Przedsiębiorcy przypominają, że za wzrost płacy minimalnej zapłacą oni, nie premier. "Te pieniądze nie pochodzą z budżetu"

Premier ogłosił wzrost płacy minimalnej, ale pieniądze na to będą musiały wyłożyć firmy czyli pracodawcy. A to dla pracowników - paradoksalnie - wcale nie musi być dobrą wiadomością.

  •  Od 2015 r. płaca minimalna wzrosła o ponad 100 proc., średnie wynagrodzenie w gospodarce - o połowę
  • W firmach usługowych płace to 40-60 proc. kosztów
  • W mniejszych miejscowościach płaca 60-70 proc. umów o pracę opiera się o płacę minimalną
  • Nawet niewielki wzrost płacy pracownika to dużo większy koszt dla pracodawcy
  • Firmy mogą redukować koszty, a więc i zatrudnienie

Seria podwyżek płacy minimalnej

Za nami już jeden mocny wzrost płacy minimalnej, a niedługo - trzy kolejne. 1 stycznia 2023 r. płaca minimalna wzrosła z 3010 zł do 3490 zł brutto, a od 1 lipca 2023 r. wyniesie 3600 zł. Oznacza to wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem o 19,6 proc. W przyszłym roku nastąpią dwie kolejne podwyżki - najpierw do 4242 zł brutto (od 1 stycznia), a potem do 4300 zł (od 1 lipca). Łącznie 2024 rok przyniesie więc wzrost płacy minimalnej o kolejne 23,2 proc. wobec stycznia 2023 roku, a w sumie oznacza to wzrost o ponad 40 proc. od stycznia 2021 roku.

Reklama

Konfederacja Lewiatan zwraca uwagę, że w latach 2015 - 2022 minimalne wynagrodzenie wzrosło z 1750 zł. do 3600 zł. czyli o 105 proc. gdy w tym samym czasie przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wzrosło o nieco ponad 50 proc.

- To absurdalne, że rząd uznaje podniesienie płacy minimalnej za swoją zasługę i wiąże ją ze stanem finansów publicznych, choć jedno z drugim nie ma nic wspólnego i to pracodawcy muszą teraz znów sięgnąć do kieszeni, te pieniądze nie pochodzą z budżetu - podkreśla w rozmowie z Interia Biznes dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych.

Ile realnie dostanie pracownik? Ile zapłaci za to pracodawca?

Powszechnie wiadomo, że od kwoty brutto odliczana jest zaliczka na podatek dochodowy oraz składki ZUS - emerytalna, rentowa i chorobowa, ale wcale nie tak wielu pracowników ma świadomość, że dodatkowe koszty ponosi też pracodawca. 

Jak wylicza Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy inFakt, przy płacy minimalnej na poziomie 3010,00 zł w 2022 r. pracownik otrzymywał na konto 2363,56 zł, ale pracodawcę kosztowało to 3626,46 zł. Po wzroście płacy minimalnej od stycznia 2023 r. do 3490,00 zł brutto, pracownik dostawał do kieszeni 2709,48 zł, ale całkowity koszt pracodawcy wynosił już 4204,75 zł. Z 3600,00 zł brutto od lipca tego roku pracownik otrzyma na rękę 2783,86 zł, tyle że dla pracodawcy całkowity koszt wyniesie 4337,28 zł. 

Skoro od stycznia 2024 r. płaca minimalna wzrośnie do 4242,00 zł. brutto, to pracownik otrzyma przelew na 3221,98 zł, jednak dla pracodawcy koszty wzrosną do 5110,76 zł. Wreszcie, po kolejnej podwyżce od lipca 2024 r., gdy minimalne wynagrodzenie wzrośnie do 4300,00 zł brutto, żeby pracownik otrzymał na rękę 3261,53 zł, jego pracodawca będzie musiał wydać 5180,64 zł. W sumie zatem minimalne pobory pracownika od końca 2022 r. do końca 2024 r. wzrosną o 897,97 zł, ale jego pracodawca będzie musiał zapłacić za to dużo - aż o 1554,18 zł więcej.

- Wzrost od stycznia 2024 r. jest spory, bo aż o 642 zł, ale dla pracodawców to wzrost na jednego pracownika o 773 zł. Powstaje pytanie, czy w styczniu nie będzie tzw. cięć w etatach. Przykładowo gdy dziś 6 pracowników generuje koszt 25,2 tys. zł., to od stycznia ci sami pracownicy będą już oznaczali wydatek rzędu 30,6 tys. zł. Pracodawca, który zdecyduje się na redukcję jednego etatu od stycznia, pozostanie na zbliżonym poziomie wynagrodzeń, bo wyniesie ono 25,9 tys. zł. Redukcja 1 etatu na 6 może się okazać dla wielu lekiem na podwyżkę płacy minimalnej i nie jest to dobra informacja dla pracowników. Na taki ruch mogą zdecydować się firmy, które już dziś ledwo spinają budżet, a po podwyżce od stycznia mogłyby generować straty - mówi Interii Biznes Piotr Juszczyk.

"Centralne sterowanie płacami"

- Przedsiębiorcy będą musieli zrekompensować to sobie wyższymi dochodami - pytanie jak to zrobić? Ci z nich, którzy zatrudniają pracowników na płacę minimalną, działają w sektorach, gdzie konkurencyjność oparta jest o cenę i nie jest łatwo podnieść ją o 5, 10 czy 15 procent. Jeśli nawet uda się zachować rentowność to za cenę odłożenia inwestycji czyli rozwoju. A szara strefa rozkwitnie - mówi Interii Biznes Tomasz Urbański, założyciel i prezes Coniveo.

- Z perspektywy Warszawy może wydawać się, że nie jest to wielki problem, ale będzie nim w małych i średnich przedsiębiorstwach, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i na obszarach wiejskich. Rządowe dane pokazują, że właśnie tam 60-70 proc. umów o pracę opiera się o płacę minimalną. Nikt nie zrobił analiz co się teraz stanie. Można powiedzieć, że rząd nie wiedząc co się dzieje np. w piekarni w małym mieście centralnie steruje w niej płacami nie patrząc na rachunek ekonomiczny czy na sytuację danej firmy, a przecież wiele z nich już ledwo żyje po podwyżkach cen energii. Tyle że energia to średnio raptem 10 proc. kosztów, a płace w firmach usługowych aż 40-60 proc. kosztów. A przed nami spowolnienie gospodarcze - podkreśla dr Sławomir Dudek.

- Podwyżka minimalnych wynagrodzeń wpłynie też na całą siatkę płac w firmie. Pracownicy, którzy mają wyższe kwalifikacje i doświadczenie nie chcą przecież zarabiać tyle samo, co pozostali, te proporcje w miejscu pracy muszą być zachowane. To musi jednak oznaczać zwiększenie funduszu płac i podwyżkę kosztów działania całego przedsiębiorstwa. A przecież to samo dotyczyć będzie naszych kooperantów, więc towary czy usługi, jakie od nich kupujemy, też będą coraz droższe - dodaje Tomasz Urbański.

"Testujemy wyporność polskiej gospodarki"

- Dla mnie to po prostu łatanie dziury budżetowej, bo wszystkie daniny przecież też pójdą w górę i państwo zarobi na ZUSie itd.. W zeszłym roku - co przeszło praktycznie bez echa - kilkaset tysięcy spółek komandytowych dotknął dodatkowy podatek ze stawką 25 proc. Proszę sobie wyobrazić co stałoby się w kraju, gdzie pensje obniżono by o 25 proc. - bunt to mało powiedziane. A właśnie to się u nas dzieje i podwyżka płacy minimalnej to tylko element większej całości. Testujemy "wyporność" polskiej gospodarki - podsumowuje prezes Coniveo.

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »