Zatrzymać w biegu
W ostatnich czterech latach sprywatyzowano niewiele firm, choć wpływy do budżetu biły wszelkie rekordy. A wszystko dlatego, że wybrano najłatwiejszą drogę - sprzedawano srebra rodowe.
Prywatyzowano "po kawałku", w efekcie czego mamy dziś całkiem pokaźny sektor państwowo-prywatny, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy. Ktoś z polityków lewicy powiedział, że obecny rząd zostawia po sobie "rozpapraną" prywatyzację. Święta prawda. Ale z drugiej strony, gdy urzędująca od kilku miesięcy minister skarbu chce tę prywatyzację porządkować, kończąc rozmowy z potencjalnymi inwestorami i finalizując transakcje, na lewicy rozlegają się głosy, by rząd powstrzymał się od wiążących decyzji. Wysuwany jest argument, że rząd podchodzi do prywatyzacji w sposób czysto fiskalny. Niewątpliwie pani minister chce dostarczyć budżetowi jak najwięcej pieniędzy, ale trudno nazywać finalizację transakcji wyprzedażą za wszelką cenę.
Chodzi o PZU, PKN Orlen i Rafinerię Gdańską. SLD, jak słyszymy, najchętniej połączyłoby Orlen z Rafinerią Gdańską w jeden narodowy koncern naftowy. To błąd. Nie tylko dlatego, że RG potrzebuje zasobnego i silnego inwestora (latami szukano go bezskutecznie), ale także dlatego, że tworzenie państwowych monopoli nie jest korzystne ani dla rynku, ani dla gospodarki. Program prywatyzacji nie może polegać na tym, by zatrzymać transakcje w biegu.