Państwo dopłaci do oszczędności mieszkaniowych - jak dużo?
Na przyszły rok zapowiadana jest ustawa, a od kolejnego Polacy mają zacząć oszczędzać na cele mieszkaniowe w ramach Indywidualnych Kont Mieszkaniowych. Za systematyczne oszczędzanie państwo dopłaci premię. Na razie nie znamy dokładnie jej wysokości, ale z zapowiedzi rządowych wynika, że będzie ona wyższa niż obecnie proponowane oprocentowanie lokat w bankach.
System kont mieszkaniowych ma być jednym z trzech filarów Narodowego Programu Mieszkaniowego przyjętego niedawno przez rząd. Pozostałe dwa to wsparcie budownictwa społecznego oraz program budowy tanich mieszkań na wynajem, z opcją dojścia do własności - Mieszkanie Plus.
Oczywiście największą ciekawość i liczbę komentarzy wzbudza ten ostatni element, czyli tanie czynszówki na wynajem od państwa. W założeniach czynsze tych mieszkań mają być rzeczywiście bardzo konkurencyjne, w przedziale 10 - 20 zł, chyba że najemca będzie zainteresowany dojściem do własności (w perspektywie 30 lat) - wtedy czynsz wzrośnie o 20 proc. a stawki wyniosą od 12 do 24 zł za metr kwadratowy miesięcznie.
Warto jednak również zwrócić uwagę na drugi filar programu, czyli właśnie oszczędzanie z państwową premią. Na razie dokładnie nie wiemy, jakie będą zasady jej przyznawania ani wysokość. Z zapowiedzi strony rządowej wynika, że kwota państwowej dopłaty będzie uzależniona m.in. od liczby osób w rodzinie. Premia ma być natomiast zwolniona z podatku dochodowego od zysków kapitałowych. Pieniądze mają być spożytkowane na cele mieszkaniowe (jeśli nie, dopłata będzie musiała być zwrócona), ale zakres możliwości ich wykorzystania jest szeroki - w grę wchodzi więc nie tylko kupno, czy wkład własny, ale też np. remont mieszkania, budowa domu itp.
Z zapowiedzi przedstawicieli ministerstwa budownictwa wynika, że może być to 5 proc. od kwoty oszczędności do maksymalnej wysokości 8 tys. zł rocznie. Oszczędzający musiałby odkładać przynajmniej przez 5 lat. Oznaczałoby to, że w sumie po 5 latach cała państwowa premia wyniosłaby maksymalnie do 2000 zł. Do tego dochodzi jeszcze oczywiście bankowe oprocentowanie subkonta.
Czy państwowe 2000 zł po 5 latach może istotnie poprawić sytuację obywateli na rynku mieszkaniowym? Oczywiście nie - kwota ta nie powala swoją wysokością, jednak porównanie oferty rządowej z aktualną ofertą lokat bankowych każe stwierdzić, że jest ona atrakcyjna, co może sprawić, że konta IKM będą cieszyć się sporą popularnością.
Obecnie właściwie niemożliwe jest uzyskanie efektywnego 5-proc. oprocentowania lokaty rocznej w bankach. Przeciętna efektywna wysokość odsetek w przypadku lokaty długoterminowej (z uwzględnieniem kapitalizacji) wynosi aktualnie nie więcej niż 2,5 proc. rocznie.
Na tym tle procenty proponowane przez państwo wypadają całkiem nieźle. Wydaje się więc, że oferta będzie miała swoich odbiorców, zwłaszcza że z roku na rok rosną wymogi dotyczące wkładu własnego kredytów. Od stycznia będzie to już docelowe 20 proc. wartości nieruchomości. W miastach takich jak Wrocław, Kraków, Gdańsk będzie to oznaczało konieczność wyłożenia z własnej kieszeni około 55 tys. zł, w Warszawie będzie to ponad 70 tys. Takie pieniądze mogą okazać się kwotą zaporową dla wielu potencjalnych klientów. Co prawda większość banków akceptuje niższy wkład pod warunkiem wykupienia dodatkowego ubezpieczenia lub przedstawienia zabezpieczenia, ale zazwyczaj wiąże się to po prostu z wyższymi kosztami kredytów.
Choć więc pomysł kont mieszkaniowych zbiera raczej pozytywne opinie i cieszy się poparciem m.in. Polskiego Związku Firm Deweloperskich, to będzie to jednak za mało, by wyposażyć Polaków w niezbędny kapitał, pozwalający im realizować plany mieszkaniowe.
W tym celu rząd chce wprowadzić tanie budowanie, czy to pod wynajem z opcją własności po latach (Mieszkanie Plus) czy też w ramach wsparcia budowy mieszkań komunalnych, spółdzielczych itp. Czynsze w takich lokalach mają być nie wyższe niż 4 - 5 proc. wartości odtworzeniowej. Oznaczałoby to np. że w Warszawie przy obecnym wskaźniku, czynsz za takie mieszkanie spółdzielcze czy komunalne wyniósłby nie więcej niż 300 zł.
Na razie wszystko to są zapowiedzi. Jaki będzie ostateczny kształt programu? Prawdopodobnie dowiemy się o tym szybko. Jeszcze w tym roku ma on trafić pod obrady Sejmu.
Marcin Moneta