90 proc. Polski w Stanach
Joanna, 22-letnia studentka z Krakowa, jak większość emigrantów wyjechała, żeby zarobić. W Wallington, w stanie New Jersey w USA, spędziła ponad pół roku. Pracę znalazła już drugiego dnia.
Nie był to jej pierwszy wyjazd za granicę. Dwa lata temu spędziła w stanach wakacje. Wizę turystyczną ważną na 10 lat otrzymała bez żadnego problemu. - Pracowałam jako opiekunka starszej pani. Miałam u niej mieszkanie i wyżywienie, gotowałam jej i sprzątałam.
Dla siebie miałam wolne wieczory i wtedy również pracowałam. Dorywczo udzielałam korepetycji z chemii - wspomina Asia. W tym roku postanowiła tam wrócić. Tym razem na dłużej.
Polskie Wallington
Po przylocie do Stanów Zjednoczonych, Asia zatrzymała się u swojego brata właśnie w Wallington. Miasteczko to jest prawie w 90 proc. zamieszkałe przez naszych rodaków. Są tam polskie sklepy, obsługa w bankach, restauracjach i rożnych instytucjach dostępna jest w języku polskim. - Niesamowite jest to, że niektórzy mieszkają tam od 30 lat i po angielsku potrafią powiedzieć tylko "hi" - śmieje się Asia i przyznaje, że znajomość języka angielskiego nie była jej tam w ogóle potrzebna. - Zaskoczyło mnie również to, jak Wallington różni się od przeciętnych polskich miast. Nic tu nie jest zniszczone, ulice i parki z placami zabaw są czyste i zadbane, choć korzysta z nich tak dużo osób.
Swoją pierwszą pracę znalazła już drugiego dnia, przez ogłoszenie w miejscowej gazecie. - "Abecadło" jest tam największą polonijną gazetą z ogłoszeniami i ofertami pracy. Publikowane są tam głównie informacje z Polski, ważne dla mieszkających w Stanach Polaków. To właśnie w tej gazecie znalazłam informację, że firma sprzątająca poszukuje chętnych do pracy. Zadzwoniłam pod wskazany w ofercie numer i już następnego dnia zaczynałam pracę - wspomina.
Pierwsza praca - na czarno
Asia pracowała jako sprzątaczka w amerykańskich mieszkaniach. Rano przyjeżdżała po nią kierowniczka, z pochodzenia Polka, i wraz z resztą pracownic zawoziła do domków, które należało posprzątać. Po skończonej pracy zabierała je do następnego domku a po realizacji wszystkich zleceń, odwoziła wszystkie do domów. - Sprzątałam od poniedziałku do piątku, najczęściej od 7.00 do 16.00, ponieważ większość właścicieli wymagała aby wszystko było posprzątane do czasu ich powrotu z pracy - mówi.
Z czasem pracy było coraz mniej, głównie dlatego, że przy obecnym kryzysie coraz mniej ludzi stać było na sprzątaczkę. - Ponieważ płacono mi tylko za czas kiedy sprzątałam, nie wliczając w to przejazdów. Zdarzało się, że byłam w pracy cały dzień, a płacono mi tylko za 3-4 godziny sprzątania - tłumaczy. - Zarobki wahały się w granicach 10-14 dolarów za godzinę. Jednak jak się później dowiedziałam, im mniejsza stawka tym więcej pracy i na odwrót.
Wiec pomimo, że miałam najniższą stawkę, początkowo zarabiałam nawet 500 dolarów tygodniowo - wylicza i przyznaje, że później sytuacja się pogorszyła i tygodniówki wahały się w granicach 320-350 dolarów. - Wynagrodzenie dostawałam raz w tygodniu w gotówce. Mimo że nie posiadałam umowy, w firmie obowiązywało dwutygodniowe wypowiedzenie, które było przestrzegane zarówno przez pracowników jak i pracodawcę.
Jak można dorobić?
Po kilku tygodniach, dziewczyna postanowiła poszukać także dorywczej pracy na weekendy, które miała wolne. Również i tym razem znalazła ją w "Abecadle". - Zostałam przyjęta w jednym z polskich sklepów z żywnością. Obsługiwałam tam kasę fiskalną, wykładałam towar na półki, pilnowałam porządku i wydawałam posiłki.
W soboty pracowałam 8-9 godzin i dostawałam 7,5 dolara za godzinę. W niedziele natomiast, bez względu na czas pracy, dostawałam za cały dzień 80 dolarów - opowiada Joanna i dodaje, że za dwa dni pracy w sklepie dostawała średnio 150 dolarów plus napiwki, którymi ekspedientki sklepu dzieliły się po równo.
* * *
Zdaniem Joanny życie w Stanach jest łatwiejsze i wygodniejsze. - Nawet z zarobków pełnoetatowej sprzątaczki można żyć dostatnio i korzystać z wielu wygód. Chciałabym tam kiedyś wrócić na dłużej, po skończeniu studiów. Nie wiem tylko czy na stałe, czy na kilka lat...
Joanna Klaczek