Nowe zagrożenie dla światowych walut?

Brak zaufania do banków centralnych i rządów kontrolujących warunki gry na rynkach finansowych stał się źródłem oddolnych inicjatyw. System Bitcoin obiecuje wyparcie dolara czy euro i przekazanie mocy w ręce zwykłych użytkowników, podobnie jak Wikipedia lub Linux. Ale do realizacji snu idealistów droga bardzo daleka.

Agencje ratingowe w ostatnich tygodniach kilkukrotnie zwracały inwestorom uwagę na niepewną przyszłość najwyższych możliwych ocen wiarygodności kredytowej Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Japonii. O problemach finansowych strefy euro nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać.

Coś zamiast

Trudno również nie dostrzec, że od wielu miesięcy na rynkach finansowych trwa poszukiwanie sposobów na zabezpieczenie przed spadkiem wartości walut, i to nie tylko dolara czy euro, ale wręcz pieniądza jako takiego, ponieważ na jego kurs względem innych walut mają w każdym niezależnym państwie wpływ banki centralne i rząd. Hossę na rynku surowców, która wywindowała ceny podstawowych namacalnych i mających praktyczne zastosowanie dóbr do najwyższych poziomów w historii, po części można wyjaśniać odwrotem inwestorów od gotówki. Ten sam argument można odnieść do rynków złota i srebra.

Reklama

Niewyobrażalne zadłużenie największych gospodarczych potęg i obniżanie przez banki centralne siły nabywczej znajdujących się w obiegu pieniędzy (poprzez rosnącą podaż pieniądza, czy tzw. programy pomocowe) stały się również inspiracją do stworzenia alternatywy dla globalnego systemu finansowego - elektronicznej waluty bitcoin.

Na pierwszy rzut oka idea bezpiecznego przesyłania pieniędzy do dowolnej osoby na świecie podpiętej do internetu w czasie rzeczywistym, bez udziału pośredników, wysokich prowizji i bez ujawniania własnych danych osobistych wydaje się utopijna. Dziesięć lat temu było to jedynie górnolotnym marzeniem cyberpunków, chcących wyzwolić się spod kontroli polityków i urzędników. Dziś jest to już możliwe w systemie Bitcoin.

W ostatnich tygodniach zaczął on przebijać się do świadomości coraz szerszej grupy potencjalnych użytkowników, najpierw za pośrednictwem niszowych blogów technologicznych, później prasy (m.in. "Time", "The Wall Street Journal", "The Guardian"), jednak dla większości osób słyszących pierwszy raz o systemie finansowym, działającym na podobnej zasadzie, jak przekazywanie plików między użytkownikami sieci Bittorrent, jest to koncepcja niezrozumiała i sprzeczna z dotychczasową ideą wymiany środków pieniężnych.

Jeśli w ciągu kilku miesięcy używanie bitmonet nie zostanie zdelegalizowane przez rządy największych potęg gospodarczych, system finansowy, jaki znamy obecnie, zapewne nie stanie z dnia na dzień na głowie, ale będzie musiał stawić czoła nieprzewidywalnej fali oddolnych innowacji.

Jak to działa?

Bitcoin, to w praktyce program komputerowy, działający na licencji open source i udostępniony użytkownikom za darmo. Instalując go otrzymujemy własny adres w formie ciągu znaków (np. 1BygSA5hAV4dJpPnb9Zd9zi3uazX3v3kz1) - coś na kształt wirtualnego portfela, na który inni uczestnicy sieci Bitcoin mogą przelewać środki i z którego my możemy dokonywać płatności na rzecz dowolnego użytkownika akceptującego bitmonety jako środek płatniczy.

W transakcji nie uczestniczą żadne banki ani urzędy - jedna osoba wysyła pieniądze, druga po chwili ma je na własnym koncie. Możemy płacić za fizyczne, namacalne towary, jak t-shirt lub książka, kupione w sklepie internetowym, za dobra wirtualne, np. dostęp do płatnych artykułów na portalach internetowych lub za usługi, jak stworzenie strony internetowej. Na początku czerwca 2011 r. co godzinę użytkownicy przekazywali między kontami ok. 100 tys. dol., kwota to rośnie w postępie wykładniczym.

Aby przekazać komuś drobną darowiznę lub zapłacić za towar wart kilkadziesiąt złotych musimy najpierw zasilić nasze konto. W posiadanie bitmonet można wejść na dwa sposoby:

  • Rynek pierwotny - należy zainstalować program bitcoin i wcisnąć opcję "generuj". System tworzy, czy też posługując się analogią do złota - wykopuje, nowe monety zgodnie z wbudowanym algorytmem, który nie może ulec zmianie. Stały, przewidywalny wzrost podaży pieniędzy w obrocie (maksymalnie 21 mln sztuk) to znakomity przykład inżynierii społecznej - wynagradza pierwszych użytkowników, którzy następnie mają motywację do zapraszania innych do systemu w celu podniesienia wartości własnego kapitału. Opcja wykopywania monet w miarę dopływu nowych uczestników systemu przestała być opłacalna bo trwa to bardzo długo, dlatego w praktyce dla posiadaczy komputerów o przeciętnej mocy obliczeniowej jedynym sposobem na nabycie jednostek BTN jest drugie rozwiązanie.
  • Rynek wtórny - dzięki temu, że Bitcoin działa na licencji open source, darmowy jest również kod pozwalający każdemu uruchomić giełdę, na której użytkownicy, składając oferty kupna i sprzedaży bitmonet za realne pieniądze ustalają kursy wymiany. Najpopularniejszą na świecie platformą jest mtgox.com, polskie złote można zamieniać na BTN m.in. na stronie bitomat.pl. Za pośrednictwem giełd można również sprzedawać BTN za złote, dolary, euro i inne waluty, jednak trzeba wiedzieć, że na obecnym, wczesnym etapie projektu kursy podlegają olbrzymim wahaniom. Do czerwca jedna bitmoneta kosztowała mniej niż 30 zł, 8 czerwca 2011 r. było to już nawet 120 zł, a 12 czerwca kurs wymiany wynosił mniej niż 50 zł. Od wiarygodności i przewidywalności giełd zależy przyszłość projektu - zamrożenie kont przez któregoś z dużych operatorów rynków wtórnych, może na zawsze przekreślić szanse na przekonanie do bitcoinów nowych użytkowników.

Korzyści

Bez dostatecznie dużej liczby uczestników sieci Bitcoin nie ma szans na stanie się czymś więcej niż programistyczną ciekawostką.

Czytaj dalej na następnej stronie

Na obecnym etapie projektu, pozostając wśród grona jego umiarkowanych sceptyków, zdaję sobie sprawę, że korzyści z wdrożenia wirtualnej waluty mogą być realne dla wielu grup użytkowników. Oto wybrane z nich:

  • emigranci - aby przelać pieniądze do Polski z USA czy Szwajcarii (nie mówiąc nawet o małych azjatyckich czy afrykańskich państwach) potrzeba dziś co najmniej kilku dni, a wysokie opłaty odcinane przez kilka pośredniczących instytucji lub czekające nas po drodze przewalutowania sprawiają, że operacja przy mniejszych kwotach jest nieopłacalna;
  • duże firmy - przelewanie środków między oddziałami (nie tylko międzynarodowych) korporacji również kosztuje i czas, i pieniądze;
  • fundacje, organizacje non profit - wiedząc, że dotacja nie wiąże się z papierologią i podatkami od darowizn, z pewnością znalazłyby więcej środków na prowadzenie działalności;
  • twórcy interesujących publikacji, muzyki i filmów zamieszczający je w internecie za pośrednictwem systemu Bitcoin mogliby uzyskiwać od zadowolnych czytelników i widzów mini-wynagrodzenie za swoją pracę w formie mikropłatności (monety bitcoin są podzielne do ósmego miejsca po przecinku);
  • freelancerzy (np. graficy, programiści, tłumacze) - łatwo i szybko mogą przekonać do współpracy zagranicznych klientów.

Zagrożenia

Społeczny koszt tak drastycznych innowacji stawia jednak pod znakiem zapytania słuszność idei wirtualnej gotówki. Pełna anonimowość uczestników udostępniających rozproszonej sieci moce obliczeniowe komputerów sprawia, że Bitcoin jest wymarzonym narzędziem dla szarej strefy organizacji przestępczych. Pranie brudnych pieniędzy, zasilanie konta organizacji terrorystycznych, handel podrobionym towarem, bronią czy narkotykami za pośrednictwem systemu wymagają tylko zainstalowania darmowego programu i kilku kliknięć myszką.

Konstrukcja sieci Bitcoin oparta jest na schemacie peer-to-peer, co oznacza, że aby ją całkowicie zlikwidować, należałoby odłączyć od systemu wszystkich użytkowników - mówiąc inaczej władze wszystkich państw musiałyby podjąć skoordynowane działania. Przykład sieci wymiany plików Bittorrent, która stała się inspiracją dla pomysłodawcy e-waluty bitcoin, pokazuje, że po osiągnięciu masy krytycznej powstrzymanie systemu jest praktycznie niemożliwe - władze mogą albo walczyć z wiatrakami, albo wykorzystać nowe narzędzie.

Na początku czerwca 2011 r. agencja Reuters donosiła, iż w amerykańskim senacie rozpoczęły się dyskusje na temat delegalizacji systemu Bitcoin, ponieważ w niektórych stanach wykryto przypadki wykorzystania wirtualnej waluty, jako środka zapłaty za narkotyki. Główny programista kierujący rozwojem projektu Bitcoin, Gavin Andressen, został zaproszony przez kontrolowany przez CIA fundusz inwestujący w spółki technologiczne, na konferencję, na której ma wytłumaczyć agentom zasady funkcjonowania sieci.

Zwolennicy Bitcoin zwracają uwagę, że w teorii, przy zastosowaniu skomplikowanych algorytmów jest możliwe śledzenie zapisów transakcji między użytkownikami, co ma być przestrogą przed stosowaniem bitmonet do nielegalnych celów.

W ogniu krytyki

Z technologicznego punktu widzenia projekt Bitcoin jest bardzo obiecujący, ale przyjrzyjmy mu się teraz od strony ekonomicznej. Pieniądze, którym posługujemy się na co dzień, mają określoną wartość, nie dlatego, że rząd czy bank centralny ustalił kurs na określonym poziomie, ale dlatego, że spełniają pięć podstawowych funkcji:

  • Wymienialność (funkcja transakcyjna) - sprzedawca warzyw akceptuje złote, ponieważ wie, że bez problemu kupi za nie chleb, albo ulokuje je na bankowej lokacie. Jednostkę bitcoin możemy dziś zamienić na np. godzinę pracy grafika komputerowego z Indonezji, ale on za otrzymane wynagrodzenie nie kupi nowszego oprogramowania czy biletu autobusowego. Pojawia się problem jajka i kury - sprzedawcy nie zaczną akceptować bitcoinów z powodu niewystarczającej popularności wśród kupujących, kupujący nie zaczną używać tej waluty, dopóki nie zobaczą, że jest ona powszechnie akceptowalna.
  • Miernik wartości towarów - fakt, że na metce spodni widnieje kwota 150 zł, a w innym sklepie identyczny towar kosztuje 120 zł ma określoną wartość informacyjną. Przy nieprzewidywalnych, gwałtownych wahaniach kursów względem innych walut o kilkadziesiąt procent dziennie funkcja obrachunkowa nie może być spełniona.
  • Środek płatniczy - wymiana towaru lub usługi za ich ekwiwalent pieniężny nie musi następować w tym samym czasie, np. za meble czy telewizor możemy zapłacić w ratach, współpracujące firmy udzielają sobie kredytów kupieckich. Bitcoin sprawdza się doskonale tylko, jako alternatywa do zapłaty gotówkowej, głównie z powodu zmienności kursów i braku możliwości zabezpieczenia się na płynnym rynku przed ryzykiem kursowym (jeszcze nie powstał rynek opcji i kontraktów terminowych na BTN).
  • Czytaj dalej na następnej stronie
  • Gromadzenie wartości (funkcja tezauryzacji) - długoterminowe zaufanie do waluty sprawia, że lokowanie kapitału w złotych czy euro jest bezpieczniejsze i wygodniejsze niż zamiana wolnych środków na mniej płynne towary. System Bitcoin nie nadaje się dziś do przechowywania wartości - wypłatę otrzymywaną w złotych na BTN zamieniłby tylko wariat lub spekulant. Wpłacając pieniądze do banku mamy pewność, że dzięki państwowym gwarancjom otrzymamy je z powrotem nawet, gdy bank upadnie. Decentralizacja Bitcoin, która jest główną zaletą systemu, jest w tym przypadku wadą.
  • Wymiana międzynarodowa - Bitcoin działa tak długo, jak legalne pozostaje prowadzenie wirtualnych giełd zamieniających bitmonety na inne waluty. Obecnie każdy programista może za darmo pobrać kod źródłowy, który umożliwia uruchomienie lokalnego rynku, np. wymianę BTN na zł, lecz gdyby stało się to karalne, liczba śmiałków prawdopodobnie ograniczyłaby się głównie do pralni brudnych pieniędzy, przemytników i innych oszustów, dla których ryzyko prowadzenia operacji w BTN byłoby wciąż mniejsze niż potencjalne korzyści z anonimowości i ukrywania się przed fiskusem.

Wnioski

  1. Bitcoin to nie waluta, to protokół do przesyłania gotówki.
  2. Zmienność kursu, płytkość rynku i niepewne warunki wymiany sprawiają, że wycena przyszłej wartości jest niemożliwa.
  3. Mechanizm adopcji systemu, polegający na łatwym generowaniu monet na początkowym etapie i zwiększaniu trudności tej operacji w miarę wzrostu liczby użytkowników, to klasyczny model piramidy finansowej. W interesie osób, które "wykopały" bitmonety w pierwszych miesiącach funkcjonowania systemu, jest by do przedsięwzięcia dołączały rzesze nowych graczy wierzących w ideę waluty bez udziału chciwych banków i urzędników. Przy względnie stabilnej podaży, szybki wzrost popytu oznacza, że cena rośnie w kosmos - abstrakcyjne zapisy z ekranu monitora nabierają realnej wartości, ponieważ znajdują się chętni zamieniający BTN na konkretny towar lub inne waluty.
  4. Długoterminowa inwestycja w jednostki bitcoin na obecnym etapie mija się z celem, ponieważ system nie spełnia najważniejszych funkcji waluty.
  5. Bitcoin to raj dla szarej strefy. Największe zalety systemu są jednocześnie jego największymi wadami.
  6. Otwarta infrastruktura Bitcoin będzie w najbliższym czasie źródłem wielu innowacji, jednak utworzenie nowych jednostek zamiennych (BTN zamiast wykorzystania technologii do usprawnienia wymiany powszechnie akceptowanych walut) będzie czynnikiem hamującym rozwój systemu.
  7. Wbudowany mechanizm deflacji (maksymalna ilość bitmonet w obrocie nigdy nie przekroczy 21 mln sztuk) nie uwzględnia fluktuacji popytu i zmian prędkości obiegu pieniądza wewnątrz systemu i tym samym nie zapewnia jego stabilności w długim terminie. Podaż pieniądza powinna mieć możliwość dostosowania się do zewnętrznych warunków, w pewnych przypadkach drukowanie pieniądza jest ostatnią deską ratunku.
  8. Ze wzrostem liczby użytkowników wzrośnie liczba nadużyć. Użytkownicy chcący ominąć pośredników i zawierać anonimowo transakcje będą musieli, podobnie jak każdego dnia banki, stawić czoła wirusom, trojanom i hackerom.

Krok od otchłani

System Bitcoin do niedawna nie był niczym więcej niż pasjonującym wąską grupę programistów rozwiązaniem trudnej łamigłówki, polegającej na wykorzystaniu mocy obliczeniowej komputerów tworzących rozproszoną sieć do uwiarygodnienia transakcji i zabezpieczenia systemu przed niepożądanym użyciem.

Obecnie jest to realne narzędzie pozwalające przekazać w anonimowy sposób pieniądze pomiędzy dowolnymi osobami na świecie. W przyszłości Bitcoin może zmienić system finansowy podobnie, jak Wikipedia zmieniła sposób, w jaki poszukujemy informacji, a system Linux i ruch opensource wymusiły innowacje i zmieniły zasady gry w świecie technologii.

Obecnie system jest w fazie, kiedy technologią przestają się interesować wyłącznie technologiczni geekowie i pojawiają się pierwsi zwyczajni użytkownicy testujący czy gra jest warta świeczki, tzw. early adopters, np. sklepy internetowe czy autor tego tekstu posiadający w ramach eksperymentu na swoim koncie 1 BTN.

Największym problemem dla każdej nowej technologii (Bitcoin nie stanowi bynajmniej wyjątku) jest przeskoczenie otchłani dzielącej innowacyjnych eksperymentatorów od masowego rynku. Długoterminowa wizja projektu nie zakłada anarchistycznej rewolucji i obalenia banków. Strategia Bitcoin polega na rozpowszechnieniu bitmonet wśród wystarczająco szerokiej rzeszy użytkowników, aby uzyskać silną pozycję w negocjacjach z władzami w sprawie zalegalizowania systemu, np. w zamian za oddanie części kontroli (opodatkowanie transakcji, ograniczona anonimowość użytkowników?).

Jeśli blogerzy zaczną otrzymywać wynagrodzenie za ciekawe teksty w formie bitmonet, a symbol BTN zacznie pojawiać się na metkach towarów w galeriach handlowych, będzie to znak, że cel został przynajmniej częściowo osiągnięty. Dziś wykres tej niedoszłej waluty nosi wszelkie znamiona spekulacyjnej bańki.

Możliwa jest sytuacja, że w przyszłości system oczyści się z pierwszej fali spekulantów - naganiaczy, zmienność kursu ustabilizuje się, a o płynności rynku będzie decydować głównie liczba faktycznych transakcji wymiany bitmonet za coś wartościowego.

Łukasz Wróbel, Noble Securities

Private Banking
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »