Potaniało o siedem procent!
Ogłoszenia biur nieruchomości i deweloperów są teraz w Czechach nudne - tylko "zniżka", "obniżka" i "bonus"... W ostatnim półroczu nieruchomości staniały tam średnio o siedem procent. Zdarzają się jednak prawdziwe okazje - dwupokojowe mieszkanie w praskiej dzielnicy Vysocany jesienią kosztowało 3,5 mln koron (euro = 29,60 koron), teraz już o 600 tysięcy mniej.
Sprzedaż w tej branży spadła rok do roku o połowę. Do wzięcia jest 60 tys. mieszkań. Oczywistym powodem są światowy kryzys finansowy i twarde wymagania banków odnośnie do kredytów hipotecznych. Niepewni klienci odkładają kupno mieszkań i domów. Efektem są duże spadki cen. W Brnie w pół roku ceny zniżkowały o 11,3 procent, w Hradec Kralove o 7,5 procent, w Ołomuńcu cena metra kwadratowego jest teraz najniższa spośród miast tej wielkości. Sprzedający czekają na nabywców nawet rok (wcześniej 2-3 miesiące). Właściciele nie chcą schodzić z ceną, kupujący czekają na obniżkę. Kontredans trwa. Szczególnie w Pradze. Ceny lutowe wobec stycznia i tak są tam niższe o 100 tys. koron (2,3 mln koron za dwa pokoje z kuchnią). Analitycy twierdzą, że od połowy roku ceny zaczną rosnąć - nie dotyczy to jednak domów na obrzeżach miast.
Jak sobie radzą deweloperzy? Np. w Hradec Kralove niesprzedane mieszkania są do wynajęcia. Zainteresowanie tą formą rośnie.
Krzysztof Mrówka, Interia.pl