą, ale to linia istniejąca, a według przepisów istniejące przejazdy na liniach istniejących, nawet nieużytkowanych, muszą mieć zabezpieczenia" - powiedział Radosław Śledziński z PKP PLK w Poznaniu.
"To, że tam są szlabany, kłódki, to już jest śmieszne, ale że trzeba dzwonić do dyżurnego ruchu i uprzedzać, że 'będę jechać traktorem, czy jakieś pendolino mnie nie rozwali', kiedy po bokach tego przejazdu nie ma nawet torów, to jest kuriozum" - stwierdził Adrian Furgalski.
Jak podaje "Interwencja", jakiś czas temu jeden z rolników zapomniał zamknąć rogatki na kłódkę. "Nagle pojawiła się inspekcja i kolejarze pisemnie zagrozili rolnikom karami finansowymi lub likwidacją przejazdu" - czytamy.
Zdaniem adwokata Mariusza Paplaczyka, jest to sztucznie egzekwowany zapis prawny, który nie służy poprawie bezpieczeństwa rolników. "To przejaw niezdrowej biurokracji nad zdrowym rozsądkiem" - dodał ekspert.
Okazuje się, że po interwencji dziennikarzy PKP PLK przygotowało aneksy do umów dla osób, które korzystają z będącego przez długi czas przedmiotem sporu przejazdu. Radosław Śledziński z PKP PLK w Poznaniu przekazał, że rolnicy nie będą mieli już obowiązku zamykania rogatek.