Zapobiegliwy rząd

Zdaniem Mateusza Szczurka, analityka ING Banku Śląskiego, przyczyną braku kapitału na rynku było gromadzenie przez rząd na rachunku w NBP środków na wydatki w grudniu i w I kwartale 2002 roku. Papiery skarbowe wchłonęły większość gotówki z rynku. Przez miesiąc banki pożyczały sobie pieniądze na bardzo wysoki procent.

Zdaniem Mateusza Szczurka, analityka ING Banku Śląskiego, przyczyną braku kapitału na rynku było gromadzenie przez rząd na rachunku w NBP środków na wydatki w grudniu i w I kwartale 2002 roku. Papiery skarbowe wchłonęły większość gotówki z rynku. Przez miesiąc banki pożyczały sobie pieniądze na bardzo wysoki procent.

Narodowy Bank Polski próbuje ograniczyć nadpłynność sektora bankowego od 1999 roku. Udało się to dopiero teraz. Przez prawie miesiąc sektor cierpiał na niedomiar gotówki.

Według analityków brak płynności finansowej w systemie międzybankowym widoczny był od 25 października do 23 listopada. Zdania co do przyczyny takiego zjawiska są jednak podzielone.

- Jedną z hipotez wyjaśniających to zjawisko jest zbieranie pieniędzy przez rząd na rachunku w NBP w celu pokrycia zwiększonych wydatków w grudniu 2001 i w I kwartale 2002 r. - mówi Mateusz Szczurek, analityk ING Bank.

Reklama

Cenne papiery

Przed decyzją RPP o obniżeniu stóp procentowych w październiku, instytucje finansowe prowadziły intensywne zakupy papierów dłużnych nie tylko na pierwotnym, ale także na wtórnym rynku. Pod koniec miesiąca stawki WIBOR poszybowały w górę, gdyż zabrakło wolnych środków na rozliczenie rezerwy obowiązkowej. W listopadzie okazało się, że stawki WIBOR nie powróciły do normalnych poziomów.

Mało tego, miesięczny WIBOR wzrósł o 2,5 punktu proc.

- NBP nie przeprowadził w tym czasie żadnych operacji rynku otwartego, by zasilić system bankowy w odpowiednią ilość gotówki. Banki natomiast nie kwapiły się do pożyczania pieniędzy od NBP według obowiązujacej stopy lombardowej wynoszącej 17 proc. - mówi Robert Szostak dealer PKO BP.

Dziś RPP rozpoczyna kolejne, dwudniowe posiedzenie. Rynek liczy na to, że znów nastąpi redukcja stóp procentowych, a kapitał zagraniczny płynie do Polski szerokim strumieniem.

- Inwestorzy zagraniczni rozpoczęli intensywne skupowanie papierów dłużnych. Nie tylko sprzedawali dolary, by później kupować obligacje i bony. W chwili kiedy zabrakło im środków pożyczali je od polskich banków. Te z kolei za uzyskane pieniądze również kupowały skarbowe papiery wartościowe. Brakuje więc wolnych środków na rynku międzybankowym - wyjaśnia Marek Zuber, ekonomista BPH.

Broń obosieczna

Przy założeniu, że hipoteza przedstawiona przez Marka Zubera jest trafna, polski rynek finansowy w najbliższym okresie czeka potężne tąpnięcie. Większość kapitału napływającego do naszego kraju ma charakter spekulacyjny. Przy sprzyjających warunkach inwestorzy spekulacyjni będą realizować zyski sprzedając papiery dłużne.

W sytuacji, gdy nie ma odpowiedniej płynności finansowej, banki zmuszone są do pożyczania pieniędzy od innych banków lub od NBP. Koszt uzyskania środków finansowych rośnie i może mieć to wpływ na dalsze funkcjonowanie instytucji finansowych. Sytuację dodatkowo utrudniła bardzo słaba dynamika wzrostu depozytów. Lokowanie pieniędzy w bankach przy spadających stopach procentowych i w obliczu wprowadzenia opodatkowania od zysków z lokat, jest coraz mniej opłacalne.

- Skutki wzrostu ceny kapitału na rynku odczują przede wszystkim małe banki. Większość z nich nie utrzymuje dużych rezerw finansowych, a ewentualne podniesienie marży na kredyty może spowodować odpływ klientów - mówi Marek Zuber.

Największe polskie banki, jak PKO BP i Pekao SA, są przygotowane do działania przy chwilowej niedopłynności w sektorze. Instytucje te utworzyły na taką okoliczność specjalne rezerwy, dzięki którym mogą pozwolić sobie na pożyczanie pieniędzy na rynku.

Powrót do normalności

Sytuacja na rynku międzybankowym powróciła do normalnego stanu dopiero w piątek 23 listopada. Wyniki wczorajszego przetargu bonów skarbowych świadczą, że inwestorzy ponownie grają pod redukcję stóp procentowych. Sytuacja ta zaczyna przypominać działania podejmowane pod koniec października. I tak samo jak wtedy należy spodziewać się wzrostu stawki WIBOR w najbliższych dniach.

Z punktu widzenia NBP brak płynności w systemie bankowym był chwilowy. Należy jednak mieć nadzieję, że w chwili przedłużającej się niekorzystnej sytuacji dla banków, bank centralny zareagowałby w odpowiedni sposób. Na razie nikt nie może oszacować, ile na niedopłynności sektora zarobił sam bank centralny pożyczając pieniądze innym instytucjom według stopy lombardowej wynoszącej 17 proc.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | rząd | papiery | rzad | inwestorzy | stawki | ing
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »