Na szczycie UE budżet schodzi na dalszy plan
- Wobec pilniejszych spraw eurolandu, na szczycie UE 28-29 czerwca raczej nie będzie czasu na długą dyskusję o budżecie UE 2014-20. Projekt wniosków ze szczytu, do którego dotarła PAP, odkłada negocjacje w tej sprawie na drugą połowę roku za prezydencji Cypru.
Do dokumentu, jak chciał nowy prezydent Francji Francois Hollande, dołączony jest aneks pt. "Pakt na rzecz wzrostu i zatrudnienia".
Projekt wniosków ze szczytu UE w sprawie nowej wieloletniej perspektywy finansowej UE na lata 2014-20 jest już praktycznie gotowy i zawiera zaledwie kilka zdań. Dokument uznaje postęp poczyniony przez prezydencję duńską i wzywa kolejna prezydencję, Cypr, oraz przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, by blisko współpracowali "w celu osiągnięcia porozumienia wśród krajów członkowskich przed końcem 2012 roku".
Projekt budżetu nie zawiera żadnych liczb, słów ani też pustych miejsc w nawiasach, co - w unijnej praktyce - sugerowałyby, że jakiś ustalenia zostaną dopisane później w wyniku dyskusji przywódców na szczycie. Jak powiedział PAP dyplomata UE, "nie należy spodziewać się na szczycie dyskusji ws. budżetu; zabraknie na to czasu".
Nowy wieloletni budżet jest co prawda wciąż wpisany jako jeden z tematów kolacji przywódców w czwartek, ale dyplomaci spodziewają się, że ta kolacja zostanie zdominowana przez bieżące problemy eurolandu, a zwłaszcza ewentualną renegocjację programu reform dla Grecji oraz przez Hiszpanię, gdzie koszty obsługi długu rosną mimo zapowiedzi pomocy dla sektora bankowego.
Tymczasem dotychczas oczekiwano, że na szczycie przywódcy odbędą pierwszą głęboka debatę o budżecie w oparciu o przygotowane przez Duńczyków tzw. pudełko negocjacyjne. Znalazła się w nim budząca sprzeciw Polski propozycja nowego pułapu dostępu do unijnych funduszy spójności, która ograniczałaby m.in. wielkość funduszy dla Polski.
Kraj nie mógłby dostać w nowym budżecie mniej niż 55 proc. tego, co otrzymywał dotychczas, oraz nie mógłby dostać więcej niż drobny procent (do ustalenia, jaki) ponad kwotę, jaką przyznano mu na lata 2007-13. Na Polskę przypadło najwięcej - prawie 68 mld euro. Tymczasem gdyby została przyjęta propozycja KE z czerwca ubiegłego roku, to do Polski mogłoby trafić ponad 80 mld euro tych funduszy w latach 2014-20. Nieoficjalnie kilka źródeł dyplomatycznych z różnych państw mówiło PAP, że Polska nie powinna liczyć w ostateczności na więcej niż 75 mld euro.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso, a także przedstawiciele polskiego rządu wielokrotnie argumentowali, że to budżet UE jest jednym z głównym instrumentów wspierania wzrostu gospodarczego. Ten temat na szczycie wymusił na liderach UE nowy prezydent Francji, domagając się przyjęcia Paktu na rzecz Wzrostu, jako uzupełnienia do przyjętego już wcześniej w tym roku - pod naciskiem Niemiec - paktu fiskalnego, wzmacniającego dyscyplinę finansów publicznych.
W Brukseli oczekuje się jednak, że dyskusję na temat wzrostu zdominuje spór francusko-niemiecki na temat tego, jak ten wzrost osiągnąć. Podczas gdy Paryż apeluje o wydatki proinwestycyjne, dla Berlina podstawą są "reformy strukturalne", tak, by zapewnić trwały wzrost.
Tak jak chciał Hollande, do projektu wniosków dołączony będzie aneks pt. "Pakt na rzecz wzrostu i zatrudnienia", w którym - zgodne z projektem - jest mowa z jednej strony o inwestycjach prowzrostowych, a z drugiej o reformach strukturalnych.
Dokument mówi o "przyjaznej wzrostowi konsolidacji": państwa kontynuując wysiłki na rzecz zrównoważonego budżetu mają dawać priorytet wydatkom stymulującym wzrost - a więc inwestycjom w badania, innowację, edukację czy energię. Dokument jest zbiorem deklaracji o zaangażowaniu UE na rzecz stymulowania stałego wzrostu i zatrudnienia, zwłaszcza wśród młodzieży. Mowa np. o celu, by każdy młody człowiek w ciągu czterech miesięcy po zakończeniu nauki dostał ofertę pracy, stażu lub szkolenia. Zgodnie z dokumentem, kraje członkowskie powinny wykorzystywać środki z Funduszu Społecznego UE na współfinansowanie czasowego zatrudnienia, a także modernizowanie administracji publicznej i usuwanie barier utrudniających powstawanie firm.
_ _ _ _ _
Grupa Wyszehradzka jednym głosem o utrzymaniu funduszy spójności. Wyrównują one różnice w rozwoju krajów Unii Europejskiej. Wspólnota negocjuje obecnie unijny budżet na lata 2014-2020. Kraje, które do unijnej kasy wpłacają najwięcej, postulują obcięcie funduszy spójności.
Podczas szczytu w Pradze szefowie rządów Polski, Czech, Słowacji i Węgier opowiedzieli się za utrzymaniem wydatków na politykę spójności na obecnym poziomie.
Napisali w tej sprawie list do przewodniczących Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Premier Donald Tusk mówił na wspólnej konferencji kończącej szczyt, że list zawiera argumentację, która ma przekonać Unię do utrzymania polityki spójności. Podkreślił, że środki wspólnotowe są jednym z najbardziej skutecznych narzędzi walki z kryzysem gospodarczym.
Polska jest tutaj niezłym przykładem - mówił premier. W jego ocenie, utrzymanie obecnego kursu pozwoli utrzymać wzrost gospodarczy nie godząc jednocześnie w dyscyplinę finansową. Zdaniem Tuska, należałoby opracować mechanizm lepszego, bardziej ekonomicznego wydawania środków z funduszu spójności. Jak podkreślił, beneficjenci tych pieniędzy nie chcą ich marnować. Dodał, że przywódcom Grupy Wyszehradzkiej zależy, by w naszym regionie standardy wydawania środków z funduszu spójności odbywało się w sposób najbardziej wydajny.
Dobrze wydawane środki mogą być gwarancją zdrowego wzrostu - zaznaczył szef polskiego rządu. Także pozostali premierzy podkreślali, że obcięcie funduszy spójności byłoby niesprawiedliwe. Jak mówili, jeśli Unia Europejska chce oszczędzać, to powinna ograniczać pieniądze we wszystkich programach, a nie tylko fundusze spójności. Tezy listu premier Donald Tusk zamierza przekazać kanclerz Niemiec Angeli Merke.