Znowu sięgają do naszych kieszeni
Zadłużony szpital nie może zgłosić wniosku o ogłoszenie upadłości. Właściciele publicznych placówek medycznych nie mają pieniędzy na pokrycie ich długów, tymczasem minister zdrowia proponuje kolejną pożyczkę z budżetu państwa dla najbardziej zadłużonych.
Zbigniew Religa, minister zdrowia, po raz kolejny chce oddłużyć szpitale na koszt państwa i dać im pożyczkę ze środków publicznych.
- Jestem po wstępnej rozmowie z premier Zytą Gilowską - powiedział minister zdrowia.
Jest to wynik braku zgody wicepremier na wcześniejszy pomysł resortu zdrowia, aby długi szpitali zamienić w długoterminowe obligacje gwarantowane przez skarb państwa. Zdaniem ministra zdrowia na pożyczkę budżet państwa musiałby przeznaczyć kolejny miliard złotych. Dla porównania w ostatnich dwóch latach na pomoc dla zadłużonych placówek ochrony zdrowia skarb państwa przeznaczył 2,2 mld zł.
Pożyczka dla nielicznych
Zdaniem Wojciecha Misińskiego z Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, kolejna pożyczka gwarantowana przez budżet państwa nie naprawi sytuacji szpitali.
- To jest tylko doraźne działanie. Za rok czy dwa pożyczkę będzie trzeba spłacić - dodaje Wojciech Misiński.
Dodatkowo na sytuacji finansowej szpitali może negatywnie odbić się również fakt, że w najbliższym półroczu muszą one zacząć spłacać wcześniej zaciągniętą pożyczkę z budżetu państwa.
- Dla części z nich nawet to może okazać się zbyt dużym obciążeniem finansowym - mówi Wojciech Misiński.
Resort zdrowia szacuje, że na dodatkową pomoc państwa będą mogły liczyć tylko te zakłady opieki zdrowotnej, których dalsze działanie jest na tyle zagrożone, że grozi im likwidacja.
- Dotyczy to 27 dużych szpitali - klinicznych i wojewódzkich - mówi Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia.
Największe długi wciąż mają placówki ochrony zdrowia z trzech województw - dolnośląskiego, lubuskiego oraz łódzkiego. Tak jest w przypadku np. Szpitala Klinicznego z Wrocławia czy Szpitala Wojewódzkiego w Legnicy. Tym szpitalom grożą ponowne egzekucje komornicze. Zgodnie bowiem z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (Dz.U. nr 7, poz. 58) komornik na wniosek wierzyciela może zająć wszystkie środki, a nie jak dotychczas tylko 25 proc., którymi dysponuje zakład opieki zdrowotnej.
Wczoraj resort zdrowia przyjął projekt nowelizacji ustawy o pomocy publicznej, który ma m.in. chronić szpitale przed zajęciami komorniczymi.
Jak powiedział Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, projekt zakłada, że 75 proc. pieniędzy przekazywanych szpitalowi z Narodowego Funduszu Zdrowia będzie chronione.
- Dotyczy to jednak tych szpitali, które w dalszym ciągu podlegają procesowi restrukturyzacji - dodaje Paweł Trzciński.
Na najbliższym posiedzeniu projektem ma zająć się rząd.
Szpital w likwidacji
Obecnie zadłużone szpitale nie mają możliwości zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości. Mogą być jedynie poddane procedurze likwidacji. Zdaniem Bogdana Gursztyna, sekretarza powiatu w Bolesławcu, bardzo niewiele placówek ochrony zdrowia likwiduje się, bo w takiej sytuacji wszystkie długi musi przejąć ich organ założycielski (może to być gmina, powiat, województwo czy akademia medyczna).
- Wielomilionowe długi szpitala bardzo często przekraczają całoroczny budżet powiatu, a przecież odpowiada on za wykonanie jeszcze innych zadań - dodaje Bogdan Gursztyn.
Na pomoc dla zadłużonych szpitali tylko ten powiat przekazał 20 mln zł. W tym celu zaciągnął m.in. kredyt komercyjny na 5 mln zł.
Dyrektorzy szpitali twierdzą, że organy założycielskie bardzo niechętnie pomagają zadłużonym szpitalom. Jerzy Kamiński, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łukowie, podkreśla, że organy założycielskie uaktywniają się dopiero w momencie groźby likwidacji placówki.
- Wynika to z tego, że nie tylko musiałyby przejąć jej długi, ale również zabezpieczyć dostęp do opieki medycznej pacjentom tego szpitala - mówi dyrektor Jerzy Kamiński.
- Jeżeli właściciel szpitala nie jest w stanie zapewnić ciągłości leczenia, to wkracza nadzór prawny wojewody - dodaje Bogdan Gursztyn.
Jacek Kurpis, dyrektor Szpitala Powiatowego w Kutnie, podkreśla jednak, że w przypadku placówki, którą on zarządza, organ założycielski udzielił poręczenia na zaciągnięcie długoterminowego kredytu komercyjnego.
- Organ założycielski ma ograniczone możliwości pomocy szpitalowi. Nie może np. finansować świadczeń zdrowotnych. To robi Narodowy Fundusz Zdrowia. Może natomiast w formie dotacji sfinansować remonty czy zakup nowego sprzętu medycznego - dodaje dyrektor Jacek Kurpis.
Bez odpowiedzialności
Zgodnie z ustawą o zakładach opieki zdrowotnej za ujemny wynik finansowy szpitala odpowiada jego dyrektor. Jeżeli nie jest on w stanie poprawić sytuacji finansowej placówki, to dług przechodzi na organ założycielski. Zdaniem Wojciecha Misińskiego, tak sformułowane prawo wręcz zachęca do zadłużania się.
- W takiej sytuacji nikt nie ponosi odpowiedzialności za stan finansów zakładów opieki zdrowotnej - dodaje.
Pewnym rozwiązaniem tej sytuacji ma być utworzenie krajowej sieci szpitali, która ma powstać w ciągu najbliższych 5 lat. Te placówki, które w tym czasie m.in. nie poprawią swojej sytuacji finansowej, nie zmienią profilu działalności, będą musiały liczyć się z likwidacją. Jak podkreśla Aleksander Panek, dyrektor SP ZOZ nr 2 w Rzeszowie, innym rozwiązaniem jest przekształcanie publicznych szpitali w spółki prawa handlowego. Obecnie w kraju działa około 50 takich zakładów i nie są one zadłużone.
- To wymaga jednak powołania rady nadzorczej w szpitalu i uniezależnienia się od organu założycielskiego - mówi dyrektor Aleksander Panek.
Dyrektorzy szpitali uważają, że nie ma innej drogi jak komercjalizacja usług medycznych. W tym celu należy zmienić m.in. ustawę o zoz, tak aby mogły one pobierać opłaty za leczenie pacjentów ubezpieczonych w NFZ, którzy są skłonni za to zapłacić.
Dominika Sikora
Dodatkowe pieniądze na długi szpitali - GP nr 201/2006