Czy kredyt 0 proc. zastąpi poprzednika? Politycy odpowiadają
Trzeba stworzyć spójną i długofalową strategię mieszkaniową dla Polski, odblokować grunty pod zabudowę, skończyć z nieuprawnionymi odwołaniami od decyzji administracyjnych - to postulaty branży deweloperskiej i ekspertów na pierwsze 100 dni nowego rządu. Przedstawiciele partii, które będą tworzyć koalicję pytani byli także o to, co dalej z "kredytem 2 proc." i w jakiej formie może zostać wprowadzony jego następca czyli "kredyt 0 proc.".
- W pierwszej kolejności - już dziś - potrzebna jest deklaracja rządu w zakresie utrzymania finansowania SIM-ów (TBS-ów), a także jasna informacja, czy program Bezpieczny Kredyt 2 proc. będzie kontynuowany. Trzecim kluczowym sygnałem powinno być określenie stanowiska w sprawie zamrożonych gruntów mieszkaniowych należących do spółek Skarbu Państwa, czy Krajowego Zasobu Nieruchomości - podkreślał Konrad Płochocki, przewodniczący Platformy Mieszkaniowo-Budowlanej Pracodawców RP, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Jak tłumaczy, deweloperzy chcieliby ruszać z większą liczbą budów, ale boją się, co się stanie w 2024 roku jeśli wygaśnie program kredyt 2 proc. i czy nie zostaną z mieszkaniami, których budowę rozpoczęli, bo nie będzie na nie klientów. Dlatego podejmują te decyzje ostrożnie i mówią, że przy jasnej deklaracji byliby bardziej chętni do ich uruchamiania. I o takie jasne deklaracje byli proszeni politycy obecni na debacie.
- Nie jesteśmy zwolennikami tego rozwiązania (kredyt 2 proc.-red.), możemy zobaczyć, jak działa na rynku przez ostatnie miesiące i wzrost cen mieszkań jaki wywołał, choć nie jest to jedyna przyczyna, bo rynek ruszył po okresie zastoju w pandemii. Kredyt 2 proc. czy 0 proc. jest dla osób, które mają zdolność, ale te które najbardziej potrzebują mieszkań najczęściej nie mają zdolności kredytowej. Mam na myśli głównie młode osoby, które są skazane na wynajem na rynku, a to w dużych miastach, zwłaszcza przy obecnych stawkach, przekracza ich możliwości finansowe, bo często pochłania ponad 70 proc dochodów - mówi Anna Maria Żukowska z Lewicy.
Przedstawiciele koalicji powyborczej sygnalizują też, że na razie trudno o jasne deklaracje, bo nie mają wiedzy w jakiej kondycji finansowej państwa przejmą władzę.
- O tym jaki będzie program mieszkaniowy i jakie będą warunki rynku, będzie decydował nowy rząd, a na to musimy poczekać. Prawdopodobnie finanse państwa nie będą w dobrym stanie, więc dużym wyzwaniem będzie także zorganizowanie wsparcia mieszkalnictwa, szczególnie adresowanego do osób znajdujących się w luce czynszowej czyli osób o średnich lub umiarkowanych dochodach. Poprzedniemu rządowi nie udało się zaadresować żadnego skutecznego programu - mówi Hanna Gill-Piątek z KO.
I sygnalizuje jeden z kluczowych elementów do rozstrzygnięcia.
- Jednym z kluczowych pytań i wiecznym problemem jest to czy budowa mieszkań wspieranych ze środków publicznych powinna na końcu prowadzić do własności. Dyskusji na ten temat jest dużo, oczywiście trzeba uwzględnić to, że funkcjonujemy w określonych warunkach społeczno-kulturowych. Niezależnie od tego jak nowy rząd to ureguluje, powinno być to uregulowane stabilnie, bo kluczem do prowadzenia polityki jest stabilne otoczenie regulacyjno-prawne. Nie można zmieniać priorytetów "od ściany do ściany" - dodaje Hanna Gill-Piątek.
Z wypowiedzi polityków wynika, że nie ma jeszcze decyzji co dalej z zapowiedzią darmowego kredytu.
- Jako Koalicja Obywatelska proponowaliśmy i proponujemy kredyt 0 proc., natomiast uczciwie muszę zaznaczyć, że ten punkt nie jest elementem umowy koalicyjnej i w tym zakresie będą trwały dyskusje na gruncie nowej Rady Ministrów i to jest kwestia, która będzie przedmiotem debaty wewnętrznej w rządzie - przyznaje Paweł Bliźniuk poseł Koalicji Obywatelskiej.
Zwolennikiem kontynuowania programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. jest jego autor Waldemar Buda, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były już minister rozwoju.
- Ten program nie wpłynął na wzrost cen nieruchomości, umożliwił natomiast zakup mieszkań wielu osobom. Program powinien być kontynuowany nie tylko w najbliższym czasie, ale przez lata - uważa były minister.
W najmniejszym stopniu nie jest to kredyt 2 proc., ale podaż mieszkań, która wynika z podaży gruntów, cen gruntów - twierdzi Waldemar Buda.
Jacek Tomczak z PSL, uważa, że ostatnie osiem lat, jeśli chodzi o sensowne programy mieszkaniowe, były stracone.
- Jedyny, który wyszedł to Kredyt 2 proc., ale nie zadziałał tak, jakbyśmy chcieli. Rząd w grudniu 2022 ogłosił program i w efekcie Polacy wstrzymali się z kupnem mieszkań, mieliśmy spadek inwestycji deweloperskich, po czym nagle mieliśmy "fajerwerki" na wybory i kredyt 2 proc., który de facto wraca do idei programu MdM (Mieszkanie dla Młodych - red). My zaproponowaliśmy program Własny Kąt, który daje wsparcie wkładu własnego i kredyt regulowany 1,5 proc. - mówi Jacek Tomczak. - To co zabiło polskie mieszkalnictwo, to wysoka inflacja, za którą w dużym stopniu odpowiada polski rząd - dodaje przedstawiciel PSL.
Zdaniem Hanny Gill-Piątek, nie ma wątpliwości, że to kredyt 2 proc. nakręcił wzrost cen, bo impuls popytowy nie spotkał się z narzędziami podażowymi, które by zwiększały możliwość powstania większej liczby mieszkań czy gruntów pod budownictwo mieszkaniowe. Czy sprawiedliwy społecznie jest program, który nie ma górnych limitów dochodowych? - pyta. Jej zdaniem kredyt 2 proc. działa krótkotrwale i negatywnie na rynek.
- Jeżeli chodzi o kredyt 0 proc., to nie został dokładnie sprecyzowany i można go tak zmoderować, jeśli chodzi o kryteria, zarówno dochodowo, terytorialnie jak i być może co do adresowania w konkretne inwestycje. Zadaniem nowego rządu - jeśli tego typu narzędzi będzie kontynuowane np. w postaci kredytu 0 proc., jest takie skonfigurowanie, żeby po pierwsze nie było jedynym instrumentem działania państwa na rynku mieszkaniowym jak teraz, ale dodatkowym, bardzo dokładnie skierowanym do osób które zarabiają np. dwie najniższe krajowe i które nigdy nie miałyby zdolności kredytowej - mówi Hanna Gill-Piątek.
Monika Krześniak-Sajewicz