Zlikwidujmy rady nadzorcze publicznych mediów

W rozmowie publikowanej przez "Super Express" Stefan Bratkowski przekonuje, że telewizję publiczną należy odpolitycznić. Oto niektóre pytania i odpowiedzi.

"Super Express": Prof. Wiesław Godzic, medioznawca, pytany o receptę na uzdrowienie TVP zaproponował na naszych łamach terapię szokową dla tej instytucji. Przekonywał, że telewizja publiczna musi upaść, by odrodzić się na nowo. Podziela pan tę opinię?

Stefan Bratkowski: - Nie podzielam. Jestem zawodowcem. To pewnie dlatego nie zapytano mnie o zdanie, kiedy przygotowywano projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji.

A co by pan zaproponował?

- Przypomniałbym moim kolegom, wykształconym w prawie za socjalizmu, że w normalnym prawoznawstwie istniał podział między prawem publicznym i prawem prywatnym. I że istniały również osoby prawa publicznego. I właśnie takimi osobami powinny być publiczne telewizje i rozgłośnie radiowe.

Reklama

Co to oznacza w praktyce?

- Eliminuje konieczność zakładania spółek prawa handlowego, które są totalnym nieporozumieniem i gnębią media publiczne. Takie spółki stwarzają jedynie okazję do zatrudniania w nich przyjaciół rządzącej partii. Proszę sobie wyobrazić, że ten ustrój kosztuje nas miliard złotych rocznie. Dlaczego nikt o tym nie mówi? Zamiast tych wszystkich rozbudowanych rad nadzorczych i zarządów wystarczyłby wybierany w otwartym konkursie prezes. Jego zastępcami byliby zaś dyrektorzy anten. To samo w telewizjach i radiowych rozgłośniach regionalnych.

Najpierw chce pan więc uderzyć w telewizyjną biurokrację?

- Dokładnie. Kiedyś rozmawiałem z prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim. Powiedziałem mu, że gdyby cały przedni budynek przy Woronicza którejś nocy zniknął, to nikt by tego nawet nie zauważył. Co odpowiedział Kwiatkowski? Że doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale nikogo nie może zwolnić, bo dyrektorzy założyli właśnie związek zawodowy dyrektorów.

Dla Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji też byłby pan równie bezlitosny?

- Konstytucja nie przewiduje dla KRRiT żadnych uprawnień władczych. Tak więc nie powinna ona powoływać jakichkolwiek ludzi na kierownicze stanowiska w mediach publicznych ani przydzielać częstotliwości czy też koncesji. Te ostatnie powinny być domeną Urzędu Komunikacji Elektronicznej. I również takie przydzielanie powinno się odbywać w trybie pełnej jawności - żeby nie było sytuacji, że komuś się odmawia, a innemu daje z tytułu sympatii politycznej. A wracając do KRRiT - jeśli zostanie pozbawiona uprawnień władczych, nie będzie wówczas przedmiotem tak burzliwej rywalizacji politycznej. Sejm, Senat i prezydent nie będą się zastanawiali, jak za wszelką cenę wepchnąć tam swoich przyjaciół i znajomych. Będzie szansa na przeprowadzenie rozsądnej rekrutacji.

Rozwiązań, o których pan mówi, nie ma w projekcie przygotowanym przez Platformę Obywatelską. Dlaczego?

- Zawodowców nikt nie pytał.

PAP/Super Express
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »