Boom na tańsze i większe mieszkania na przedmieściach
Kurcząca się podaż i bardzo wysokie ceny mieszkań w dużych miastach spowodowały znacznie większe niż dotychczas zainteresowanie deweloperów i kupujących inwestycjami na obrzeżach miast. Zmiana systemu pracy i nauki na zdalną czy hybrydową zaowocowała tym, że Polacy bardziej docenili uroki życia w otoczeniu zieleni i na większym metrażu. Dlatego coraz częściej decydują się na przeprowadzkę za rogatki miasta, gdzie za te same pieniądze mogą kupić 3-pokojowe mieszkanie z ogródkiem zamiast ciasnej kawalerki w ścisłym centrum. Co jeszcze wpływa na ten popyt?
To, że wielu z nas nie musi codziennie rano wstawać i jechać do biura, bo od dwóch lat, tym biurem są nasze domy i mieszkania, zupełnie zmieniło optykę na miejsce zamieszkania. Kiedyś kupowaliśmy mieszkania blisko pracy, żeby nie tracić czasu na dojazdy i stanie w korkach. Również zmiana miejsca zamieszkania podyktowana była najczęściej sytuacją zawodową lub powiększeniem rodziny. Teraz to się zupełnie zmieniło.
- Większe zainteresowanie rynkiem mieszkaniowym na przedmieściach to globalny trend. Niewątpliwie pandemia miała wpływ na popyt na nieruchomości w tych rejonach. Decydując się dziś na zakup mieszkania bardziej zwracamy uwagę na możliwość obcowania z naturą, większy metraż, w którym znajdzie się przestrzeń na miejsce do pracy, czy nawet nieduży gabinet. Ważniejszy jest dziś nawet niewielki ogródek czy słoneczny taras niż położenie nieruchomości w prestiżowej dzielnicy - zauważa Katarzyna Tworska, dyrektor zarządzająca redNet 24.
Znalezienie własnego "M" w przystępnej cenie w centrum miasta to dziś nie lada wyzwanie. Średnie ceny nowych mieszkań w dużych miastach przekraczają już dziś 10 tys. zł za m kw., a w Warszawie ta średnia zbliżyła się do 12 tys. zł za metr. Kupujących mimo wysokich cen wciąż nie brakuje, jednak nie każdego na to stać. To właśnie dla osób o mniej zasobnych portfelach deweloperzy tworzą osiedla na zielonych terenach podmiejskich.
- Polacy, jeśli już zaoszczędzą, wolą zainwestować w tańsze mieszkanie na obrzeżach niż wynajmować droższe w mieście. Poza niższym kosztem i większym metrażem peryferia miast mają także wiele innych zalet, jak chociażby czystsze powietrze, otwarte osiedla otoczone zielenią, z bogatą częścią rekreacyjną i wspólnotą sąsiedzką. W ostatnim czasie wzrósł także popyt na domy. Ich ceny na tle mieszkań wyglądają niezwykle atrakcyjnie, dlatego też deweloperzy zwiększają budowę domów jednorodzinnych w takich lokalizacjach - zauważa Maciej Dymkowski, prezes zarządzający serwisem tabelaofert.pl.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Oprócz względów finansowych, wpływ na rosnący popyt na nieruchomości na obrzeżach miast, ma starzejące się społeczeństwo. Dzieci opuszczają rodzinne gniazda, a rodzice, którzy zostają sami w dużych mieszkaniach czy domach, często decydują się na przeprowadzkę za miasto. Najstarsi również wolą wieść spokojne życie, z dala od miejskiego zgiełku. W centach miast wynajmują lub kupują mieszkania zdecydowanie częściej młodzi ludzie, studenci czy obcokrajowcy.
- Demografia to jeden z czynników kształtujących rynek nieruchomości. Ludzie z tzw. powojennego wyżu demograficznego wchodzą w wiek senioralny. Większość z takich osób dysponuje własnymi, dużymi mieszkaniami rodzinnymi lub domami i myśląc o spokojnej jesieni życia, decydują się na ich sprzedaż i przeprowadzkę na przedmieścia otoczone zielenią, lasami, a niekiedy jeziorami - podkreśla Katarzyna Tworska.