ZUS chce wyciąć limit zarobków

Czy lepiej zarabiający będą płacić składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe przez cały rok? Wkrótce ma się okazać.

Czy lepiej zarabiający będą płacić składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe przez cały rok? Wkrótce ma się okazać.

Aleksandra Wiktorow, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), w wywiadzie udzielonym "PB" w wakacje mówiła, że płynność Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) nie jest zagrożona. Jednak według analityków, funduszowi może zabraknąć nawet około 3 mld zł na wypłaty i emerytury. Już teraz zadłużenie FUS w bankach wynosi około 3,5 mld zł, a według analityków - do końca roku przekroczy 7 mld zł. Tak czy inaczej, w grudniu ZUS będzie musiał zaciągnąć kolejne pożyczki bankowe. Sytuacja nie będzie lepsza też w przyszłym roku. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że rząd ma już pomysł, jak załatać dziurę w budżecie funduszu.

Reklama

Fiskalne pobudki

Według nieoficjalnych informacji, zamiast obniżać wydatki FUS, chce zlikwidować tzw. trzydziestokrotność. O co chodzi? W 2003 r. kwota rocznego ograniczenia podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe wynosi 65 850 zł. FUS traci więc na uldze na najbogatszych około 3,5 mld zł wpływów rocznie. Nic dziwnego, że kwota budzi niezdrowe pragnienia wśród polityków. Tym bardziej, że funduszowi może zabraknąć w przyszłym roku około 3,2 mld zł. Gdyby osoby bogate płaciły składki przez cały rok, zwiększyłyby się wpływy do FUS oraz funduszy emerytalnych.

- Byłby to pomysł pozbawiony sensu i mam nadzieję, że nie zostanie wprowadzony. W nowym systemie składki nie są bowiem podatkami, lecz oszczędnościami. Jedynym uzasadnieniem wprowadzenia tego pomysłu w życie byłby zbyt niski poziom przyszłych świadczeń. Obecnie wynika on jedynie z pobudek fiskalnych. System emerytalny nie ma jednak charakteru fiskalnego i każda wpłacona złotówka musi wrócić do wpłacającego. W planach było raczej obniżanie tego progu - mówi Marek Góra, współautor reformy emerytalnej i jeden z doradców prezydenta.

Sposób obejścia

Ewa Lewicka, były pełnomocnik rząd ds. zabezpieczenia społecznego, nie wierzy w to, że rząd może poważnie analizować taki pomysł.

- Pracodawcy mieli już kiedyś taką propozycję. Rząd naraża się jednak wówczas na skargę konstytucyjną. Nie można bowiem wypłacać emerytury wyższej niż 2,5-krotność średnich zarobków. Od większej kwoty składek musiałby zaś automatycznie wypłacać wyższe emerytury. Nie może wypłacać jej tylko od części zarobków - mówi Ewa Lewicka.

Gdyby tak się jednak stało, najbogatsi mogą poszukać innego rozwiązania, by nie płacić tak wysokich składek - przejdą na samozatrudnienie. O ile rząd im tego nie utrudni.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »