Zostać czy odejść za 140 tys. zł?

Ile można kupić lub jak długo przeżyć za 35 tys. złotych? A za 50 tys. lub więcej w coraz mocniejszej polskiej walucie? Zakładając, że średnie miesięczne utrzymanie - skromne - dla 2-3 osobowej rodziny można zamknąć w kwocie 1500 złotych, to 35 tys. mogłoby wystarczyć na lata.

Skąd pojawiają się te kwoty? To propozycje składane przez restrukturyzujące się firmy energetyczne swoim pracownikom.

Pod koniec 2003 roku 260 osób skorzystało z możliwości dobrowolnego odejścia z państwowego Południowego Koncernu Energetycznego SA. W planach spółki jest zmniejszenie zatrudnienia do końca 2006 roku o prawie 1000 osób. W latach 2000-2004 z PKE odeszło prawie 10 proc. załogi. Obecnie w PKE pracuje ok. 6000 pracowników. Inaczej niż inne firmy, koncern zdecydował się na stopniową redukcję zatrudnienia. W bilansie na początku 2004 roku wyszło, że dotychczasowa redukcja zatrudnienia kosztowała PKE 13,5 mln zł. Odchodzący pracownik wzbogacił się więc średnio o ok. 50 tys. zł.

Reklama

Nowością w pakiecie PKE są urlopy terminowe, podczas których pracownik nie musi przychodzić do pracy, otrzymując w najlepszym wypadku połowę dotychczasowej pensji brutto. Po takim urlopie, udzielonym na okres od 1 do 2,5 roku, pracownik może wrócić na dotychczasowe lub podobne stanowisko. Jeśli natomiast weźmie urlop na pięć lat, musi po tym czasie rozwiązać umowę o pracę.

Przedstawiciele PKE tłumaczą, że takie rozwiązanie może być korzystne dla części pracowników, a jednocześnie dla koncernu, któremu bardziej opłaca się płacić mniej za to, że część załogi nie przychodzi do pracy, niż płacić im pełną pensję w sytuacji nadwyżki zatrudnienia.

Rybnik daje więcej

Związkowcy z należącej do francuskiej grupy EDF Elektrowni Rybnik grozili strajkiem, jeżeli zarząd firmy nie wycofa się z niektórych elementów jej reorganizacji i nie zgodzi się na satysfakcjonujące załogę podwyżki płac. Dowodzący firmą chcą porozumienia, ale zapowiadają, że nie odstąpią od restrukturyzacji.

Przed niespełna rokiem zarząd elektrowni ogłosił plan jej reorganizacji do 2006 roku. Jego główne elementy to, obok zmian w strukturze firmy, program dobrowolnych odejść, wcześniejsze emerytury i świadczenia przedemerytalne połączone z odprawami oraz różnego rodzaju pomoc w uzyskaniu nowych miejsc pracy dla odchodzącej załogi. Wysokość odpraw ustalono na rekordowym w sektorze energetyki poziomie 80-120 tys. zł dla pracownika.

Plan zakłada, że w końcu 2006 firma będzie zatrudniać ok. 860 osób, wobec 1,4 tys. w 2003 roku. Obecnie w elektrowni pracuje ok. 1160 osób. Na odprawy zdecydowało się 190 osób, kilkadziesiąt innych przeszło na wcześniejsze emerytury. Jednak młodsi pracownicy, mimo wysokich odpraw, nie chcą odchodzić z pracy. Związkowcy uważają, że zakres reorganizacji i zmniejszania zatrudnienia jest zbyt duży.

Prezes Elektrowni Rybnik, Jerzy Chachuła podkreślał, że w elektrowni nikt nie stracił ani nie straci pracy przez jej wypowiedzenie - do kwietnia 2007 roku obowiązuje pakt gwarancji pracowniczych, zapewniający brak zwolnień.

Zarząd chce także rozmawiać o wzroście płac i gotów jest zgodzić się na wyższy niż urzędowy 3,2-proc. wskaźnik wzrostu wynagrodzeń, ale nie na proponowany przez związkowców 12 proc. wzrost funduszu wynagrodzeń, co - według prezesa - przełożyłoby się na prawie 30-proc. podwyżkę płac w elektrowni.

Również spore odprawy przygotowało dla blisko 100 pracowników Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Olsztynie. Kupujący akcje MPEC Praterm jest w stanie wyłożyć maksymalnie do 70 tys. zł (była też mowa o 80 tys. zł) - w zależności od stażu pracy.

"Proponujemy tak zwany program dobrowolnych odejść, na podstawie którego zwalniani otrzymają równowartość od dziewięciu do 24 miesięcznych pensji. To oznacza, że niektórzy - chodzi tu o najstarszych stażem - mogą otrzymać 72 tys. zł odprawy. Natomiast tym, którzy zdecydują się zostać, zapewnimy osłonę od 3 do 5 lat, dzięki której - jeśli zostaną zwolnieni z dnia na dzień - również otrzymają godziwe odprawy" - powiedział wiceprezes Pratermu Krzysztof Prucnal.

Z kolei Katowicki Holding Węglowy, jak informował pod koniec września br. RMF FM, chciał powrotu odpraw dla pracujących w kopalniach. Co ciekawe, pieniądze miałyby zostać przeznaczone dla pracowników administracyjnych, a nie górników. W sumie w ośmiu kopalniach holdingu jest ich ok. tysiąca. - Propozycja wstępna - jak wyjaśniał rzecznik holdingu Ryszard Fedorowski - to ok. 35 tys. zł brutto, jeśli ktoś zdecydowałby się na odejście w tym roku. Jeśli będzie chciał to zrobić później, kwota będzie mniejsza. To suma, na jaką w tej chwili holding stać - dodaje. Jednocześnie Fedorowski zaznacza, że ta propozycja nie jest przygotowaniem do zwolnień.

Z propozycji mogą m.in. skorzystać pracownicy kopalni "Śląsk", która ma być połączona z kopalnią "Wujek". Jednorazowe odprawy nie cieszą się dobrą sławą. Przed kilku laty wzięło je kilkadziesiąt tysięcy górników. Niewielu się udało - większość pieniądze straciła.

Po 60 tys. zł na odchodzącą z firmy osobę przeznaczył również restrukturyzujący się Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny. Do końca 2004 roku GZE miało opuścić blisko 15 proc. pracowników. Jak wyjaśniał Mariusz Garbarcik, prezes Energousługi należącej do GZE "odchodzący pracownik otrzyma równowartość wynagrodzeń liczonych do lutego 2006 roku. Wtedy wygasają gwarancje udzielone zatrudnionym przed trzema laty przy prywatyzacji spółki, kiedy jej inwestorem został szwedzki Vattenfall".

Z przerostami zatrudnienia - szacowanymi na około 30% - boryka się cała polska elektroenergetyka, zarówno dystrybutorzy, jak i wytwórcy energii.

Równie wysokie kwoty - przeliczając nawet po obecnym kursie na złotówki proponowała w 2001 roku Elektrownia Połaniec: średnio po 30 tys. euro na osobę (w połowie 2001 roku było to ok. 102 tys. zł; teraz ok. 120 tys. zł). Firma mogła wówczas zwolnić bez straty w produkcji nawet 700 pracowników z liczącej 2,3 tys. osób załogi. Electrabel, który kupił w 2000 roku 25% akcji Elektrowni Połaniec zagwarantował w pakiecie socjalnym 10-letni okres gwarancji zatrudnienia dla pracowników elektrowni. Jednak bardziej opłacalne okazały się wysokie odprawy, niz trzymanie tylu pracowników. Kwota na odprawy dla 700 pracowników miała być 1/4 tego, co Electrabel zapłacił za 25 proc. akcji Połańca.

W Zespole Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin pierwsze odejścia pracowników, którzy skorzystali z planu odpraw, zaczęły się w październiku 2003 roku. Z pracy zdecydowało się zrezygnować blisko 30% załogi. Najniższa odprawa wyniosła 58,8 tys. zł, najwyższa 110 tys. zł. PAK podsumował, że odprawy będą kosztować firmę blisko 70 mln zł. Jednak nikt w Elektrowni nie chciał ujawnić, ile tak naprawdę spółka na tym zyska...

Górna półka

Przytoczone kwoty mogą szokować Polaków, którzy dziękują Bogu, otrzymując w miarę regularnie, co miesiąc i w terminie 800 czy 1500 zł. Jednak to i tak nic wobec odpraw, które otrzymali prezesi dużych przedsiębiorstw, odchodzący ze swoich stanowisk najczęściej w atmosferze niemiłego medialnego klimatu: Zbigniew Wróbel (29 miesięcy pracy w PKN Orlen) - ok. 6 mln złotych, Jacek Walczykowski - 700 tys zł (po 3 tygodniach pracy w PKN Orlen); Jarosław Ogorzałek, Softbank - 4,2 mln zł.

Czy takie wysokie - od 35 do 120 tys. zł - pracownicze odprawy są moralnie słuszne? Czy powinny być zagwarantowane wszystkim pracownikom w każdej firmie? I ile powinni dostawać zwalniani pracownicy?

A.J. Kozak

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: pracownicy | odprawy | jak długo | firmy | Rybnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »