Zapowiedź powrotu do rzeczywistości

Legislacyjne prace Sejmu nabierają przyspieszenia. Wczoraj posłowie postawili kropkę nad PIT, zatwierdzając szczegóły podatku od odsetek. Od dziś banki mogą oficjalnie rozniecić płomień superlokat i spalać w nim naiwne ćmy aż do piątku, 30 listopada do północy.

Legislacyjne prace Sejmu nabierają przyspieszenia. Wczoraj posłowie postawili kropkę nad PIT, zatwierdzając szczegóły podatku od odsetek. Od dziś banki mogą oficjalnie rozniecić płomień superlokat i spalać w nim naiwne ćmy aż do piątku, 30 listopada do północy.

Także dzisiaj do Kancelarii Sejmu ma oficjalnie wpłynąć projekt ustawy budżetowej na rok 2002. Prezentując we wtorek swoje dzieło, wicepremier Marek Belka poszedł w metafory (patrz wyżej). Według niego, w kadrze dowódczej Titanica znalazł się tylko jeden sprawiedliwy, który ostrzegawczo krzyknął (Jarosław Bauc?) - i został za to usunięty z mostku. Nie chcąc oczywiście podzielić nieszczęsnego losu pasażerów - dla których zabrakło szalup - chcielibyśmy tylko przypomnieć, iż los Titanica dopełnił się właśnie dlatego, iż nieumiejętnie próbował on ominąć górę lodową, dając całą wstecz i jednocześnie skręcając w lewo. Gdyby szedł prosto - zniszczyłby dziób, ale spokojnie utrzymałby się na wodzie.

Reklama

Wstępne rozpoznanie projektu budżetu potwierdza, iż lewicowi sternicy na społeczno-gospodarczym mostku Polski wydają naturalną komendę: W LEWO! A prawa burta - niech się pruje, i tak była wykonana z kruchej stali. Jednak ciekawsza od ideowych przemian budżetu jest jego nowa filozofia, polegająca na uniezależnieniu wydatków od wzrostu PKB. W skrócie wygląda ona następująco: wydatki zagwarantują jedynie pomoc społeczną oraz wypełnianie podstawowych funkcji państwa, wchodząc na tzw. ścieżkę umiarkowanego wzrostu - czyli zwiększając się corocznie najwyżej o 1 proc. ponad stopę inflacji. Jeśli uda się osiągnąć strategiczny cel rządu - czyli ożywienie koniunktury - to deficyt systematycznie będzie się zmniejszał, aż do zrównoważenia budżetu państwa. Natomiast w razie stagnacji, czy wręcz recesji, rząd SLD-UP-PSL nie zawaha się przed zwiększeniem deficytu. Ze zmiennej decyzyjnej staje się on wynikową i przestaje być traktowany z dotychczasową czołobitnością - tym bardziej, iż ostatnio utrzymywany był w ryzach już tylko księgowymi sztuczkami.

Na razie trudno powiedzieć, jakimi konkretnymi instrumentami rząd zamierza osiągnąć swój ambitny cel strategiczny, który tak daleko uciekł poprzedniej ekipie. Pakiet projektów ustaw okołobudżetowych powoduje jedynie przycięcie wydatków. Na drugą stronę budżetowego równania przyjdzie czas - ale naprawdę jest go coraz mniej.

Na koniec - ciekawostka. Próbowaliśmy zagadnąć wiceminister Halinę Wasilewską-Trenkner (w końcu - budżetowego pierwszego oficera z poprzedniej załogi), czy do nowego projektu na rok 2002 zostały przeniesione jakieś elementy projektu wniesionego 29 września przez rząd Jerzego Buzka. Zwięzłość odpowiedzi pani minister była bardzo pouczająca: "Tak, deficyt budżetowy - 40 mld zł".

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »