W 2009 roku stanieją działki pod inwestycje
Jeśli sprawdzą się zapowiedzi polityków, to weto prezydenta do ustawy o automatycznym odrolnieniu gruntów rolnych zostanie odrzucone. W tej sytuacji po styczniu przyszłego roku wielkość miejskich terenów inwestycyjnych powinna wzrosnąć niemal o połowę.
- Po odrzuceniu weta prezydenta ceny terenów inwestycyjnych mogą spaść o 10-15 proc. - szacuje Krzysztof Kieszkowski z firmy Polanowscy, doradcy ds. nieruchomości.
W tej chwili atrakcyjnie położone grunty rolne w dużych miastach są zwykle tańsze od terenów przeznaczonych pod inwestycje o 10 proc., choć zdarza się, że ta różnica przekracza 20 proc. W stolicy średnia cena za metr terenów inwestycyjnych wynosi ok. 1 tys. zł, ale są też grunty o połowę tańsze.
Prezydent, wetując ustawę, obawiał się wzrostu chaosu inwestycyjnego i dewastacji terenów zielonych, w sytuacji gdy nie ma skutecznego systemu planowania przestrzennego. Nie zgadza się z tym prof. Witold Werner z Instytutu Rozwoju Miast. - Jeśli nastąpi automatyczne odrolnienie gruntów, to wcale nie będzie oznaczało, że każdy będzie budował, co chce i gdzie chce. Nadal trzeba będzie uzyskać decyzje o warunkach zabudowy. O żadnym chaosie po odrolnieniu nie ma mowy - uważa prof. Werner.
Jednak w tej chwili nawet bez ustawy gruntów inwestycyjnych nie brakuje. Deweloperzy, którzy mają problemy finansowe, decydują się na sprzedaż wcześniej kupionej ziemi, by uzyskać środki na dokończenie rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych. Z tego punktu widzenia odrzucenie weta i odrolnienie ziemi może spowodować spadek cen, więc jeszcze pogorszenie sytuacji tych firm deweloperskich, które chcą ratować się sprzedażą posiadanych gruntów. - Wiele lat obywaliśmy się bez odrolnienia, więc w sytuacji gdy gospodarka zwalnia i dużo projektów jest zatrzymanych, nie będzie tragedii, jeśli odrolnienia teraz nie będzie - mówi Jarosław Szanajca, prezes Związku Firm Deweloperskich.
W tej chwili grunty rolne w miastach to najczęściej długie pasy ziemi, które będzie trzeba dopiero skomasować, podzielić i przede wszystkim uzbroić. Na pewno zajmie to długie miesiące i to pod warunkiem, że gminom nie zabraknie środków na tego typu prace. Do tej pory samorządowcy w większości byli przeciwko automatycznemu odrolnianiu ziemi w miastach. Inwestorzy nieoficjalnie mówią, że urzędnicy nie chcą pozbawić się władzy, jaką daje im możliwość decydowania o przeznaczeniu gruntów.
Gazeta Prawna 28.11.2008 (233) - forsal.pl - str.A5
Roman Grzyb