Recepta na pandemiczne długi? Podatek od giełdowej wyceny spółek
Państwa szukają dodatkowych środków fiskalnych po ubiegłorocznej eksplozji zadłużenia w wyniku pandemii. Dwaj znani francuscy ekonomiści, Gabriel Zucman oraz Emanuel Saez, zaproponowali nowe rozwiązanie - podatek od giełdowej wyceny spółek z gospodarek G20.
Według styczniowego monitora fiskalnego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w 2020 roku światowy dług publiczny eksplodował i sięgnął rekordowego poziomu 98 proc. PKB. Oznacza to wzrost o 14 punktów proc. wobec analogicznego okresu w poprzednim roku. Prognozy wskazują, że w kolejnym roku dług publiczny ponownie wzrośnie i sięgnie symbolicznego poziomu około 100 proc. PKB.
Epidemia COVID-19 wymusiła na państwach zdecydowaną reakcję fiskalną. Zamknięcie gospodarek wymagało od rządów zawieszenia należności podatkowo-składkowych, uruchomienia hojnych programów pomocy finansowej, gwarancji oraz wsparcia dla gospodarstw domowych. Z wielu względów działania te były niezbędne, ale równocześnie wyjątkowo kosztowne. Deficyt budżetowy w 2020 roku wyniósł średnio 13,3 proc. w gospodarkach rozwiniętych, 10,3 proc. w gospodarkach wschodzących oraz 5,7 proc. w gospodarkach o niskich dochodach.
Długom sprzyjają klimat polityczny i otoczenie makroekonomiczne - aprobata ze strony organizacji międzynarodowych, takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy i niskie stopy procentowe pozwalają rządom zadłużać się bez konsekwencji. Prowadzenie polityki antycyklicznej zyskało nowy wymiar wraz z nadejściem pandemii COVID-19. Państwa okazały się być jedynym podmiotem, który mógł ubezpieczyć dochody społeczeństwa w obliczu niespodziewanego zagrożenia. Prędzej czy później długi trzeba będzie jednak spłacić. Do pewnego stopnia pomóc w tym może koniunktura. Kiedy stopa wzrostu gospodarczego jest wyższa niż oprocentowanie kapitału, rządy mogą zaciągać długi bez ponoszenia kosztu dla dobrobytu społecznego (z ang. welfare cost). W takich warunkach dług spłaca się sam - częściowo dzięki wyższym wpływom podatkowym, częściowo poprzez rolowanie, czyli zaciąganie kolejnych pożyczek o niskim oprocentowaniu.
Nie ma jednak gwarancji, że sprzyjające zadłużaniu warunki makroekonomiczne będą trwać w nieskończoność. Niektóre przewidywania, na przykład brytyjskiego ekonomisty Charlesa Goodharta mówią o tym, że już w najbliższych latach czeka nas odwrócenie trendów i powrót inflacji oraz wysokich stóp procentowych. Co więcej, stopy wzrostu gospodarczego mogą nie wystarczyć do pokrycia dodatkowych wydatków publicznych. Rządy stoją przed wieloma wyzwaniami, z którymi muszą prędko się zmierzyć - kryzys klimatyczny, rosnące nierówności, cyfrowa transformacja. Wobec rosnących potrzeb publicznych ekonomiści zastanawiają się nad tym, w jaki sposób państwa mogą uzyskać dodatkowe wpływy budżetowe. Na ponad rok od wybuchu pandemii pojawiło się kilka propozycji - renegocjacja długów, federalizacja zadłużenia, jednorazowy podatek od majątków najbogatszych czy wyższe opodatkowanie dochodów osobistych.
Dwaj znani, francuscy ekonomiści, Gabriel Zucman oraz Emanuel Saez zaproponowali w ostatnim miesiącu zupełnie nowe rozwiązanie - podatek od giełdowej wyceny spółek z gospodarek G20. Zanim przejdziemy do omówienia propozycji, warto przedstawić sylwetki obydwu ekonomistów. Zucman jest znany przede wszystkim ze swoich badań nad unikaniem opodatkowania. W głośnym artykule sprzed paru lat przedstawił szacunki, mówiące o tym, że w 2015 roku 40 proc. zysków korporacji transnarodowych zostało sztucznie wytransferowanych do rajów podatkowych. Saez jest z kolei ekonomistą, zajmującym się głównie tematem nierówności ekonomicznych, który w 2009 roku został laureatem medalu Clarka, prestiżowej amerykańskiej nagrody dla najbardziej utalentowanych młodych ekonomistów. Obydwaj ekonomiści współpracowali przez wiele lat ze światową gwiazdą ekonomii nierówności, Thomasem Pikettym, który całkowicie zmienił sposób, w jaki postrzegamy rozwarstwienie ekonomiczne w XXI wieku.
Nową propozycję podatkową Zucman prezentował na seminarium zorganizowaneym przez redakcję czasopisma naukowego Economic Policy. Jak twierdzi, podatek miałby pasować do świata po pandemii COVID-19, ponieważ koronawirus nasilił dwa długoletnie trendy - rynkową koncentrancję spółek oraz rosnące nierówności ekonomiczne. Kiedy wiele sklepów było zamkniętych, korporacje technologiczne takie jak Facebook, Amazon, Tesla czy Zoom rosły w zawrotnym tempie. Między styczniem a kwietniem 2020 roku indeks S&P500 spadł o około 15 proc. W tym samym czasie wycena giełdowa Amazona wzrosła o 9 proc. Niesamowite wzrosty zanotowała spółka ekscentrycznego miliardera Elona Muska. W 2020 roku Tesla urosła o ponad 730 proc., co sprawiło, że pod koniec roku została włączona do indeksu S&P500. Należy jednak pamiętać, że giełda nie jest idealnym wyznacznikiem kondycji spółek, a jedynie formą społecznego dyskontowania przyszłości. Inwestorzy przewidują, że w najbliższych dekadach to właśnie spółki technologiczne będą zyskiwać na znaczeniu - stąd tak wysokie wzrosty ich giełdowej wyceny.
Podatek ma również stanowić odpowiedź na wyzwania, o których było głośno już przed pandemią. Największymi wygranymi globalizacji są korporacje transnarodowe, które dzięki aktywom niematerialnym i wolnym przepływom kapitału transferują coraz więcej swoich zysków do rajów podatkowych. W konsekwencji, wśród państw wysoko rozwiniętych obserwuje się podatkowy wyścig na dno (z ang. race to the bottom). W latach 2000-2020 główna stawka podatku CIT na świecie spadła aż w 88 jurysdykcjach podatkowych. Jeszcze w 2000 roku wśród państw OECD podatek CIT wynosił średnio około 32 proc., a w 2018 roku już 23 proc. Teoretycznie spadek podatku CIT nie musi być efektem globalizacji. Przykładowo, państwa mogą obniżać podatki od zysków korporacji, ponieważ zwiększają inne obciążenia podatkowe. Metaanaliza przeprowadzona przez niemieckiego ekonomistę, Philipa Heimbergera pokazuje jednak, że wyścig na dno jest efektem konkurencji podatkowej. Państwa obniżają podatki, aby zachęcić firmy do transferu zysków i zwiększyć własne przychody z tytułu podatku CIT.
Podatek zaproponowany przez Zucmana i Saeza mógłby częściowo kompensować nierówny podział zysków i strat wynikający z pandemii i dekad globalizacji. Jak takie rozwiązanie miałoby działać w praktyce? Zaproponowana konstrukcja podatku jest dość prosta. W każdym roku podatkowym spółki notowane na giełdach gospodarek G20 (zrzeszenie 20 dużych gospodarek światowych, w tym Unii Europejskiej) płaciłyby podatek od kapitalizacji giełdowej w wysokości 0,02 proc. Podatek byłby egzekwowany przez regulatorów giełdowych takich jak amerykańska SEC (z ang. security and exchange commision, odpowiednik polskiego Urzędu KNF). Zucman wskazuje dwie zalety takiego rozwiązania. Po pierwsze, uniknięcie płatności nowego podatku byłoby wyjątkowo trudne. Spółki notowane na giełdzie podlegają silnemu nadzorowi ze strony państwowych regulatorów. Po drugie, wysokość podatku jest na tyle niska, że spółki nie powinny mieć problemów z jego zapłaceniem. Gdyby jednak okazało się, że spółka ma przejściowe problemy z płynnością, to mogłaby zapłacić podatek w formie emisji akcji, w których posiadanie weszłoby państwo.
W artykule Zucman i Saez przekonują, że podatek od giełdowej kapitalizacji spółek jest z definicji podatkiem progresywnym. Wynika to z faktu, że struktura własnościowa akcji jest mocno skoncentrowana wśród najzamożniejszych obywateli. Szacunki wskazują, że w Stanach Zjednoczonych 10 proc. najbogatszych obywateli posiada 90 proc. notowanych na giełdzie akcji, a uboższe 50 proc. dysponuje wyłącznie 1 proc. Dodatkowo, jak możemy wyczytać w pracy Zucmana i Saeza, od 1975 roku prywatny majątek w Stanach Zjednoczonych podwoił się względem PKB. W 1975 roku wynosił 260 proc. PKB, a w 2020 roku około 530 proc. Za około połowę tego wzrostu odpowiadał rynek akcji. Udziały w spółkach notowanych na giełdzie wzrosły z poziomu 30 proc. PKB w 1975 roku do 150 proc. PKB w 2020 roku. Warto podkreślić, że na tle innych gospodarek G20 w Stanach Zjednoczonych zaangażowanie społeczeństwa w inwestowanie na giełdzie jest i tak wyjątkowo wysokie, ponieważ popularne są tam fundusze emerytalne, które inwestują oszczędności emerytów na giełdzie.
Jak wysokie wpływy budżetowe mógłby wygenerować nowy podatek? Zucman i Saez przedstawiają wstępne szacunki. Wśród gospodarek G20 łączna kapitalizacja notowanych na giełdzie spółek wynosi około 90 bilionów dolarów, czyli aż 90 proc. PKB. Oznacza to, że podatek zwiększyłby wpływy podatkowe łącznie o 180 miliardów dolarów rocznie, czyli około o 0,18 proc. PKB. Ile to 180 miliardów dolarów? Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego państwa UE tracą na unikaniu podatków około 180 miliardów euro, czyli mniej więcej 200 mld dolarów. Propozycja podatkowa Zucmana i Saeza mogłaby zatem zrównoważyć straty podatkowe z tytułu istnienia rajów podatkowych. Ekonomiści podkreślają jednak, że wprowadzenie podatków wymagałoby międzynarodowej współpracy i przeprowadzenia reformy na poziomie wszystkich gospodarek G20. W innym przypadku istnieje ryzyko, że niektóre spółki zdecydują się na przeniesienie swojej działalności do innych państw, aby uniknąć podatku.
Wydaje się, że po kolejnym poważnym kryzysie, który zwiększył nierówności, sprawiedliwość podatkowa będzie wyłącznie zyskiwać na znaczeniu. Z badań opinii publicznej wynika, że w społeczeństwie amerykańskim występuje duże poparcie dla zwiększania opodatkowania korporacji. Nie powinno zatem dziwić, że to Stany Zjednoczone wyrastają na lidera walki o podatkową sprawiedliwość. Na początku kwietnia bieżącego roku administracja nowego prezydenta, Joe Bidena wysłała oficjalny dokument do ponad 100 krajów na świecie, w którym przedstawiła projekt globalnego minimalnego podatku CIT. Podatek miałby ukrócić działalność rajów podatkowych i odbudować znaczenie podatku CIT we wpływach budżetowych. Demokrata zapowiedział również podniesienie podatku od zysków korporacji w Stanach Zjednoczonych z poziomu 21 proc. do 28 proc. Rządy na całym świecie wyrażają coraz silniejsze poparcie dla zbudowania większej dyscypliny podatkowej. Po dekadach przymykania oka na podatkową samowolkę politycy nie mają wyjścia - albo zwiększą wysokość i skuteczność egzekucji podatków, albo utoną w długach i kaskadzie następujących po sobie kryzysów.
Osadzona w takim kontekście propozycja Zucmana i Saeza stanowi dopełnienie planów podatkowych światowych gigantów. "Jeżeli trwające obecnie międzynarodowe negocjacje, dotyczące globalnego minimalnego podatku CIT, powiodą się, to łatwiej będzie osiągnąć konsensus w negocjacjach dotyczących podatku od majątku spółek. Natomiast, jeżeli obecne negocjacje zawiodą, to dyskusja o skromniejszym podatku od majątku spółek może okazać się lepszym rozwiązaniem" - piszą w zakończeniu artykułu ekonomiści. Podkreślają jednak, że przewaga podatku od majątku spółek nad klasycznym podatkiem CIT wynika z jego prostoty. Ezgekucja podatkowa nie powinna sprawiać trudności, a korporacje zostaną pozbawione narzędzi unikania opodatkowania. Zucman i Saez proponują, aby o nowym podatku myśleć jak o podatku od nieruchomości. To roczna opłata pobierana od posiadanych aktywów, która obciąża w większym stopniu osoby zamożne niż ubogie. Podatek od wyceny spółek ma jednak taką przewagę, że dotyczy aktywów finansowych, które w prosty sposób można podzielić (np. poprzez rozwodnienie akcji).
COVID-19 ujawnił słabość świata, w którym globalizacja i postęp technologiczny nierówno rozdzielają owoce wzrostu gospodarczego. Pandemia odcisnęła większe piętno na osobach ubogich, z mniejszości etnicznych oraz pracownikach niezbędnych (z ang. essential workers) z sektorów opieki zdrowotnej i społecznej. Między kwietniem a czerwcem 2020 roku około 15 proc. mieszkańców Ameryki straciło pracę. W tym samym czasie majątek pięciu najbogatszych bilionerów wzrósł o 26 proc. Forum Ekonomiczne w Davos alarmuje, że nierówności pogłębiły się w wielu wymiarach. Politycy stoją przed coraz większą presją, aby zmienić zasady gry. Konkurencja podatkowa nie jest prawem naturalnym, a konsekwencją istniejącego porządku instytucjonalnego kształtowanego przez ludzi. Być może żyjemy w czasach przewrotu kopernikańskiego w ekonomii, który zmieni to, jak patrzymy na gospodarkę. Na prawie 100 lat po nowym ładzie Franklina Delano Roosevelta i wydaniu "Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza" Johna Maynarda Keynesa, czekają nas kolejne nowe łady i intelektualna batalia o przyszłość światowego porządku.
Nikodem Szewczyk
Ekonomista i socjolog. Związany z Instytutem Badań Strukturalnych i Fundacją Instrat