Skandynawii grozi bańka na rynku nieurchomości
Po rozczarowujących danych makro zza oceanu giełdy akcji przyjęły kolejny w tym miesiącu zimny prysznic. Po dość ostrym zjeździe nowojorskie indeksy wylądowały na poziomie najniższym od czterech tygodni i niestety znowu bliżej im do tegorocznego dna niż do szczytu.
Inwestorzy znaleźli kolejne potwierdzenie słabnięcia największej gospodarki świata przede wszystkim w raporcie o liczbie nowych bezrobotnych. Po zasiłek zgłosiło się ich w USA w zeszłym tygodniu równe pół miliona, o 24 tys. więcej niż oczekiwali ekonomiści i jednocześnie najwięcej od dziewięciu miesięcy.
Gdyby sytuacja w gospodarce się poprawiała, liczba ta spadałaby zamiast rosnąć. Cierpi na tym także rynek nieruchomości, gdyż obawy przed zwolnieniem i problemami ze znalezieniem nowej pracy zniechęcają Amerykanów do sięgania po kredyty i kupowania domów. Znacznie poniżej prognoz wypadł ponadto najnowszy odczyt indeksu Fed z Filadelfii - po raz pierwszy od ponad roku był ujemny, a więc obserwowany do tej pory wzrost w przemyśle w tamtejszym rejonie zaczęła zastępować dekoniunktura.
Po spadku z wczoraj amerykański S&P 500 traci około 3,5% w skali tego roku. Nie sprawdzają się zatem oczekiwania strategów inwestycyjnych, którzy przeciętnie obstawiali na ten rok zwyżkę rzędu 10%. Lepiej mają się gracze w Warszawie, bo mimo nieudanego sierpnia WIG wciąż zyskuje około 6% w stosunku do końca zeszłego roku.
Dziś rynki od danych amerykańskich odpoczną. Na krajowym podwórku warto zwrócić uwagę na dane NBP o inflacji bazowej oraz raport GUS o koniunkturze.
Ekonomiści oczekują, że inflacja bazowa liczona przez NBP obniżyła się w lipcu do 1,3%, kontynuując trend obserwowany od początku roku
W USA wartość nieruchomości komercyjnych spadła w czerwcu o 4% w stosunku do maja i był to regres największy od niemal roku - wynika z indeksu Moody?s/REAL Commercial Property Price
Ceny domów w Norwegii od końca 2008 r. do końca czerwca podskoczyły o 19,6%. W Finlandii w II kwartale rosły w rocznym tempie 10%, a w Szwecji w ostatnich trzech miesiącach w tempie 7%.
We wszystkich trzech skandynawskich krajach wyrażane są jednak spore obawy przed tym, że ceny te będą spadać w najbliższych latach i że doprowadzi to do powtórnej recesji w ich gospodarkach.
Odpytywany przez Bloomberga fiński minister finansów Jytki Katainen powiedział, że na rynku domów może tworzyć się bańka. W Norwegii przed przegrzaniem rynku ostrzegł bank centralny, a w przypadku Szwecji obawy wyrazili ekonomiści z Royal Bank of Scotland.
Eksperci boją się, że na koniunkturę w nieruchomościach źle wpłyną podwyżki wyjątkowo niskich stóp procentowych (pierwsze z nich w Norwegii i Szwecji już miały miejsce, w Finlandii zależy to od EBC), powodując wzrost rat kredytów hipotecznych, których zdecydowana większość bazuje na zmiennej stopie. Część zadłużonych może nie udźwignąć tego ciężaru.
Katarzyna Siwek