Złoty, obligacje i akcje w dół

Kolejny nerwowy dzień na rynku walutowym. Złoty stracił wczoraj 8 groszy wobec euro i 7 wobec dolara. Sporo straciły obligacje. Pospadały także indeksy giełdowe. Przyczyną tych spadków była seria złych informacji. Zaczęło się od kiepskich danych o wykonaniu budżetu we wrześniu, a skończyło na pogłoskach o możliwym odwołaniu premiera Leszka Millera.

Kolejny nerwowy dzień na rynku walutowym. Złoty stracił wczoraj 8 groszy wobec euro i 7 wobec dolara. Sporo straciły obligacje. Pospadały także indeksy giełdowe. Przyczyną tych spadków była seria złych informacji. Zaczęło się od kiepskich danych o wykonaniu budżetu we wrześniu, a skończyło na pogłoskach o możliwym odwołaniu premiera Leszka Millera.

Złoty zaczął tracić na wartości od samego rana. Dolar na zamknięciu w środę kosztował 3,89 zł, a euro - 4,54 zł. Wczoraj rano obie waluty kosztowały już o 4 grosze więcej.

Problemy z budżetem

Najczęściej wskazywanym powodem spadku złotego były dane o wykonaniu budżetu we wrześniu. Wprawdzie pojawiły się w środę, jednak rynek zareagował na nie wczoraj. Dochody budżetu są gorsze od zaplanowanych, jednak fatalne okazały się dane o finansowaniu deficytu w ubiegłym miesiącu. Budżet miał bowiem problemy ze sprzedażą obligacji, w rezultacie resort finansów wykorzystał prawie całą lokatę w NBP. O ile na koniec sierpnia wynosiła 5,2 mld zł, to na koniec września zostało niecałe 2 mld zł. Na dodatek stan środków na rachunkach budżetowych wyniósł nieco ponad 1 mld zł. Inwestorzy uznali, że wszystkie te informacje oznaczają, że w kasie państwa widać dno i budżet może mieć problemy z płynnością.

Reklama

Resort finansów od samego rana zabrał się do dementowania tych informacji. - Nie ma zagrożenia dla płynności budżetu - mówił minister finansów Andrzej Raczko. Jako jedno ze źródeł przychodów wskazał zahamowaną ostatnio prywatyzację. - Minister finansów uzyskał informację na temat przychodów prywatyzacyjnych, które mają w tym roku wynieść 4,5 mld zł - dodał. Do tej pory przychody z prywatyzacji wyniosły zaledwie 1,4 mld zł.

Kłopoty z przetargami

Spadek złotego pociągnął za sobą przecenę na rynku obligacji. Papiery spadły na tyle mocno, że fiaskiem zakończył się dodatkowy przetarg obligacji pięcioletnich. O ile w środę bez problemu znaleźli się nabywcy na papiery o wartości 1 mld zł po średniej cenie 997,23 zł za sztukę, to wczoraj nie było już chętnych na dodatkowe 200 mln zł.

- Te papiery można było kupić taniej na rynku - komentowali dealerzy.

Resort finansów, zaniepokojony sytuacją, przesunął termin najbliższego przetargu zamiany obligacji. Jednak zanim inwestorzy zdążyli przeanalizować wyniki przetargu, w rynek uderzyły następne złe informacje.

Miller może odejść

Wśród inwestorów rozeszła się plotka, że premier Leszek Miller może zostać odwołany lub, że zrezygnował. Podobno przyszła ona z Londynu. Według kolportowanego scenariusza, odwołanie obecnego premiera miałoby być wynikiem nacisków tzw. baronów, czyli przywódców regionalnych organizacji SLD. Następcą obecnego szefa państwa miałby zostać Józef Oleksy, obecnie szef SLD na Mazowszu.

Ta informacja tylko przyspieszyła spadki złotego. W rezultacie o godz. 15.00 dolar kosztował już 3,97 zł, a euro 4,61 zł (mniej więcej o 2 gr więcej niż dwie godziny wcześniej). Plotkę o rezygnacji zdementował rzecznik rządu Marcin Kaszuba. - To nie jest prawda, że premier zrezygnował - mówił. - Nic mi nie wiadomo, żeby chciał rezygnować. Także Jerzy Jaskiernia, szef klubu SLD, dementował pogłoski o rezygnacji L. Millera, a J. Oleksy nazwał je spekulacjami.

Wniosek nieufności wobec Hausnera

Część analityków uznała, że nie tylko plotka o odejściu premiera pogrążyła złotego i polskie obligacje. Pojawiła się bowiem również informacja, że Liga Polskich Rodzin zgłosiła wniosek o wotum nieufności wobec wicepremiera Jerzego Hausnera.

- Nasz wniosek jest wynikiem sprzeczności pomiędzy założeniami budżetu i koncepcjami cięć w wydatkach publicznych a zapowiedziami rządu z okresu kampanii referendalnej - wyjaśnił lider LPR Roman Giertych.

Szybko się okazało, że wniosek może liczyć na poparcie innych partii. Podpisali się pod nim bowiem przedstawiciele PSL i Samoobrony.

Ta informacja mogła wystraszyć część inwestorów zagranicznych. Obawiają się, że odwołanie J. Hausnera mogłoby oznaczać koniec planów reformy finansów publicznych, która i tak przez wielu uznawana jest za zbyt płytką i niepewną.

To, czy J. Hausner zostanie odwołany, zależy przede wszystkim od sytuacji w SLD. Jeśli część posłów z tego ugrupowania poprze wniosek, może się to skończyć dymisją wicepremiera. Czy to jest możliwe? Analitycy z jednej strony zwracają uwagę na środową wypowiedź Izabelli Sierakowskiej z SLD (domagała się stworzenia nowego rządu), która oznacza narastanie opozycji wobec L. Millera w partii. Poza tym wczoraj - podczas obrad Komisji Finansów Publicznych, zdominowanej przez SLD - doszło do przegłosowania 50--proc. stawki podatkowej dla najlepiej zarabiających. Może to oznaczać, że premier przestaje panować nad partią.

Złoty dalej w dół

Wszystkie te informacje spowodowały, że około godziny 17.00 za dolara inwestorzy płacili 4,97 zł, a za euro - 4,62 zł. Mocno spadła też rentowność obligacji. W niektórych przypadkach nawet o 0,1 pkt proc.

GPW zareagowała równie nerwowo

W ciągu kwadransa od ukazania się pogłoski o dymisji premiera Millera WIG20 spadł o przeszło 2%. Kontrakty przejściowo traciły ponad 4%.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: SLD | obligacje | problemy | W dół | złoty | resort | inwestorzy | rana | resort finansów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »