Czy po słabym 2014 roku czeka nas odbicie?

W marcu o dopłaty w MdM zwróciło się ponad 1900 osób. Program cieszył się rekordowym zainteresowaniem. Również w kwietniu odnotowano bardzo dobre wyniki. Czy to oznacza, że po słabym 2014 roku MdM czeka teraz odbicie?

Wskazują na to dobre dane z miesięcy wczesnowiosennych, ale pamiętajmy, że podobnie było rok temu. Marzec 2014 również był rekordowy, choć później popularność MDM stopniowo malała. Obecnie wszystko wskazuje na to, że tegoroczne wyniki będą lepsze niż w zeszłym roku.

Z ostatniego raportu Amron - Sarfin dla Związku Banków Polskich za pierwszy kwartał 2015 wynika, że banki w tym czasie zaakceptowały 4 481 wniosków, udzielając dofinansowania na łączną kwotę 105,9 mln zł (o 0,7 proc. więcej niż w poprzednim kwartale). Choć kwartalne wyniki nie różnią się zasadniczo, to jednak w ujęciu miesięcznym widać wyraźne ożywienie - w marcu zaakceptowano rekordową liczbę wniosków, bo aż 1 973 na kwotę 46,76 mln zł. Również dane z kwietnia wskazują na rosnącą popularność programu. W kwietniu do Banku Gospodarstwa Krajowego wpłynęło 1856 wniosków. Tym samym tegoroczny limit środków wykorzystano już w 34 procentach. To procentowo prawie tyle samo, ile w zeszłym roku wykorzystano przez całe 12 miesięcy (35 proc. z puli na 2014).

Reklama

Co prawda ciągle udział kredytów w MdM w całej akcji kredytowej nie jest duży (wg Amron - Sarfin, w okresie od stycznia 2014 roku do końca marca 2015 roku wyniósł 7,43 proc. w ujęciu wartościowym i 8,47 proc. w ujęciu ilościowy) to jednak można mówić o wyraźnie widocznym ożywieniu.

Najwięcej dopłat - tradycyjnie - trafia tam, gdzie dostępność mieszkań jest największa, czyli najwyższy limit ceny metra kwadratowego w MdM w stosunku do średniej. Chodzi więc przede wszystkim o Łódź, gdzie aż 77 proc. transakcji zawartych w I kwartale 2015 roku kwalifikowałoby się do dopłaty. Następne w kolejności pod względem dostępności mieszkań w MdM jest Poznań (64 proc.) oraz Gdańsk (60 proc.). W każdym z tych miast limit programu jest zbliżony do stawek średnich, albo nawet wyższy (Łódź). W Warszawie 20 proc. sprzedanych mieszkań mogłoby być kupionych z dofinansowaniem rządowym, natomiast we Wrocławiu - 18 proc. Najmniejsze szanse na dopłatę mieli mieszkańcy Krakowa, gdzie limit ceny za 1 mkw. mieszkania wyniósł 5100 zł, natomiast średnia cena na rynku pierwotnym wyniosła 6 158 zł. Wg Amron - Sarfin w Krakowie tylko 9 proc. mieszkań z rynku pierwotnego "łapało się" do MdM.

Czy dobre wyniki z miesięcy wiosennych w zakresie wykorzystania programu uda się utrzymać przez cały rok? Na pewno w tym kierunku idą zmiany rządowe, które mają wejść w życie w okolicach połowy 2015. Nie sposób uwolnić się od przekonania, że ich celem nie jest rzeczywiste przemodelowanie MdM, tak by pomoc trafiała do naprawdę potrzebujących, a po prostu "dopompowanie" programu, by jego wyniki się poprawiły.

Ustawodawca chce więc zwiększyć pulę mieszkań objętych MdM. Nie ma szans na rynek wtórny, natomiast do programu "łapałyby się" mieszkania budowane przez spółdzielnie mieszkaniowe oraz powstałe w wyniku przebudowy np. starej kamienicy lub innego obiektu budowlanego.

Rząd planuje też zwiększyć dostępność i wysokość dopłat dla rodzin z dziećmi - dla tych z dwójką dzieci z 15 do 20 proc. tzw. wartości odtworzeniowej mieszkania. Rodzina lub osoba z trójką dzieci otrzyma natomiast 30 proc. tej wartości (teraz jest to także 15 proc.). Rodziny lub osoby z trójką dzieci będą mogły liczyć na dofinansowanie do większej powierzchni mieszkania - 65 m kw. (w innych przypadkach to 50 m kw.).

Ponadto Mieszkanie dla Młodych już niekoniecznie będzie tylko dla młodych. Z limitu wieku do 35 lat mają być zwolnione osoby i małżeństwa wychowujące co najmniej trójkę dzieci. Tacy klienci nie będą też związani wymogiem kupna swojego pierwszego własnościowego mieszkania. Inaczej mówiąc - będą mogły skorzystać z dopłat - i kupić mieszkanie w MdM nawet w sytuacji, gdy mają już swoje, własnościowe, mieszkanie.

Czy te zmiany "dopompują" MdM? Przekonamy się po wejściu ich w życie - nie ulega natomiast wątpliwości, że kierunek zaproponowany przez rząd nie wpłynie w żaden realny sposób na dostępność dopłat dla osób najbardziej potrzebujących, czyli po prostu tych ze zbyt małą zdolnością kredytową. Rodzi się też pytanie o zasadność dopłacania do zakupów ludziom, którzy już mają własne mieszkanie. Efektem pompowania MdM, zamiast jego gruntownej przebudowy, może być natomiast ogólny wzrost cen mieszkań, co już jest widoczne na tych rynkach, gdzie limity programu są bliskie średnim cenowym. Jednocześnie tam klientów jest najwięcej, co oznacza, że lokale z dopłatą kupują ludzie, których i tak stać byłoby na własne mieszkanie.

Teresa Michniak

WGN Nieruchomości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »