Jak naprawić sytuację na polskim rynku budowlanym?
Trudność polskiego rynku budowlanego opiera się na paradoksie. Dostępne są na nim pieniądze i kontrakty, głównie płynące ze środków z Unii Europejskiej, lecz rentowność firm i ich poziom wypłacalności drastycznie spada. Związane jest to z problemem systemowym, który doprowadza do nieregularnej i niezaplanowanej realizacji kontraktów na różnych poziomach rentowności.
Firmy, które obecnie realizują kontrakty z lat 2016 i 2017, będące kontraktami nisko opłacalnymi, będą potrzebować dużych środków finansowych, by podjąć się realizacji kontraktów w latach 2019 i 2020 - mimo tego, że te kontrakty będą dużo bardziej rentowne. Nieregularność rynku prowadzi również do odpływu siły roboczej, związanej z rotacją i zwalnianiem pracowników, do wzrostu cen produktów w okresach zawyżonego zapotrzebowania oraz do kłopotów logistycznych.
- Kluczowe jest to, żeby był plan przygotowany przez głównych inwestorów - aby firmy mogły łatwiej zaplanować swoje budżety i realizację tych planów - powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Puta, dyrektor Biura Gwarancji Ubezpieczeniowych, Euler Hermes.
- Drugą kwestią jest wsparcie ze strony państwa w zakresie ustawy o zamówieniach publicznych. Ustawa jest w fazie negocjacji i finalnie ma szansę zapewnić firmom większą płynność finansową - dzięki zmniejszeniu 10-proc. wymogu gwarancji do 5 proc., lub większej możliwości pobierania zaliczek. Jednak te rozwiązania są posunięciami wtórnymi, uzależnionymi od chęci firm budowlanych do realizacji nowych kontraktów. By jednak wykonawcy - szczególnie ci najwięksi, których niewypłacalność w ostatnim roku wzrosła o 14 proc. - chcieli podpisywać nowe kontrakty, muszą mieć zapewnione bezpieczeństwo. A to może zapewnić tylko uregulowanie rynku, dzięki zaplanowaniu przez głównych inwestorów przyszłych realizacji na minimum 5 lat w przód - zaznaczył Puta.