Prawie jedna piąta biur w Warszawie to pustostany. Spadną stawki najmu
W II kw. współczynnik pustostanów biurowych w Warszawie wzrósł o 1,5 proc., osiągając nienotowany od dekady poziom 15 proc. - wynika z raportu firmy Knight Frank. Ze względu na dużą liczbę nowo powstających biurowców wskaźnik ten może rosnąć. Według firmy GTC może on osiągnąć nawet poziom 20 proc.
- Myślę, że w tej powierzchni, którą analitycy szacują jako tegoroczną podaż (około 600 tys. mkw.), jest także część budynków, które dopiero będą rozpoczynane. Nie są to tylko inwestycje, które trwają lub zostały ukończone - przypuszcza Mariusz Kozłowski, dyrektor ds. zagranicznych centrów handlowych, członek zarządu Globe Trade Centre. - Z uwagi na trendy rynkowe, szczególnie jeśli chodzi o efektywne stawki czynszowe, podjęcie zupełnie nowej decyzji o kolejnym projekcie będzie dla inwestorów i deweloperów dość trudne.
W ocenie eksperta na rynku warszawskim podaż jest duża. Największy wzrost wolumenu niewynajętej powierzchni w II kwartale według Knight Frank miał miejsce w centrum miasta, gdzie współczynnik pustostanów sięgnął 16,3 proc. W okolicach ronda Ignacego Daszyńskiego, w sąsiedztwie stacji nowej linii metra, powstaje budynek Spire, obok swoje inwestycje prowadzą Skanska i Echo Investment.
- To są ogromne projekty, na które trzeba będzie już niedługo znaleźć najemców - argumentuje Kozłowski. - Najpewniej będą to klienci ze starszych budynków, które opustoszeją i będą musiały szukać nowych klientów, głównie poprzez obniżkę stawek najmu. Na rynku co najmniej przez dwa najbliższe lata będzie więc dominowała podaż, będzie to typowy rynek najemcy. Sytuacja ta wpłynie na poziom powierzchni niewynajętej. Zgodnie z prawem popytu i podaży może on wzrosnąć nawet do 20 proc.
Tym samym spadać mogą również stawki czynszu. Choć, jak wskazuje raport Knight Frank, w II kwartale - po kilku kwartałach spadków - stawki wywoławcze czynszów ustabilizowały się (ceny efektywne mogą być nawet 15-30 proc. niższe ze względu na oferowane najemcom rabaty).
Jak podkreśla Mariusz Kozłowski, silną konkurencją dla Warszawy spośród stolic regionu może okazać się Budapeszt, który staje się atrakcyjnym rynkiem dla inwestorów.
- Rynek ten dosyć długo był na samym dnie, stawki czynszu spadły tam do bardzo niskich poziomów, ale stopniowo zmniejsza się ilość niewynajętej powierzchni - informuje Kozłowski. - Przyglądamy się tam nowym inwestycjom biurowym, wynajętym lub częściowo wynajętym, którym poprzez nasze możliwości zarządzania możemy dodać wartości. Patrzymy również na centra handlowe, które obecnie znajdują się co prawda w trudnej sytuacji, ale mają dobrą lokalizację i przy dobrym zarządzaniu mogą znacząco zwiększyć swoją wartość.
W drugim kwartale br. spółka odnotowała stratę z aktualizacji aktywów inwestycyjnych, głównie z powodu spadku wartości nieruchomości handlowych w Chorwacji i Rumunii. Mariusz Kozłowski wyjaśnia, że najmocniej ucierpiało centrum handlowe w Zagrzebiu.
- Jest to chyba najbardziej nasycona w Europie stolica, jeśli chodzi o nowe powierzchnie handlowe. Ta wielkość jest trzykrotnie większa niż średnia europejska. W związku z tym trwa walka o klienta i najemcę, co powoduje presję na stawki czynszowe oczekiwane w przyszłości przez wyceniających - mówi przedstawiciel GTC.
Podkreśla, że spółka nie zamierza na razie pozbywać się swoich nieruchomości w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.
- W tej chwili jest to rynek o niedużej płynności, więc sprzedaż nieruchomości jest trudna - twierdzi Kozłowski. - Bardziej pracujemy nad tym, żeby zbilansowane były przepływy gotówkowe i trudniejsze obiekty przestały przynosić straty. Czekamy na czasy, w których inwestorzy będą zainteresowani tymi rynkami. To jest raczej lepszy moment do kupowania niż sprzedawania.