Felieton Gwiazdowskiego: Nieludzcy sędziowie czy posłowie
Zgodnie z art. 217 konstytucji "nakładanie podatków, innych danin publicznych, określanie podmiotów, przedmiotów opodatkowania i stawek podatkowych, a także zasad przyznawania ulg i umorzeń oraz kategorii podmiotów zwolnionych od podatków następuje w drodze ustawy".
Czy to znaczy, że posłowie "w drodze ustawy" - jak każe konstytucja - nałożyli na małoletnią dziewczynkę podatek dochodowy od odsetek od alimentów niezapłaconych w terminie, a ściągniętych na jego rzecz przez komornika dopiero po latach? Że nałożyli na inną małoletnią i w dodatku osieroconą dziewczynkę, której tata zginął w wypadku samochodowym, podatek dochodowy od sprzedaży odziedziczonego przez nią mieszkania, kupionego na kredyt, gdy po śmierci taty, mama, nie mogąc sama płacić rat, za zgodą sądu rodzinnego je sprzedała, żeby spłacić kredyt i z córką zamieszkała u dziadków?
No nie! Posłowie takich podatków na małoletnie dzieci nie nałożyli. Dlaczego tak sądzę? Że nie byliby aż tak nieludzcy? Co to, to nie. O taką dozę empatii to ich nie podejrzewam. Po prostu baliby się - i słusznie - gniewu wyborców. Te podatki na małoletnie dzieci nałożyli sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego. Bo oni nie muszą się bać żadnych wyborców. Nałożyli je, dokonując wykładni prawa podatkowego w sposób rażąco odbiegający od woli ustawodawcy - bo jednak z powodu wyłuszczonego powyżej nie sposób przyjąć, że wolą ustawodawcy wyrażoną w tekście ustawy było nałożenie tych podatków na te dzieci.
Skoro jednak nałożenie na nie tych podatków nie nastąpiło "w drodze ustawy" - jak stanowi konstytucja - to dzieci te zostały opodatkowane sprzecznie z konstytucją.
Owszem, sędziowie mogą dokonać błędnej wykładni prawa, ale błędne wyroki nie mogą się powtarzać notorycznie. Nie wolno blokować podatnikom drogi do wyeliminowania z obrotu prawnego decyzji utrzymanych w mocy przez te błędne wyroki, tudzież w ogóle nie zaskarżonych przez podatników, którzy znając treść tych wyroków w ogóle zrezygnowali z wnoszenia skarg.
Wyrażana przez NSA wielokrotnie teza, że "stwierdzenie nieważności decyzji - jako nadzwyczajny tryb wzruszenia decyzji ostatecznych - jest wyjątkiem od zasady trwałości takich decyzji (która rozstrzyga o prawach strony), znajdującej umocowanie w mającej walor konstytucyjny zasadzie pewności prawa" nie jest błędna. Jest kuriozalna!
Państwo - uosabiane przez władzę ustawodawcza, wykonawczą i sądowniczą - rozstrzygnęło o "prawach strony" - czyli swoich własnych (a dokładnie fiskusa). Rozstrzygnęło błędnie. Twierdzi, że nie może uchylić błędnego rozstrzygnięcia, bo "nabyło prawo". Zasada trwałości decyzji ma zastosowania wówczas, gdy obywatel nabył prawo, a nie gdy je stracił.
Gdy na podstawie prawomocnej, ale błędnej decyzji wybudował dom, nie musi go rozbierać. Nie może państwo obarczać go konsekwencjami błędów swoich urzędników. Nie można więc stwierdzić nieważności takiej decyzji, ponieważ obywatel nabył prawa w niej określone. I te prawa podlegają ochronie. I w takiej właśnie sytuacji wartością chronioną jest trwałość decyzji. Ale jak zapłacił nienależny podatek, to państwo nie tylko może, ale musi mu go oddać. I to jeszcze z odsetkami. Nabycie przez państwo prawa do nieistniejącego podatku wskutek wadliwego działania organów tego państwa nie może podlegać żadnej ochronie. A już tym bardziej z powoływaniem się na trwałość ostatecznych decyzji jako zasady państwa prawa.
Przy okazji - sędziowie piszący o "prawie stron" w postępowaniu podatkowym chyba nie doczytali konstytucji i ustaw o ustroju sądów administracyjnych i o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. Sądy te nie rozstrzygają żadnych sporów między jakimiś "stronami" - podatnikami a państwem uosabianym przez organy podatkowe. Sądy administracyjne "sprawują wymiar sprawiedliwości przez kontrolę działalności administracji publicznej pod względem zgodności z prawem". Jeżeli organy podatkowe nakładają na obywatela podatek, który nie wynika jasno z ustawy podatkowej, to decyzje takie powinny być przez sądy uchylane i to z wielkim hukiem.
Niestety posłowie nie zdają sobie sprawy z tego, że sądy administracyjne de facto nakładają na małoletnie dzieci podatki, których oni sami na nie nie nałożyli - bo by się bali. A czasami urzędnicy, jak się zorientują, co najlepszego za zgodą sądów zrobili, wmawiają im, że owszem nałożyli takie podatki (bo tak twierdzą sądy) i trzeba zmienić prawo. Wtedy oni je zmieniają - bo - jak już ustaliliśmy - boją się wyborców. Wtedy sądy administracyjne mówią podatnikom, że ich wcześniejsze wyroki były zgodne z prawem, bo skoro ustawę zmieniono, to znaczy, że wcześniej musiała ona mieć inne znaczenie.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Dlatego teraz małoletnie, osierocone dzieci, nabywające w spadku mieszkanie, które trzeba sprzedać, żeby spłacić obciążający je kredyt, nie zapłacą już podatku dochodowego od wartości tego kredytu.
Do ustawy o podatku dochodowym dodano bowiem przepis, zgodnie z którym kosztem uzyskania przychodu ze sprzedaży nabytego w spadku mieszkania są "przypadające na podatnika ciężary spadkowe". Skoro posłowie uchwalili taką zmianę, to czy można powiedzieć, wbrew temu co przyjąłem na początku, że jednak byli tak nieludzcy i wcześniej te małoletnie, osierocone dzieci opodatkowali? Czy że dali się nabrać Ministerstwu Finansów, które zasłaniało się wyrokami sądów administracyjnych, usprawiedliwiając nakładanie takich podatków? Jakby któremuś z posłów zdarzyło się przeczytać ten felieton, to niech sobie sam odpowie na to pytanie - byłem nieludzki, czy dałem się nabrać?
Robert Gwiazdowski, prawnik, przewodniczący Rady Programowej Centrum im. Adama Smitha
Autor felietonu wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko Interii.