Studenci w poważnych tarapatach. Brakuje mieszkań na wynajem. Do tego ceny poszły mocno w górę

Napływ ludności z Ukrainy sprawił, że w wybranych miastach liczba mieszkań na wynajem zmniejszyła się aż o ponad 60%. Uchodźcy najpierw wybierali najtańsze z dostępnych lokali na rynku. Gdy jednak ich ilość wyraźnie zmalała, zainteresowali się również domami. W krótkim okresie ceny nieruchomości wzrosły nawet o ponad 20-30 proc. Zdaniem ekspertów, w konsekwencji studenci będą mieli spore problemy, jeśli wojna nie zakończy się szybko i nie ruszy fala powrotów za naszą wschodnią granicę.

Wojenny boom

W Polsce na rynku najmu mamy do czynienia z boomem spowodowanym napływem ludności z Ukrainy. Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl, powołuje się na dane serwisu Unirepo, który monitoruje 38 portali ogłoszeniowych. Wynika z nich, że od stycznia 2021 roku oferta skurczyła się o 44 proc.. Obecnie w całej Polsce teoretycznie dostępnych jest tylko ok. 63,6 tys. wolnych lokali. Jednak w praktyce może być ich mniej, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna. Według danych portalu, uchodźcy szukają mieszkań przede wszystkim w największych miastach, gdzie łatwiej jest o pracę. Dla przykładu, w Krakowie, Wrocławiu i Łodzi od czasu wybuchu wojny do 21 marca oferta skurczyła się o ponad 60 proc., zaś w Poznaniu, Warszawie i Gdańsku - o 34-40 proc.. Nie można wykluczyć, że część mieszkań zniknęła z rynku, bo ich właściciele użyczyli je uchodźcom nieodpłatnie.

Reklama

- Ze statystyk portalu DomiPorta.pl wynika, że w wyraźny sposób skurczyła się oferta mieszkań na wynajem. W Warszawie zmalała o 25 proc., w Gdańsku - o 35 proc., w Krakowie - o 60 proc., w Łodzi - o 26 proc., w Poznaniu - o 32 proc., we Wrocławiu - o 53 proc., a w Radomiu - o 100 proc.. Nieco inaczej wyglądają statystyki według PKO BP. We Wrocławiu podaż zmniejszyła się o ponad 60 proc., podobnie było w Zielonej Górze i Krakowie, w Lublinie - o około 50 proc., Opolu, a w Gdańsku i Warszawie - o około 40 proc.. Największe miasta straciły więc średnio od 30 do 70 proc. ofert - komentuje Aleh Tur, ekspert Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Jak zaznacza Marcin Jańczuk, analityk rynku mieszkaniowego z Metrohouse, utrzymanie tak dużego zainteresowania wynajmem przez Ukraińców może być postrzegane jako tymczasowe. Oni swój pobyt w Polsce uzależniają od tego, jak będzie wyglądać sytuacja w ich kraju. Można sobie jednak wyobrazić, że część z tych osób zasymiluje się z naszym społeczeństwem i postanowi tu zostać. Wtedy w naturalny sposób zasilą grupę najemców. Zresztą już przed wojną Ukraińcy stanowili w niektórych miastach istotny odsetek osób najmujących lokale.

- W pierwszym tygodniu marca przeprowadziliśmy ankietę skierowaną do 20 tys. osób. Około 30 proc. Ukraińców zadeklarowało, że nie chce już wracać do swoich stron. Jeśli wojna zakończy się w okolicach maja, to może nastąpić fala powrotów, zwłaszcza że różne państwa deklarują chęć pomocy w odbudowie Ukrainy. W takiej sytuacji sporo zajmowanych nieruchomości może szybko opustoszeć - mówi Jacek Kusiak, prezes Stowarzyszenia "Mieszkanicznik".

Coraz drożej

W początkowej fazie znikały najtańsze mieszkania na wynajem, niezależnie od lokalizacji, co podkreśla Marcin Jańczuk. I dodaje, że najczęściej zapytania dotyczą największych ośrodków, typu Warszawa, Kraków bądź Łódź, ale także innych dużych miast, np. Rzeszowa czy Lublina. Zmniejszająca się oferta rynkowa spowodowała, że zainteresowaniem zaczęły cieszyć się także domy, które może wynająć nawet kilka rodzin na raz. Jak zaznacza ekspert z Metrohouse, nowe propozycje, które zaczęły się pojawiać, mają ceny już ok. 20 proc. wyższe. Dochodzi też do sytuacji, kiedy czynsz jest znacznie zawyżony.

- W ciągu dwóch tygodni marca ceny wzrosły we Wrocławiu o 33 proc., w Warszawie i Gdańsku - o 15 proc., Poznaniu - o 22 proc., a Krakowie - o 26 proc. Te zmiany najmocniej widoczne są tam, gdzie najbardziej skurczyła się oferta najmu i jednocześnie napłynęło najwięcej uchodźców. To równocześnie pokazuje, że prawdopodobnie ze stolicy Dolnego Śląska duża cześć Ukraińców będzie migrować do Niemiec. Ponadto ze statystyk wynika, że wzrost cen w tych dwóch tygodniach jest tak dynamiczny, jak w całym ostatnim roku - informuje ekspert z PFRN.

Natomiast Marcin Jańczuk dodaje, że obecne ceny będą "wypychać" najemców na obszary coraz bardziej oddalone od centrum, także w rejony podmiejskie. Taki trend obserwowany jest przy zakupie nieruchomości. Według eksperta z Metrohouse, z pewnością właściciele mieszkań będą starali się utrzymać aktualne stawki. Mieszkania z niższego pułapu cenowego odczują to w największym stopniu, bo takie właśnie oferty znikają bardzo szybko z rynku.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

- Ceny raczej nie pójdą już mocno w górę. Aczkolwiek trzeba pamiętać o prognozach zakładających wyjazd z Ukrainy 5 mln osób. Szacuje się, że w takim przypadku ok. 4 mln ludzi trafiłoby do Polski. Można zatem przypuszczać, że wtedy do Warszawy dotarłby ok. 1 mln dodatkowych uchodźców. W takiej sytuacji wzrost cen może być widoczny, gdyż już mamy sygnały o zakupach nieruchomości przez Ukraińców - stwierdza Jacek Kusiak.

Poszkodowany student

Powrót studentów na rynek najmu w obecnym roku akademickim pozytywnie wpłynął na jego kondycję, co podkreśla Marcin Jańczuk. Dotychczas mogli oni przebierać w ofertach. Często podpisywali umowy na 12 miesięcy, po czym zmieniali lokum np. na mieszkanie w podobnej cenie, ale wyższym standardzie. Obecna sytuacja sprawi, że będą oni skłonni do zawierania umów na dłuższe okresy. Zdaniem eksperta, jeśli obecna sytuacja się utrzyma, to znalezienie mieszkania studenckiego będzie naprawdę bardzo trudne. Nie jest to przecież produkt, który można szybko wytworzyć i wystawić na rynek w dogodnym momencie. Warunki tutaj są mocno ograniczone.

- Studenci bardzo boleśnie odczują na własnej kieszeni skutki boomu na rynku najmu. Obawiam się, że cofniemy się o 15 lat, czyli do czasów, gdy właściciele mieszkań i stancji niemiłosiernie windowali czynsze, a niektórzy nawet organizowali castingi na lokatorów. Na szczęście alternatywą stają się prywatne akademiki. W 2021 r. w budowie było siedem takich obiektów, a w planach na najbliższe lata jest 39. Jeśli te inwestycje zostaną zrealizowane, to powstanie nawet 12-15 tys. nowych miejsc, czyli więcej niż we wszystkich działających obecnie prywatnych akademikach - analizuje Marek Wielgo.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!

Jak zaznacza Jacek Kusiak, studenci zaczynają poszukiwać mieszkań zazwyczaj od lipca do września. Może się okazać, że wojna zakończy się w maju lub w czerwcu, a następnie rozpocznie się fala powrotów na Ukrainę. Przy takim scenariuszu rynek studencki pokryje niedobory tych, którzy ewentualnie wyjadą. To oznaczałoby, że wszystko w tej kwestii ułoży się dobrze.

MondayNews
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »