Lichwiarze i gangsterzy. Demolowali mieszkania ofiar

Lichwiarze i gangsterzy wyszukiwali zadłużonych mieszkańców atrakcyjnych mieszkań, proponowali im pożyczki pod zastaw lokalu a następnie w bezwzględny sposób pozbawiali własności. Lichwa mieszkaniowa w Polsce okazała się prostym sposobem na skuteczną działalność przestępczą. Gangsterzy znęcali się na swoimi ofiarami, by przejąć ich mieszkania, demolowali je i wprowadzali do nich obcych ludzi.

- Lichwa mieszkaniowa w Polsce to ogrom ludzkiej krzywdy, która została opisana w ponad tysiącu tomów materiału dowodowego zebranego przez śledczych. Gangsterzy demolowali ludziom mieszkania i niszczyli im życie. Do lokalu jednego z małżeństw wprowadzili zdegenerowane osoby, które urządziły tam melinę. W domu jednej z ofiar wymienili zamki w drzwiach i przyprowadzili obcego mężczyznę, który u niej zamieszkał. Lichwiarze w sposób bezwzględny przejmowali cudzą własność.

Obszerne śledztwo w sprawie lichwy mieszkaniowej

Obszerne śledztwo w sprawie tzw. lichwy mieszkaniowej prowadzi Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Rzeczniczka tej prokuratury Marzena Muklewicz powiedziała, że zaczęło się od wykonanej w kwietniu 2016 roku analizy wielu postępowań prowadzonych w latach 2013-2015. Ogrom podobnych spraw spowodował, że zostały one połączone w jedno śledztwo.

Reklama


- Połączono ponad 150 postępowań prowadzonych na terenie całego kraju. Badaniu poddano około 1400 aktów notarialnych dotyczących ponad 1000 nieruchomości. Przedmiot postępowania obejmuje ponad 1000 wątków. Materiał dowodowy zebrany został w ponad 1000 tomach - podkreśliła prokurator Muklewicz.

Przesłuchano ponad 2200 świadków i pokrzywdzonych. Zabezpieczeniem majątkowym objęto około 10 mln zł. Ustanowiono przymusowe hipoteki na ponad 70 nieruchomościach.

Lichwa mieszkaniowa. W proceder zamieszani notariusze

Prokuratorzy wnieśli do końca września siedem aktów oskarżenia przeciwko 49 podejrzanym. - Zarzucono im popełnienie łącznie blisko 600 przestępstw na szkodę ponad 320 pokrzywdzonych. Utracili oni nieruchomości o łącznej wartości ponad 40 milionów złotych - zaznaczyła.

Wśród oskarżonych jest 7 notariuszy, którym zarzucono 116 przestępstw.

Lichwiarze wyszukiwali właścicieli zadłużonych nieruchomości, którzy znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. - Oferowali tym osobom pożyczki pod zastaw mieszkań i domów. Umowy zawierano w formie aktu notarialnego. W akcie tym zawierano niekorzystne dla pokrzywdzonych i niezrozumiałe postanowienia, których skutkiem była utrata przez pokrzywdzonych nieruchomości - tłumaczyła.

Pożyczkobiorcy pozostawali w przekonaniu, że nieruchomość jest jedynie zastawem pożyczki, ale w rzeczywistości stawała się własnością pożyczkodawcy. Pokrzywdzeni otrzymywali też zazwyczaj znacznie mniejsze kwoty od zapisanych w aktach notarialnych. Wartość nieruchomości była zaniżana o połowę, a niekiedy nawet więcej.

Nieuczciwi notariusze wprowadzali do aktów niekorzystne i niezrozumiałe dla pokrzywdzonych zapisy, ułatwiające przejęcie nieruchomości. - Nie udzielali też pokrzywdzonym stronom umów niezbędnych wyjaśnień dotyczących dokonywanych czynności notarialnych i ich skutków. Nie dopełniali w ten sposób ciążących na nich obowiązków sporządzenia aktu notarialnego w sposób rzetelny - wyjaśniła rzecznik PR w Gdańsku.

Wiele umów zawierało rygor egzekucji wprost z treści aktu notarialnego. Bezprawne egzekucje powodowały cierpienia pokrzywdzonych i zamieszkujących z nimi osób bliskich. - Następowały poprzez uporczywe nękanie pożyczkobiorców, zakwaterowanie w zajmowanych przez nich lokalu obcych osób, które dopuszczały się niszczenia lokalu i naruszały obowiązujący w nim ład, zmuszanie do opuszczenia lokalu w trybie natychmiastowym, czasami kilkugodzinnym - zaznaczyła prokurator.

Ofiarami lichwiarzy stało się małżeństwo, właściciele mieszkania w Gdańsku o powierzchni 45 metrów kwadratowych wartego 200 tysięcy złotych. Mąż chorował, przeszedł operację przeszczepu żył, a potem amputacji kończyny dolnej. Małżonkowie utrzymywali się z emerytur, które z uwagi na konieczność leczenia mężczyzny nie wystarczały na utrzymanie. "Chcąc zapewnić mężowi możliwość poruszania się, jego żona zamierzała zakupić wózek elektryczny" - relacjonowała.

Lichwiarskie pożyczki rujnowały właścicieli mieszkań

Kobieta zaciągnęła lichwiarską pożyczkę w wysokości 20 tys. zł. Zabezpieczeniem spłaty był jedyny majątek małżeństwa - mieszkanie. - Niedługo po zawarciu umowy mężczyzna zmarł, zmarła też chorująca na nowotwór córka. Zachorowała także pokrzywdzona. Sytuacja życiowa, w której się znalazła, uniemożliwiła jej spłatę zaciągniętej pożyczki - podała prokurator.

Tę kobietę lichwiarz wyrzucił z mieszkania, przeprowadzając egzekucję wprost z aktu notarialnego.

Lichwiarze ograbili też małżeństwo, które miało posiadłość na Helu. Popadli w problemy finansowe, gdy mężczyzna doznał udaru. Zaproponowali jego żonie pożyczkę w wysokości 100 tys. złotych i spłatę długu u komornika. "Nieruchomość miała być tylko zastawem umowy pożyczki, a w rzeczywistości została sprzedana" - wyjaśniła Marzena Muklewicz. W chwili zawierania umowy notarialnej pokrzywdzona była w bardzo złym stanie zdrowia z powodu choroby onkologicznej.

Lichwiarz odsprzedał przejętą nieruchomość za 1,2 mln zł.

Kolejni poszkodowani ze względu na problemy finansowe zaciągnęli pożyczkę w wysokości 25 tys. zł. W rzeczywistości pokrzywdzona otrzymała 10 tys. zł, a lichwiarze dokonali spłaty jej zadłużenia w wysokości 10 tys. zł. "Dopiero po zawarciu umowy, pokrzywdzona i jej mąż zorientowali się, że do umowy wpisano inną kwotę pożyczki - 51 tys. zł, zaniżona została także wartość nieruchomości do 60 tys. zł, a samo mieszkanie z chwilą zawarcia umowy stało się własnością pożyczkodawcy" - powiedziała prokurator.

Lichwiarz zdemolował mieszkanie!

Ze względu na pogarszający się stan zdrowia mężczyzny, małżonkowie mieli problemy ze spłatą. Prosili o przedłużenie terminu spłaty pożyczki. Tak się nie stało. Do mieszkania przyjechali pożyczkodawcy, wymienili zamki w drzwiach i kazali wyprowadzić się małżeństwu w tak trudnym położeniu. Zanim to się stało, lichwiarz zdemolował mieszkanie, zdemontował elementy wyposażenia łazienki i kuchni oraz wprowadził do mieszkania osoby bezdomne. - Działania te miały na celu zmuszenie rodziny do opuszczenia mieszkania. Ostatecznie przejęta nieruchomość została sprzedana przez sprawców za 380 tys. zł - podała.

Mieszkanka Gdańska, która miała m.in. zadłużenie w spółdzielni mieszkaniowej, też zdecydowała się na pożyczkę. Miała dostać 77 tys. zł pod zastaw mieszkania. Pokrzywdzona otrzymała jedynie 40 tysięcy, a wartość jej nieruchomości została znacznie zaniżona - do kwoty 90 tys. zł. Doszło też do przeniesienia własności mieszkania. Gdy kobiecie nie udało się spłacić pożyczki w nierealnym dla niej terminie, lichwiarz zaczął ją nękać. "Nachodził ją, wymienił zamki w drzwiach wejściowych i ostatecznie wprowadził do jej mieszkania nieznanego pokrzywdzonej mężczyznę, który zamieszkał razem z nią" - powiedziała prok. Marzena Muklewicz.

Zapewniła, że prokuratorzy podejmują również na rzecz pokrzywdzonych działania cywilnoprawne. "Ich wynikiem są orzeczenia o wstrzymaniu egzekucji z nieruchomości, wyroki stwierdzające nieważność zawartych umów, postanowienia o uzgodnieniu treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym" - zaznaczyła.

- Ponadto prokuratorzy występują do sądu z wnioskami o wpis ostrzeżenia do ksiąg wieczystych o toczącym się postępowaniu przygotowawczym, z pozwami o zapłatę na rzecz pokrzywdzonych. W prokuraturach okręgowych podległych Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku zarejestrowano łącznie ponad 180 spraw cywilnych w tej sprawie. W znacznej części z nich zapadły już wyroki uwzględniające powództwo prokuratora - dodała rzeczniczka.

***

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »