Obiecywane Polakom unijne fundusze pozostaną marzeniem

Komisja Europejska przedstawiła oficjalnie projekt nowej polityki spójności na lata 2014-2020. Miliardy euro, które Polska miałaby pozyskać z funduszy europejskich, najprawdopodobniej pozostaną jedynie marzeniem. Według nowych kryteriów kraje przekraczające limity deficytu na poziomie 3 procent PKB oraz 60 procent PKB dla długu publicznego stracą fundusze.

Komisja Europejska przedstawiła oficjalnie projekt nowej polityki spójności na lata 2014-2020. Miliardy euro, które Polska miałaby pozyskać z funduszy europejskich, najprawdopodobniej pozostaną jedynie marzeniem. Według nowych kryteriów kraje przekraczające limity deficytu na poziomie 3 procent PKB oraz 60 procent PKB dla długu publicznego stracą fundusze.

Ile i jak zapłacimy za unijne fundusze?

Deficyt w polskim budżecie w 2010 r. wyniósł prawie 8 proc. PKB, natomiast dług publiczny niebezpiecznie zmierza w stronę 60-procentowego pułapu. I choć tegoroczny deficyt - jak wynika z ostatnich wyliczeń resortu finansów - może być nawet niższy niż zakładane 5,6 proc. PKB, czekają nas najpewniej spore oszczędności i wyższa akcyza, to bowiem tylko niektóre sposoby na osiągnięcie wymaganych przez Brukselę progów.

"Zawieszenie płatności ma dotyczyć tylko polityki spójności, której największymi beneficjentami są biedniejsze państwa UE" - zauważa "Rzeczpospolita". "Kary nie obejmą natomiast wypłat z drugiej wielkiej części unijnego budżetu - wspólnej polityki rolnej. Jej głównym beneficjentem jest Francja" - pisze dziennik.

Reklama

Kto straci unijne dotacje?

Największe kraje Unii, w tym Francja i Niemcy, wyraziły już zgodę na przyjęcie takiego projektu. Nie kwestionuje go także polski rząd.

"Polska prezydencja uznaje, że przedstawione przez Komisję projekty rozporządzeń polityki spójności stanowią dobry punkt wyjścia do rozpoczęcia formalnych negocjacji. Ambicją polskiej prezydencji będzie nadanie szybkiego tempa pracom w Radzie Unii Europejskiej, tak, aby możliwe stało się terminowe zakończenie negocjacji i wdrożenie polityki spójności z dniem 1 stycznia 2014 r." - czytamy na stronie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

Czy i jak Polska może spełnić unijne wymagania, by nie stracić obiecywanych unijnych funduszy, zastanawiają się teraz ekonomiści. Na pewno, jeśli rząd będzie chciał zrealizować obiecywane Brukseli cięcie deficytu finansów publicznych do wymaganego poziomu, czekają nas spore problemy. Wyższa składka rentowa, akcyza, mniej ulg - to drogi do obniżenia deficytu poniżej 3 proc. PKB - podsumowuje rozmowy z finansistami "Rzeczpospolita".

Najwyraźniej też podjęte dotychczas przez polski rząd działania zakładające głównie ograniczanie wydatków i środków kierowanych do OFE nie wystarczą do osiągnięcia wymaganych progów deficytu i długu publicznego. Rząd zakłada, że w 2012 r. deficyt spadnie do 2,9 proc. PKB. Ekonomiści przestrzegają jednak, że uda się obniżyć go jedynie do 4 - 4,5 proc. PKB.

Reakcje ekonomistów

Prognozowane trendy inflacyjne i prawdopodobne spowolnienie dynamiki wzrostu gospodarczego spowodują, że do osiągnięcia poziomu deficytu niższego niż 3 proc. PKB może zabraknąć ponad 1 pkt proc. - ocenia Radosław Bodys z londyńskiego UBS. W jego ocenie lista rzeczy, które można i należy zrobić, jest długa. Pytanie tylko, czy zbierze się ekipa zdolna podjąć decyzję o ich realizacji. "Im bardziej nerwowa będzie sytuacja na rynkach, tym większa presja na reformy" - mówi "Rzeczpospolitej" ekonomista. Jeśli strefie euro uda się uniknąć recesji, wówczas prawdopodobne jest obniżenie deficytu do 4 proc., ale jeśli będziemy mieli kryzys w Europie, wtedy deficyt przekroczy 4,5 proc.

"Wystarczy, że nastąpi powrót do 13-proc. składki rentowej, jeszcze bardziej wzrośnie akcyza i mocniej przytnie się wydatki, a obniżka do 2,9 proc. PKB stanie się bardziej realna" - mówi "Rzeczpospolitej" Piotr Kalisz z Citi Handlowego.

Warto jednak zauważyć, że wzrost składki rentowej do 13 proc był analizowany przez rząd PO, jednak nie przeszedł w związku ze zbliżającymi się wyborami - najpierw prezydenckimi, potem samorządowymi, teraz parlamentarnymi.

Według profesora Stanisława Gomułki, ekonomisty BCC, pytanego o ocenę sytuacji przez "Rzeczpospolitą", minister finansów założył obniżenie deficytu wyłącznie dzięki manipulacjom statystycznym związanym z OFE i wprowadzeniu reguły wydatkowej. Przy czym w tym drugim wypadku efekty - jak wylicza profesor - będą minimalne i sięgną 4 - 6 mld zł. - Chyba że minister finansów zetnie też wydatki inwestycyjne, co zresztą było zapowiadane - mówi ekonomista. - W tym roku wydatki na ten cel mają wynieść blisko 100 mld zł. Ale trzeba pamiętać, że takie posunięcie ograniczy wykorzystanie środków unijnych, nie byłoby więc pożądane. Lepiej pomyśleć np. o zmianie sposobu indeksacji emerytur.

Kto przespał alarm?

- Sankcje unijne polegać mają na odebraniu części lub całości funduszy z programu polityki spójności UE, a decyzje o ich zastosowaniu podejmować ma Komisja Europejska, a nie - jak dotychczas - większość państw Unii na wniosek komisji. Te założenia to skutek wspólnego listu Nicolasa Sarkozy'ego i Angeli Merkel, w którym postulują oni odbieranie funduszy za złamanie dyscypliny budżetowej - zauważa prezes Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej, Grzegorz Bierecki. - Jak można było dopuścić do zaistnienia takiego projektu przy obecności w strukturach Unii przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka czy też komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego? Dlaczego informacja o tym zagrożeniu była ukrywana przed opinią publiczną? Przecież przygotowanie takiej propozycji to wielomiesięczny proces, w którym uczestniczą przedstawicielstwa krajów członkowskich, więc rząd polski wiedział o przygotowywanej propozycji, ale zdecydował się mamić Polaków unijnymi pieniędzmi w trakcie kampanii wyborczej.

Informacja prasowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »