Mieszkania do 400 tys. zł znikają z rynku. Szybko kurczy się oferta w dużych miastach
W ostatnich miesiącach dramatycznie skurczyła się oferta nowych mieszkań w największych metropoliach. Najbardziej odczuwalny jest spadek dostępności w segmencie lokali do 400 tys. zł. Wiadomo, w których miastach wkrótce może ich całkowicie zabraknąć w ofercie.
- Kredyt 2 proc. wszedł w momencie, gdy deweloperzy dostarczają na rynek znacznie mniej mieszkań niż sprzedali. W efekcie dramatycznie skurczyła się ich oferta.
- Mieszkania do 400 tys. zł znikają błyskawicznie. Najgorsza sytuacja jest we Wrocławiu, gdzie oferta skurczyła się o 90 proc.
- Wyjątkiem jest jedynie Łódź, gdzie pod koniec sierpnia w ofercie deweloperów było ich niemal 1,5 tys., czyli najwięcej spośród dużych miast.
- Na rynku mieszkaniowym trwa wyścig cenowy, w którym stawką są olbrzymie pieniądze. Sygnałem do startu w tym wyścigu była zapowiedź programu "Bezpieczny Kredyt 2 proc.". Ponieważ miał się on pojawić w ofercie banków w lipcu, to ci, którzy na niego liczyli, zaczęli od rezerwacji mieszkań. To z kolei zdopingowało tych, którzy mogą sobie pozwolić na zwykły kredyt hipoteczny, ale nie mają szans na dopłaty od państwa. Ponadto do biur sprzedaży firm deweloperskich ruszyli posiadacze znacznych nadwyżek finansowych, którzy wstrzymywali się z zakupem mieszkań licząc na spadki cen - komentuje autor analizy Marek Wielgo, ekspert portali RynekPierwotny.pl i GetHome.pl.
Popyt na nowe mieszkania wręcz eksplodował. Tymczasem deweloperzy dostarczyli w tym roku na rynek znacznie mniej mieszkań niż sprzedali. W efekcie dramatycznie skurczyła się ich oferta.
Z najnowszych danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że w ofercie krakowskich firm deweloperskich było pod koniec sierpnia aż o 44 proc. mniej mieszkań niż jeszcze osiem miesięcy temu. We Wrocławiu oferta lokali skurczyła się w tym okresie o 37 proc., a w stolicy - o 34 proc. We wszystkich 10 metropoliach firmy deweloperskie oferowały pod koniec lipca łącznie ok. 47,3 tys. lokali, czyli o 27 proc. mniej niż w końcówce ubiegłego roku.
- W lipcu oliwy do ognia dolał "Bezpieczny Kredyt 2 proc.". Liczba złożonych wniosków kredytowych z miesiąca na miesiąc skoczyła o blisko 100 proc.! Było ich tyle, ile w najlepszych miesiącach 2021 r., kiedy kredyty mieszkaniowe były rekordowo tanie - przypomina Marek Wielgo. Biuro Informacji Kredytowej ocenia, że w sierpniu stanowiły one ok. 60 proc. wszystkich ubiegających się o kredyty hipoteczne.
Jak pisaliśmy w Interia Biznes, banki miały niewiele czasu na przygotowanie się do programu, a niemal od razu zostały zasypane wnioskami o kredyt z dopłatą do rat i do tej pory się nie odkorkowały. Pośrednicy informują, że w niektórych przypadkach czas oczekiwania na decyzję jest nawet dłuższy. Program ruszył na początku lipca, czyli w pełnym sezonie wakacyjno-urlopowym, a przystąpiły do niego początkowo tylko banki kontrolowane przez Skarb Państwa.
Do tej pory wpłynęło ponad 47 tys. wniosków, ale zawarto tylko 7,7 tys. umów. Eksperci zwracają uwagę, że średniej kwocie przyznanych w tym okresie bezpiecznych kredytów - 377 tys. zł - daleko do maksymalnych limitów obowiązujących w programie. Przypomnijmy, że małżeństwa czy osoby z dzieckiem mogą liczyć na 600 tys. zł, a single - 500 tys. zł.
- Pamiętajmy, że program adresowany jest do młodych ludzi, którzy kupują swoje pierwsze mieszkanie. Wielu jest na początku drogi zawodowej. Ponadto przyjezdni, którzy najmują mieszkanie, najczęściej nie mają szans na odłożenie pieniędzy na wkład własny - zauważa Marek Wielgo.
Niestety, nie ma on dobrych wiadomości także i dla tych, którzy muszą posiłkować się kredytem, a nie mogą skorzystać z dopłaty od państwa. Dysponując kwotą ok. 400 tys. zł mogą wprawdzie kupić kawalerkę lub dwupokojowe mieszkanie, w którejś z największych metropolii. Jednak w większości z nich wybór jest niewielki (często na obrzeżach), a na dodatek bardzo szybko się kurczy.
Najbardziej lista ofert zmalała we Wrocławiu, gdzie pod koniec roku kupujący mogli przebierać w niemal 1,6 tys. ofert do 400 tys. zł. Tymczasem w sierpniu było ich już tylko niespełna... 140, czyli aż o ponad 90 proc. mniej! Bardzo gwałtownie skurczył się wybór takich lokali także w Szczecinie, Trójmieście, Warszawie, Krakowie i Poznaniu.
Wyjątkiem jest jedynie Łódź, w której w ciągu ostatnich 8 miesięcy nie skurczyła się oferta mieszkań z ceną poniżej 400 tys. zł. Pod koniec sierpnia w ofercie łódzkich deweloperów było ich niemal 1,5 tys., czyli najwięcej spośród dużych miast.
- Co gorsza, w metropoliach, w których popyt na mieszkania jest największy, czyli w Warszawie, Krakowie, Trójmieście i Wrocławiu, znacznie ubyło też nowych mieszkań w przedziale cenowym 400-700 tys. zł. Np. w stolicy było ich pod koniec 2022 r. przeszło 6,3 tys., a obecnie o połowę mniej - wynika z analizy RynekPierwoty.pl i Gethome.pl.
Mieszkania czekają tylko na najzamożniejszych, bo ci którzy mogą sobie pozwolić na wydatek przekraczający 700 tys. zł, nie narzekają na brak ofert. W większości metropolii jest ich więcej niż jeszcze kilka miesięcy temu.
Pytany niedawno przez Interia Biznes Dariusz Blocher, prezes Unibep o to, czy deweloperom uda się szybko dostarczyć więcej mieszkań na rynek, by podaż nadążyła za popytem, nie miał dobrych wiadomości dla kupujących.
Tłumaczył, że tego procesu nie da się w krótkim czasie przyspieszyć, choć zaznaczał, że sytuacja się poprawia, bo dane GUS za lipiec są już lepsze, choć nadal dynamika jest ujemna - Widać, że idziemy do góry, ale niestety potrzebujemy na to 12, może 16, a może 18 miesięcy, co pewnie będzie miało jakiś wpływ na ceny, bo jak produktu jest mało to generalnie te ceny rosną - tłumaczył.
Monika Krześniak- Sajewicz