Wydarzenia minionego tygodnia
W czerwcu br. deficyt na rachunku obrotów bieżących wyniósł 376 mln USD, wobec 550 mln USD w maju br. i 950 mln USD w czerwcu ub.r. mld USD.
Wartość deficytu (liczonego jako 12-miesięczna suma krocząca) w relacji do PKB spadła w
czerwcu do ok. 3,7% z ok. 4,0% w poprzednim miesiącu i 5,3% w czerwcu ub.r.
Deficyt handlowy w czerwcu spadł niewiele poniżej 700 mln USD z 900 mln USD
w czerwcu ub. r. Wartość eksportu w ujęciu płatniczym wyniosła w czerwcu blisko
2,7 mld USD (wobec blisko 2,5 mld USD w maju ub. r.), co, tak jak w poprzednich
dwóch miesiącach., dało stosunkowo wysoki wzrost eksportu w ujęciu rocznym
(8%). W czerwcu odnotowano stabilizację wartości dolarowej importu na poziomie
z czerwca ubiegłego roku (3,4 mld USD).
Wynik czerwcowego deficytu okazał się zdecydowanie niższy od naszych (730
mln) i rynkowych (630 mln USD) oczekiwań. W przypadku naszych prognoz na
przeszacowanie czerwcowego deficytu bieżącego wpłynęło głównie założenie o
wystąpieniu w czerwcu wysokiego deficytu w kategorii dochody). Sądziliśmy, że
będzie to efekt (zaobserwowanego w czerwcu ub.r.) transferu przez inwestorów
zagranicznych dywidend z inwestycji bezpośrednich w Polsce. Okazało się jednak,
że w czerwcu br. saldo dochodów wyniosło .130 mln USD wobec .412 mln USD w
czerwcu ub. r. Przyczyny takiego stanu mogą być następujące: w związku ze
słabymi wynikami przedsiębiorstw przemysłowych odnotowanymi w ub. r., a
wynikającymi z niskiego wzrostu gospodarczego, firmy wypłaciły mniejsze
dywidendy udziałowcom i przez to transfer zysków za granicę był mniejszy niż rok
temu, nie można wykluczyć, że pewna część transferu zysków zostanie
dokonana w lipcu i sierpniu. Odnośnie pozostałych składowych rachunku obrotów
bieżących, deficyt handlowy okazał się zgodny z naszymi oczekiwaniami. Wg
naszych szacunków kolejny z rzędu wysoki wynik dynamiki eksportu jest w dużej
mierze rachunkowym wynikiem wzmocnienia euro wobec dolara (przy założeniu,
że większość płatności w eksporcie realizowana jest w euro). Powyższe dane nt.
handlu zagranicznego wskazują na bardzo słaby popyt wewnętrzny, w
szczególności inwestycyjny. Nie sądzimy, by do końca roku popyt wewnętrzny
mógł znacząco pobudzić import, stąd tez szacujemy, że na koniec br. deficyt w
obrotach bieżących nie powinien przekroczyć 4% PKB. Duża dysproporcja w
dynamice eksportu i importu (na korzyść eksportu) wskazuje na to, że także w II
kw. br. eksport netto będzie stymulatorem wzrostu PKB.
Agencja ratingowa Standard & Poor.s obniżyła wartość ratingu
długoterminowego dla polskich obligacji złotowych z "A+" do "A".
Jednocześnie agencje ratingowe Moody.s i Fitch zdecydowały się na utrzymanie
ocen nadanych Polsce (na poziomie .A+.). Wg uzasadnienia S&P podjęcie takiej
decyzji zostało spowodowane:
- utrzymującym się wysokim deficytem finansów
publicznych,
- planowanym przez rząd zwiększeniem poziomu długu publicznego
(wg szacunków S&P zadłużenie w 2004r. wyniesie ok. 47,5% PKB). Agencja
przewiduje, że w perspektywie średnioterminowej największym zagrożeniem dla
polityki fiskalnej w Polsce będą:
- malejące wpływy z prywatyzacji, koszty
wstąpienia Polski do UE. Jednocześnie S&P zdecydowała się na podtrzymanie
długoterminowego ratingu dla polskich obligacji denominowanych w walutach
obcych na poziomie BBB+. Obydwie oceny (zarówno dla obligacji złotowych, jak i
euroobligacji) otrzymały ocenę perspektywy rozwoju sytuacji jako .stabilną.. Po
ostatniej obniżce długoterminowy rating polskich obligacji złotowych jest o jeden
punkt gorszy od węgierskich (A+) i o dwa punkty niższy od czeskich (AA-),
jednakże polskie obligacje utrzymały się w kategorii inwestycyjnej (najniższa ocena
w tej kategorii to BBB-, czyli 4 stopnie mniej od bieżącej oceny Polski).
Należy zauważyć, że pod koniec maja br. Standard & Poor's przestrzegł rząd
przed podejmowaniem działań ożywiających gospodarkę bez kontynuacji reform
strukturalnych i restykcyjnej polityki fiskalnej, której pogorszenie mogłoby skłonić
agencję do rozważenia zmiany stabilnej, perspektywy ratingu Polski, stąd też
trudno wiązać ostatnią obniżkę ratingu ze zmianą na stanowisku ministra finansów.
Wynika z tego, że projekt obniżki ratingu Polski był przygotowany wcześniej i
agencja czekała na wyniki prac nad budżetem na 2003 r. W związku z brakiem
radykalnej zmiany po stronie wydatkowej agencja uznała, ze w przypadku
niespełnienia się pozytywnego scenariusza rozwoju gospodarczego utrzymanie
dyscypliny finansowej państwa będzie bardzo trudne i grozi kryzysem finansów
publicznych. W świetle zdecydowanych zapewnień ministra finansów G. Kołodko o
woli ograniczenia deficytu budżetowego do 3% w perspektywie 2005 r., obniżenie ratingu należy uznać za swego
rodzaju votum nieufności dla nowego ministra finansów, gdyż agencja nie zdecydowała się poczekać na efekty
zapowiedzi nowego ministra (odnośnie konsekwencji dla rynku finansowego patrz poniżej).
Nawiązując do obniżki ratingu Polski przez agencję Standard & Poor.s, prezes Balcerowicz stwierdził, że w związku ze wzrostem znaczenia populistycznych nastrojów w rządzącej koalicji oczekiwane ożywienie gospodarcze może stanąć
pod znakiem zapytania. Uznał on także, że obniżka ta stanowi ostrzeżenie dla rządu, a jeśli stan finansów publicznych
nie ulegnie poprawie kolejne obniżki ratingów mogą doprowadzić do wzrostu długoterminowych stóp procentowych. L.
Balcerowicz zasugerował, że będzie dalej walczył z presją popytową ze strony sektora publicznego, mimo że inflacja
spadła już bardzo znacząco.
Pomimo dość ostrej retoryki ze strony prezesa NBP, podtrzymujemy nasze oczekiwania, że do kolejnej redukcji stóp
procentowych (o 50 pkt. baz.) dojdzie na najbliższym posiedzeniu RPP. Uważamy, że w świetle powyższych
wypowiedzi, deklaracje ministra finansów co do zamiarów redukcji przyszłorocznego deficytu budżetowego zostaną
przyjęte z aprobatą przez członków RPP. Ponadto w związku z ostatnimi danymi z USA i strefy euro, pogorszyły się
perspektywy rozwoju gospodarki światowej (a zatem i polskiej), co stanowi dodatkowy argument za obniżką stóp.
W udzielonym dla Financial Times wywiadzie minister Kołodko zapewnił, że obniżka ratingu długu Polski nie
ma nic wspólnego z programem gospodarczym rządu. Minister finansów zaprezentował również główne elementy
swojego programu, do których należą: zmniejszenie przyszłorocznego deficytu do poziomu 4,9% PKB oraz do poniżej
3% w 2005 roku; przywrócenie Polski na ścieżkę szybkiego wzrostu na poziomie około 5-7%; utrzymanie niezależności
banku centralnego. Zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapowiedziami G.Kołodko wyraził opinię, że wszelkie
zmiany w systemie kursowym będą dokonywane przez rząd jedynie w porozumieniu z Narodowym Bankiem
Polskim. Ponadto, stwierdził także, że chociaż żałuje, że do obniżki ratingu już doszło, to jednak wierzy, że rynki będą w
stanie prawidłowo ocenić kondycję polskiej gospodarki oraz perspektywy jej rozwoju.
Prezes Głównego Urzędu Statystycznego przyznał, że w drugim kwartale br. wzrost PKB może być wyższy
niż 0,5%, które zanotowano w pierwszym kwartale.
Według naszych szacunków wzrost PKB w II kwartale wyniesie 0,8%, na co złoży się przede wszystkim wzrost
kontrybucji eksportu netto do 0,8 pkt. proc. (wobec 0,5 pkt. proc. w I kw.), oraz wzrost spożycia indywidualnego o 2,5%.
Według ministra finansów, G. Kołodki, w lipcu inflacja spadnie poniżej 1,5% r/r. Wcześniej, po publikacji
danych o cenach żywności w pierwszej połowie lipca MF prognozowało inflację na poziomie 1,4% r/r. Natomiast prezes
NBP, L. Balcerowicz, stwierdził, że do końca roku inflacja pozostanie na niskim (chociaż wyższym niż obecnie) poziomie,
a w grudniu ukształtuje się w przedziale wyznaczanym przez granice nowego celu inflacyjnego (tzn. 2-4% r/r).
Szacunki te są zgodne z naszymi prognozami. Uważamy, że do spadku inflacji do poziomu 1,4% przyczyni się przede
wszystkim sezonowy spadek cen warzyw, wynikający z utrzymujących się dobrych warunków pogodowych, oraz brak
presji popytowej w pozostałych kategoriach. Z drugiej strony, spadek ten będzie wyhamowywany przez tendencje
wzrostowe na rynku paliw oraz wyższe ceny energii elektrycznej a także wyższe ceny biletów kolejowych.