W miastach nie chcą wysokich bloków
Specustawa mieszkaniowa, czyli właściwie ustawa z 5 maja 2018 r. o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, która weszła w życie w sierpniu 2018 r., wywołała burzliwe dyskusje na temat rynku mieszkaniowego w Polsce. W dużych miastach, z obawy przed "zalewem" deweloperskimi blokami, samorządowcy rozpoczęli rozmowy na temat wprowadzenia własnych, bardziej restrykcyjnych zasad lokalizacji bloków. Co się zmieni?
- Specustawa mieszkaniowa wprowadziła przyspieszoną ścieżkę zmiany kwalifikacji gruntów z niemieszkaniowych na mieszkaniowe - stwierdza Bartosz Antos, dyrektor ds. nieruchomości w firmie Saveinvest sp. z o.o.
Teraz inwestor po prostu występuje ze stosownym wnioskiem do burmistrza lub prezydenta miasta i składa wymagane dokumenty. W ciągu trzech dni od daty otrzymania wniosku burmistrz lub prezydent miasta zamieszcza wzmiankę o złożonym wniosku w BIP (Biuletynie Informacji Publicznej). Przez 21 dni możliwe jest wnoszenie uwag. Równocześnie wniosek zostaje przekazany do właściwych instytucji, zaangażowanych w sprawę. Następnie podanie przekazuje się radzie miasta, która w ciągu 60 dni wydaje uchwałę. Orzeczenie to pozwoli lub nie pozwoli na zrealizowanie inwestycji.
Mogłoby się zatem wydawać, że deweloperzy otrzymali przepustkę do swobodnego lokowania inwestycji mieszkaniowych w dowolnym miejscu.
Pobierz darmowy: PIT 2018
Wymogi sformułowane w ustawie są bowiem bardzo liberalne. W kontekście specustawy mieszkaniowej warto jednak wskazać, że regulacja ta dała, oczywiście deweloperom wiele swobody, ale jednocześnie samorządowcom swoistą "furtkę" do samodzielnego zdecydowania o tym, gdzie można budować, a gdzie nie.
Miasto może bowiem wprowadzić własne, dodatkowe warunki - w tym bardziej restrykcyjne, niż te, określone ustawą. Samorządowcy zakasali zatem rękawy i wzięli się do pracy. Chcą ograniczyć działanie specustawy mieszkaniowej, nazywanej również lex deweloper, z uwagi na jej przyjazny charakter w stosunku do deweloperów.
Niechętne nowej regulacji okazały się między innymi Gdańsk i Wrocław. Na Pomorzu urzędnicy bronią się na przykład argumentem o niewystarczającej liczbie miejsc w przedszkolach. Zgodnie z przepisami ustawy deweloper ma bowiem obowiązek załączenia do wniosku zaświadczenia, wydanego przez prezydenta, dotyczącego zagwarantowania określonej liczby miejsc w okolicznych przedszkolach. Minimalna liczba musi odpowiadać 3,5 procenta, wskazanej przez dewelopera, liczby mieszkańców w planowanej inwestycji. W Gdańsku zatem, powołując się na niewystarczającą liczbę miejsc, odrzucono prawie wszystkie złożone wnioski.
Specustawa mieszkaniowa od początku swojego istnienia wywoływała wiele kontrowersji. Protestowali zarówno urbaniści, architekci, jak i samorządowcy oraz mieszkańcy. Przeciwnicy tej regulacji boją się, że ustawa wprowadzi chaos przestrzenny w miastach. Przypomnijmy bowiem, że umożliwia ona realizowanie inwestycji mieszkaniowej z pominięciem miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
Na razie skala problemu nie jest szczególnie duża. W większych miastach złożono co najwyżej po kilkanaście wniosków. Szacuje się jednak, że prawdziwa lawina dopiero ruszy i pojawi się ich naprawdę sporo. Czy to wywoła wojnę pomiędzy deweloperami i samorządowcami? Czy władze miast będą próbowały za wszelką cenę zablokować takie "uproszczone" inwestycje? Czas pokaże...
Konflikt pomiędzy deweloperami a samorządowcami może zniechęcić potencjalnych nabywców nowych mieszkań. Być może będzie to oznaczało odwrót od miejskich inwestycji i zachęci do lokowania pieniędzy w nieruchomości, położone poza najsilniej zurbanizowanymi terenami. Niewątpliwie inwestowanie poza miastem jest bardzo opłacalne. Tam też dużo łatwiej o bezproblemowe przekształcenie gruntu w mieszkaniowy - podkreśla Bartosz Antos.