Sposób na deficyt mieszkań. Boom minidomków w RFN

Są małe, tanie i modne: tiny house, czyli maleńkie domki, które w RFN trafiły na bardzo podatny grunt.

Pod pojęciem "tiny house" kryją się maleńkie domki, na które moda przyszła z Ameryki i które doskonale wpisują się w aktualne trendy lifestylu i ekologii, i przynajmniej w Niemczech mogłyby załagodzić dotkliwy brak tanich mieszkań.

Wobec szybujących w górę czynszy i braku tanich mieszkań na rynku, coraz więcej ludzi interesuje się minidomkami, bo pozwalają one także spełnić marzenie o własnym dachu nad głową. Trend podchwyciły także gminy, ochoczo wytyczają tereny pod zabudowę i planując utworzenie całych osiedli takich mini-domostw.

Skromny komfort

Jeden z niemieckich producentów, stolarnia Tiny House Diekmann z Hamm w Westfalii, od kilku lat już ma pełny portfel zamówień. 40-osobowa załoga wyspecjalizowała się w budowie minidomków, które na przyczepie można swobodnie przewozić albo ustawić w jednym miejscu.

Reklama

- Nie mają one nic wspólnego z siermiężnym wozem Drzymały czy wozem cyrkowym, a ich wyposażenie nie ma żadnych znamion campingowej improwizacji; mają one normalny mieszkaniowy standard - wyjaśnia szef firmy Stefan Diekmann.

O zaletach tych domków można przekonać się w jego warsztacie. Minidomki oferują 22-25 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej i na półtorej kondygnacji mają szereg pomysłowych rozwiązań. Wiele elementów spełnia kilka funkcji, np. przepierzenie między pokojem mieszkalnym a kuchnią spełnia jednocześnie funkcję schodów i schowków. - Jest tu mały ciąg kuchenny, pralka, prysznic. Zaopatrzenie w prąd i wodę oraz odprowadzanie ścieków funkcjonuje tak, jak w normalnym domu - podkreśla Diekmann.

Ogromny popyt

- W Niemczech jest prawie 20 firm oferujących takie domki - wyjaśnia Izabella Bosler z firmy doradczej Tiny House Consulting. Do tego dochodzą jeszcze firmy z sąsiednich krajów. Firmy wyrastają jak grzyby po deszczu, dlatego trudno o całościowy przegląd. Firma Izabelli Bosler z Bawarii służy doradztwem w kwestiach prawa budowlanego i planowania domów. - Jak do tej pory nie powstało jeszcze zrzeszenie tej branży - wyjaśnia szefowa firmy consultingowej. - A popyt jest ogromny - potwierdza także Vera Lindenbauer, rzeczniczka westfalskiej stolarni, budującej domki dla klientów w całych Niemczech.

Pomimo że domki są małe i stosunkowo przystępne - kosztują od 60 do 65 tysięcy euro - jako nieruchomości własnościowe i stałe miejsca zamieszkania muszą spełniać te same wymogi, co domki jednorodzinne. Mogą więc stanąć tylko na terenie budowlanym i muszą mieć zezwolenie na budowę. Domki muszą spełniać także wymogi statyki i przepisów przeciwpożarowych - podkreśla Niemiecki Związek Miast i Gmin.

Prekursorski Dortmund

Niemcy od lat już borykają się z problemami na rynku nieruchomości. Brak jest tanich mieszkań, buduje się zbyt mało nowych, a ceny nieruchomości rosną, w związku z czym ludzie szukają alternatyw - potwierdza Stefan Diekmann.

Właściwie w każdym dużym mieście działa już jak jakaś inicjatywa tiny house. Vera Lindenbauer potwierdza, że składanych jest wiele wniosków do władz komunalnych, a ponieważ minidomki potrzebują mało miejsca, pod budowę nadaje się wiele terenów jak np. nieużytki, które nie nadają się do konwencjonalnej zabudowy.

Najbardziej zaawansowany w zasiedlaniu terenów małymi domkami jest Dortmund. Tu np. podjęto polityczną decyzję, że na dawnym boisku w dzielnicy Soelde powstanie wioska tiny house dla 40-50 mieszkańców. Planowanie i zagospodarowanie terenu będzie co prawda trwać około dwóch lat, ale zgłosiło się już ponad sto zainteresowanych osób, które chciałyby tam zamieszkać na stałe - wyjaśnia Gerald Kampert z wydziału planowania miasta. - Oferujemy małe parcele i zbroimy teren - dodaje.

Dobre dla studentów i singli

W przekonaniu dortmundzkiego urzędnika, ten rodzaj zabudowy ma ogromne zalety przy wykorzystaniu terenów i jest jak najbardziej ekologiczny. Wolnostojące domy w dużych miastach pochłaniają ogromne powierzchnie. - Musimy więc oferować ekologiczne, oszczędne alternatywy. Są to też doskonałe mieszkania dla studentów czy singli i mogą załagodzić deficyt mieszkań. Jeżeli eksperyment w Soelde się powiedzie, w szufladzie są już dalsze plany stworzenia takich osiedli tiny house w każdej dzielnicy Dortmundu - mówi Gerald Kampert, który jest też przekonany, że w zakresie budownictwa mieszkaniowego trzeba zejść z utartych szlaków. Z doświadczeń Dortmundu chcą już skorzystać takie miasta, jak Münster (Monastyr), Bochum i Duesseldorf. Podobne projekty już realizuje Brema i Karlsruhe, Hanower planuje wręcz stworzenie największego osiedla tego typu w skali Europy. Ecovillage ma być osiedlem neutralnym klimatycznie o wysokich standardach ekologicznych dla ponad 200 osób.

Kogo fascynuje najbardziej pomysł mini-domków? Specjalistka od consultingu Vera Lindenbauer potwierdza, że najczęściej są to ludzie, którzy obrali minimalistyczny model życia i świadomie rezygnują ze wszelkiego zbytku. - Mamy też dużą grupę klientów, która chce zmniejszyć swój ślad ekologiczny. Na tiny house decydują się też często ludzie w momentach życiowych przełomów: po rozstaniu czy zmianie pracy. Zainteresowanie widoczne jest wśród młodych ludzi, którzy chcą mieć własny dach nad głową, ale nie chcą latami spłacać kredytu, albo po prostu ludzie, którzy nie mają ochoty dalej płacić 1200 euro czynszu za 65-metrowe mieszkanie.

dpa/ma, Redakcja Polska Deutsche Welle

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: rynek mieszkaniowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »