Zwykłe domki niezwykle bogatych
Willa Napoleona III, zamek księcia Draculi, była dacza Stalina... Najbogatsi z Europy Środkowo-Wschodniej kochają ekstrawaganckie nieruchomości, ale wybierając lokalizację dbają też o to, by przy okazji móc nieco ukryć swoje fortuny.
Rezydencja przy Kensington Palace Gardens 15a na pozór wygląda zwyczajnie na tle sąsiadujących z nią ambasad i ekskluzywnych willi. Jednak jej właścicielowi - Leonardowi Blawatnikowi, jednemu z najbogatszych Rosjan - nie zależało na kupieniu wystawnego pałacu, lecz przede wszystkim na odpowiedniej lokalizacji.
A ta wydaje się być wymarzona. Naprzeciwko ambasada Rosji, niedaleko Kensington Palace, w którym mieszka książę Kentu Michael - jak mówią Rosjanie - niezwykle podobny do swojego dalekiego krewnego, cara Mikołaja II. Jeżeli jesteś znajomym księcia Michaela, liczysz się w środowisku - tak przynajmniej uważa rosyjska śmietanka finansowa. Blawatnik nie wahał się wydać na swoją nową oazę spokoju 41 mln funtów, dystansując pod tym względem nawet najbardziej rozrzutnych rodaków przebywających wraz z nim na emigracji.
Blawatnik nie jest jedynym rosyjskim oligarchą, który przeprowadził się do Londynu. To dlatego miasto to coraz częściej przez Rosjan nazywane jest Londongradem. Tu rosyjscy krezusi mogą się poczuć jak wśród swoich. Raport BCG, Global Wealth 2006, ulokował bowiem Londyn na pierwszym miejscu wśród europejskich miast o największej populacji milionerów (225 tys.). Na drugim miejscu znalazł się Paryż (110 tys.).
Także bogacze z innych krajów naszego regionu coraz chętniej inwestują w rezydencje na Zachodzie. Niekoniecznie po to, aby w ten sposób ulokować nadwyżki finansowe. Czasem wybierają apartamenty w tzw. rajach podatkowych, gdzie rejestrują swoje firmy. A czasem kupują posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu lub Florydzie, bo modnie jest tam mieć drugi dom.
Bogaci Rosjanie przyjechali na Wyspy, gdyż nie chcą być kojarzeni z zaściankowością, kolorowymi cerkwiami i wszechobecną biedotą. Kilkanaście lat po upadku żelaznej kurtyny nareszcie mogą się poczuć światowcami. Ale część z nich, jak Roman Abramowicz, drugi najbogatszy Rosjanin, schronili się tu wraz z rodzinami i miliardami zgromadzonymi na koncie, żeby nie podzielić losu rodaka Michaiła Chodorkowskiego, byłego szefa Jukosu, odbywającego właśnie karę pozbawienia wolności za - mówiąc w skrócie - nieposłuszeństwo wobec Kremla. Tu mają swoich prawników, księgowych i doradców. Stąd mogą swobodnie pomnażać majątek, inwestując w firmy z całego świata. A do Moskwy i tak mają blisko. Prywatnym jetem ze stolicy Wielkiej Brytanii leci się tylko trzy godziny.
Roman Abramowicz (od 2003 r. właściciel londyńskiego klubu piłkarskiego Chelsea FC) jest chyba najbardziej znanym rosyjskim rezydentem w Londynie. Kupił dom w dzielnicy Belgravia za 11 mln funtów. Ma też wartą 12 mln funtów 440-akrową posiadłość wiejską w hrabstwie West Sussex na południu Anglii. Jego mentor Boris Bieriezowski posiada dom w części Chelsea zwanej Stanley House, kupił też za 10 mln funtów dom koło miasta Godalming w hrabstwie Surrey, należący niegdyś do Chrisa Evansa, znanego brytyjskiego producenta oraz prezentera telewizyjnego i radiowego. Sprowadza się także młodzież: Aleksander Gaydamak, 30-letni biznesmen, właściciel połowy brytyjskiego klubu piłkarskiego Portsmouth FC, ma apartament w Mayfair w centrum Londynu. Oleg Deripaska - najbogatszy Rosjanin, mieszka koło swojego przyjaciela Abramowicza na Belgravii w budynku będącym zabytkiem klasy pierwszej, wartym 25 mln funtów.
Niektórzy bogacze, nawet jeśli przeprowadzili się na Wyspy Brytyjskie, są na bakier z angielskim. Roman Abramowicz zna tylko rosyjski i zawsze otacza go sztab tłumaczy. Ale nie wszyscy uważają, że miliardy na koncie usprawiedliwiają problemy lingwistyczne. Deripaska jest wręcz zapalonym anglofilem. W Londynie dużo czasu poświęca na szlifowanie języka. Jego pięcioletnim synem i czteroletnią córką opiekuje się brytyjska niania i dzieci już porozumiewają się w tym języku. O Moskwie Deripaska mówi: ?Nie lubię jej. To nie moje miasto?. Ale od Rosji jako takiej się nie odżegnuje: ma rezydencję na północnym Kaukazie, którą nazywa swoją bazą.
Chęć posiadania okazałej willi w modnym miejscu, zwłaszcza tam, gdzie często robi się interesy, jest równie silna wśród polskich bogaczy.
Wzięcie mają posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu, od St Tropez (gdzie willę ma także Roman Abramowicz) po Menton. Aleksander Gudzowaty od kilkunastu lat jest posiadaczem domu (cena w chwili nabycia to ok. 10 mln dolarów) w Naval D?Assant. Kilka kilometrów dalej jest zamek, którego skrzydło należy do poznańskiego biznesmena Krzysztofa Niezgody, działającego w branży włókienniczej i metalowej. Zresztą Niezgoda zainwestował jeszcze w willę Las Sirenas (2250 mkw.) w hiszpańskiej Marbelli.
Zygmunt Solorz, właściciel Polsatu, najważniejszych kontrahentów zabiera na własną wyspę położoną w Polinezji Francuskiej na Pacyfiku. Jan Wejchert, współwłaściciel ITI, ma willę w Nicei, a Józef Wojciechowski, właściciel J.W. Construction, wybrał dom na Florydzie. To miejsce upatrzył sobie również Jan Kulczyk, założyciel Kulczyk Holding. Swoją posiadłość kupił na wyspie Fisher Island koło Miami. Ale na tym nie kończy się lista posiadanych przez niego nieruchomości - ma je w kilku krajach.
Jest to między innymi poznański dom biznesmena, apartamenty w Warszawie, także w luksusowej Villi Monaco, dom w Tatrach, rezydencje w Wiedniu, Londynie i na Sardynii. Jest również 1000-metrowy pałacyk Pod Łabędziem, położony w podwarszawskim Konstancinie. Przylega do niego park o powierzchni 6 tys. metrów kwadratowych. Ponoć po rozwodzie Kulczyków ta część majątku - warta kilka lat temu w chwili zakupu około 10 mln zł - przypadła żonie Grażynie.
Konstancin to zresztą popularne miejsce wśród polskich bogaczy. Swoje rezydencje postawili tu także m.in.: Jan Wejchert, Ryszard Krauze, Jerzy Urban, Marek Król czy Lew Rywin. Większość tych nieruchomości to nie ich prywatna własność, ale część majątku firm kontrolowanych przez owych krezusów. Wliczanie prywatnych kosztów w firmę to bowiem bardzo często spotykana praktyka, która służy zmniejszeniu obciążeń podatkowych.
Trudno uznać to za zły sposób inwestowania. Robert T. Kiyosaki oraz Sharon L. Lechter, autorzy ?Inwestycyjnego poradnika bogatego ojca. Czyli w co inwestują bogaci - czego nie robią biedni i średnia klasa?, sprawę stawiają jasno. Bohater publikacji - bogaty ojciec - na pytanie syna, jak to jest, że bogatych stać na zakup bardzo drogiej ziemi, odpowiada: ?Mnie też nie stać na tę ziemię. Ale stać na nią moją firmę. Moja firma kupuje moje inwestycje. Większość ludzi nie jest bogata, ponieważ inwestuje jako osoby fizyczne, a nie jako właściciele firm?.
Jednym z nielicznych, który nie chce stosować się do tej recepty, jest Aleksander Gudzowaty. Szef Bartimpeksu przy każdej okazji zaznacza, że płaci jedne z największych podatków w Polsce. Mieszka w rezydencji w podwarszawskim Mariewie. Tu znajduje się słynna już piramida służąca do ?kąpieli energetycznych? i prywatne zoo. Dużo bardziej niż podatki przeraża go jednak możliwość utraty życia w wyniku zamachu. Dlatego posiadłość ogrodził wysokim murem, do ochrony zatrudnił byłych żołnierzy GROM-u, a swoją bibliotekę przerobił na pomieszczenie o zbrojonych ścianach, w którym mógłby przeżyć dwa dni szturmu w całkowitym odcięciu od świata zewnętrznego.
Czy posiadacz fortuny może zrobić coś jeszcze, by zaimponować majętnym kolegom czy partnerom w interesach? Może. W ostatnich latach popularne są posiadłości, które kiedyś należały do sławnych osób.
Serb Milan Janković, bardziej znany jako Philip Zepter, założyciel firmy Zepter International, wybrał Monako i willę zamieszkaną niegdyś przez Napoleona III. Dziś podobno często gości w niej między innymi książę Albert.
Roman Karkosik, inwestor giełdowy i najbogatszy Polak w naszym zestawieniu, odrestaurował zabytkową rezydencję w Kikole, koło rodzinnego Czernikowa, w której w 1825 r. mieszkał Fryderyk Chopin. Ruiny pałacyku kupił za kilkaset tysięcy i przerobił na swoją twierdzę. Otacza ją 10-hektarowy park, zwany przez Karkosika ?ogródkiem?. Sadzenie drzew i opiekowania się różami to - obok inwestowania na giełdzie - największa pasja Karkosika. Podobno pomaga mu w tym ogrodnik królowej angielskiej i dziesięciu innych pracowników.
Z kolei Oleg Deripaska kupił za 10 mln dol. ulubioną daczę Stalina. W latach 30. ubiegłego wieku została ona wybudowana specjalnie na polecenie wodza. Znajduje się w Abchazji, republice wchodzącej w skład Gruzji, 15 km na Zachód od miejscowości Ghara, nad samym Morzem Czarnym. Jeszcze do niedawna willa cieszyła się popularnością wśród turystów, którzy mogli tu za 50 dol. spędzić noc w łóżku Stalina.
Najwyraźniej pozazdrościł im Roman Abramowicz, który na początku tego roku złożył ofertę zakupu XIV-wiecznego zamku w rumuńskiej Transylwanii, znanego powszechnie jako zamek księcia Draculi. Rosyjski miliarder zaoferował za niego 40 mln funtów. Podobno cena proponowana wcześniej przez rumuńskich krezusów ?Gigi? Becali i Nicolae Ivana wynosiła ponaddwukrotnie mniej, bo ?zaledwie? 16 mln funtów. Co takiego wartościowego - według Abramowicza - jest w zamku najpopularniejszego wampira wszechczasów? Mówi się, że wcale nie kieruje nim chęć czerpania zysków z turystyki, lecz czysty snobizm. Otóż zaraz obok swoją posiadłość (w stylu anglosaskim) ma następca brytyjskiego tronu, książę Karol. W Transylwanii, w Malemkref, ma również 100-hektarowy sad jabłkowy, gdzie produkuje organiczny alkoholowy napój jabłkowy, znany jako cydr, który jest serwowany w tamtejszych pubach.
Ponoć jest już dowcip, dlaczego Abramowicz zamierza kupić zamek Draculi, zamiast zainwestować w nowych piłkarzy dla klubu Chelsea: bo woli oglądać wampiry niż zombie.
Przyjemność bycia właścicielem zamków, pałaców czy luksusowych apartamentów dość brutalnie równoważy konieczność płacenia słonych podatków. Dlatego za granicą bogacze nie tylko kupują nieruchomości i wypoczywają. Także płacą podatki. Swoje spółki zakładają tam, gdzie zapłacą najmniej. Dzięki statusowi rezydenta Wielkiej Brytanii, Monako, Szwajcarii czy Holandii często mogą w ogóle zapomnieć o zobowiązaniach wobec polskiego fiskusa. Piotr Büchner, właściciel Metalexportu, mieszka w Szwajcarii (płaci tam 10 proc. podatku dochodowego). Z obywatelstwa holenderskiego - jak donosił niegdyś tygodnik ?Nie? - korzysta Jan Kulczyk. Rezydentem USA jest natomiast Zbigniew Niemczycki, właściciel White Eagle Aviation. Szefowie ITI - Jan Wejchert i Mariusz Walter - kontrolują swój holding za pomocą spółek zarejestrowanych na Antylach Holenderskich. Także Zygmunt Solorz zarządza Polsatem przez holenderską spółkę Polsat Media BV.
Często bycie rezydentem danego kraju nie oznacza jednak przeprowadzki do raju podatkowego. Bo jeśli ktoś ma pieniądze, może kupić nawet rezydenturę - na przykład na Cyprze.
Agnieszka Szabla, dyrektor regionalny Xelion. Doradcy Finansowi
Rynek nieruchomości wciąż dynamicznie rozwija się nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Poważni inwestorzy zagraniczni zwłaszcza w Polsce robili w ostatnim czasie zakupy niemal hurtowe.
Rozważając inwestycje w nieruchomości w regionie, warto pamiętać o:
1. Zwróceniu uwagi na inwestycje w domy, szeregowce czy domy bliźniacze. Ich ceny zaczynają się równać z cenami apartamentów w centrach dużych miast.
2. Wyraźnie wzrastającym zainteresowaniu lokalizacjami podmiejskimi (jako oazami spokoju i wypoczynku) czy też regionami, w których dopiero dziś widać dynamiczne ożywienie strefy ekonomicznej (Łódź i Katowice).
3. Zjawisku wzrostu cen nieruchomości w najbliższym czasie w krajach bałkańskich - Chorwacji, Czarnogórze, Bułgarii czy Rumunii. Jednak inwestycje w tym rejonie będą długo jeszcze obciążone sporym ryzykiem.
4. Prawdopodobnym spowolnieniu dynamiki wzrostu sektora (rosnące ceny nieruchomości i koszty kredytu hipotecznego, zbyt niski wzrost płac, coraz bardziej dostrzegalny deficyt wykwalifikowanych pracowników). Zakup powinna więc poprzedzić staranna selekcja (lokalizacji, standardu nieruchomości etc).
5. Inwestorzy, którzy nie mają czasu czy też sporej wolnej gotówki na zakup nieruchomości, mogą inwestować przez istniejące na rynku specjalistyczne fundusze, jak np. Franklin Templeton lub Fortis.
Monika Kruszewska