Polski Ład uderza po kieszeni samozatrudnionych

- W obecnym systemie emerytura osoby zatrudnionej na jednoosobowej działalności gospodarczej, która zaczynała pracę w latach 90. ubiegłego wieku, będzie wynosić poniżej 1 tys. zł. Dobrze byłoby rozmawiać o tym, co zrobić, żeby ci ludzie nie byli biedakami, bo z pewnością nie starczy im nawet na zapłatę świadczeń związanych z dostawą mediów - mówi Witold Solski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych "wBREw".

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Jak podkreśla, Polski Ład nijak nie rozwiązał problemów tej grupy społecznej, za to dołożył nowych, związanych ze wzrostem obciążeń podatkowych, kosztów obsługi księgowej i gigantyczną niepewnością wywołaną m.in. ciągłymi zmianami w przepisach, z jaką borykają się w tej chwili najmniejsi przedsiębiorcy.

- Samozatrudnieni codziennie mierzą się z problemami wywołanymi przez Polski Ład, borykając się z niepewnością, oczekiwaniem na zmiany i próbami zrozumienia, kto jest adresatem, a kto będzie poszkodowanym tej reformy - mówi agencji Newseria Biznes Witold Solski.

Reklama

Według zestawienia OECD w Polsce jeszcze w 2019 roku wskaźnik samozatrudnienia wynosił 20,6 proc., co oznacza, że w tej formie pracował co piąty zatrudniony. Polska znajduje się w pierwszej dziesiątce państw z najwyższym wskaźnikiem samozatrudnienia na świecie. Kryzys wywołany pandemią mógł go jeszcze zwiększyć, bo według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego już w 2020 roku wyraźnie spadła liczba osób zatrudnionych na umowę o pracę, z kolei wzrosła liczba osób prowadzących własną działalność gospodarczą.

Jeszcze w IV kwartale 2019 własną działalność gospodarczą prowadziło ok. 1,595 mln osób, natomiast w ubiegłym roku było to ok. 1,7 mln osób. Ten wzrost, w ocenie analityków, mógł być podyktowany "wypychaniem" pracowników z umów o pracę na fikcyjne samozatrudnienie w trakcie kryzysu spowodowanego pandemią, co jednak przełożyło się na znaczny spadek ich bezpieczeństwa socjalnego.

- Nie mamy ochrony w Kodeksie pracy, nie mamy prawa do wakacji, a jedyną ochroną, jaką mamy na rynku gospodarczym, jest państwo. Teraz to państwo - zamiast zapewnić ochronę - dołożyło nam nowych obowiązków związanych z Polskim Ładem. Te obowiązki dotykają krawcowych, kierowców, ratowników medycznych czy salowe w szpitalach, które też często pracują w formule samozatrudnienia. To są osoby, których obciążenia publiczne, daniny płacone państwu sięgają nawet 100 zł dziennie. Tymczasem świadczą oni usługi, za które każdy z nas też płaci. Proszę sobie wyobrazić, ile godzin pracy dziennie trzeba poświęcić na to, żeby wypełnić tylko te zobowiązania podatkowe bądź związane z kosztami stałymi. Tego Polski Ład nie uregulował, za to dołożył nowych obowiązków - podkreśla przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych "wBREw".

Jak wskazuje, w trakcie pandemii jednoosobowe działalności gospodarcze często miały duże problemy z uzyskaniem pomocy w ramach rządowych tarcz antykryzysowych, ponieważ nie miały odpowiednich wpisów PKD. Po dwóch latach finansowych trudności i zawirowań gospodarczych kolejnych problemów dołożył samozatrudnionym Polski Ład, czyli sztandarowa reforma podatkowa rządu PiS. Najwięcej wątpliwości wzbudziły nowe zasady rozliczenia składki zdrowotnej i wybór formy opodatkowania, bo według wyliczeń ekspertów zła decyzja może się przełożyć na zarobki netto niższe nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Mimo że Polski Ład zaczął obowiązywać od 1 stycznia br., małym przedsiębiorcom wciąż trudno też oszacować wysokość obciążeń, które będą ponosić w 2022 roku, co wzmaga niepewność.

- Polski Ład niestety skoncentrował się na zmianach dystrybucji społecznej pieniądza poprzez podatki, ale nie uwzględnił tego, kto powinien mieć w Polsce ochronę, kto będąc już w wieku emerytalnym, nie powinien martwić się o służbę zdrowia, kto będąc rodzicem, nie powinien martwić się o szkolnictwo i kto będąc w sile wieku i niezdolnym do pracy, powinien otrzymać opiekę socjalną. Fryzjerka, ludzie z branży beauty czy z innym konkretnym fachem i umiejętnościami nie mają na ogół kompetencji podatkowych. Co więcej, nie mają też takiej wyobraźni, żeby widzieć potencjał swojej grupy zawodowej przykładowo za 10 lat. Tymczasem decyzje o opodatkowaniu w takiej czy innej formie, np. wybór podatku liniowego czy ryczałtowego, będą mieć konsekwencje systemowe wiele lat później, kiedy wejdziemy w okres emerytalny. Dlatego państwo powinno pomagać ludziom w tej decyzji. Niektóre rzeczy trzeba narzucić, inne trzeba rozwiązać odgórnie, widząc perspektywę dalekosiężną - mówi Witold Solski.

Ekspert podkreśla, że polski system podatkowy już wcześniej należał do najbardziej skomplikowanych na świecie. Potwierdza to też ubiegłoroczny raport "Tax Competitiveness Index", przygotowany przez Tax Foundation, z którego wynika, że na 37 państw OECD Polska zajmuje przedostatnie miejsce pod względem stopnia skomplikowania systemu podatkowego. Gorzej w zestawieniu wypadają jedynie Włochy.

- Kolejną kwestią jest to, że przepisy bardzo często się zmieniają, zwłaszcza w ostatnim czasie. Te zmiany są czasami powierzchowne, a czasami fundamentalne. Wyobraźmy sobie, że na początku każdego miesiąca stajemy przed dylematem, co właściwie jest w tych przepisach i jak wyliczyć należny podatek, od czego go wyliczyć, co liczyć w koszty, a czego nie. Na to nakłada się też brak harmonizacji oprogramowania księgowego ze zmianami, które są tak szybkie i częste, że informatycy po prostu nie nadążają. Ta niepewność jest jednym z czynników, które uniemożliwiają prowadzenie racjonalnej działalności gospodarczej, i to chyba jest największy problem. Być może jest to kwestia okresu przejściowego, ale on trwa już dwa miesiące i pewnie potrwa przez cały ten kwartał - mówi Katarzyna Kosakowska, wiceprzewodnicząca Komisji Krajowej OZZS "wBREw".

Jak podkreśla, w natłoku zmian podatkowych samodzielne rozliczanie i prowadzenie księgowości stało się po prostu niemożliwe, a samozatrudnieni muszą korzystać z usług wyspecjalizowanych podmiotów, które dysponują know-how i odpowiednim oprogramowaniem. To zaś oznacza dla nich kolejny wzrost kosztów.

- Dziś bez profesjonalnej obsługi nie można zrobić odpowiedniej deklaracji. Trzeba mieć oprogramowanie, które jest co jakiś czas zmieniane w miarę aktualizacji przepisów, do tego połączenie z internetem i wszystko to, co służyło uszczelnianiu systemu, czyli Jednolite Pliki Kontrolne, deklaracje pracownicze, systemy bankowe etc. Nie wszyscy mają wykształcenie ekonomiczne, wielu samozatrudnionych to ludzie, którzy skończyli szkoły zawodowe i świetnie sobie radzą w jakiejś przestrzeni, ale konstrukcja, by online rozliczać się z państwem poprzez systemy informatyczne, jest dla nich dalece niedostępna. Mamy wielu ludzi, którzy mają po 50-60 lat, są szewcami, kierowcami, prowadzą małe warsztaty w Polsce powiatowej i oni się tego nie nauczą. Tymczasem sankcje są ogromne - mówi Witold Solski.

Księgowi w związku z dużym obciążeniem zmianami Polskiego Ładu już podnieśli ceny usług o kilkaset złotych w Warszawie i większych miastach oraz 100-200 zł w tzw. Polsce powiatowej. To zaś mocno się odbija na kieszeni najmniejszych przedsiębiorców.

- Z prawnego punktu widzenia można prowadzić księgowość samodzielnie, ale sankcje i konsekwencje błędów są zbyt duże. Zaczęły pojawiać się też komunikaty, że Ministerstwo Finansów pracuje nad podniesieniem obowiązkowych kwalifikacji i oprogramowania, które zostanie narzucone na biura księgowe. To znowu przełoży się na ceny usług, bo nowe szkolenia, egzaminy, certyfikaty spowodują, że część księgowych z zawodu odejdzie, a pozostali będą musieli ponieść nakłady, które naturalnie zrekompensują sobie w cenie usługi - mówi przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych "wBREw".

- O ile obecna sytuacja nie jest może tak dużym obciążeniem dla osób, które stosunkowo dużo zarabiają i mają kompetencje pozwalające im na uzyskiwanie z samozatrudnienia godziwych dochodów, o tyle grupa w wieku przedemerytalnym boi się tej zmiany. I efekt jest już teraz dostrzegalny gołym okiem: dziesiątki tysięcy przedsiębiorców zawieszają bądź w ogóle wyrejestrowują działalności gospodarcze, co oznacza tylko tyle, że oni przesuwają się do szarej strefy - dodaje Katarzyna Kosakowska.

W ubiegłym roku, jak podaje GUS, zarejestrowano ponad 290 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych. Rok wcześniej było ich ponad 260 tys. (wyraźny spadek nastąpił w II kwartale 2020 roku, kiedy wybuchła pandemia). Jednocześnie w 2021 roku do CEIDG wpłynęło ponad 270 tys. wniosków o zawieszenie jednoosobowej działalności. Pik nastąpił w grudniu, co eksperci wiążą z niepewnością dotyczącą Polskiego Ładu.

Źródło informacji

Newseria Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Polski Ład | samozatrudnienie | podatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »