Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego w czasie konferencji prasowej na 100 dni swojego urzędowanie informowała o trzech filarach nowej ustawy medialnej: odpolitycznienie mediów publicznych, stabilne finansowanie, ograniczenie wydawania prasy samorządowej. Przyszłość tych przepisów jest jednak niepewna.
Ambitny plan na reformę mediów publicznych
W myśl projektu resortu Marty Cienkowskiej zlikwidowana ma zostać Rada Mediów Narodowych odpowiadająca od 2016 roku za wybór władz spółek mediów publicznych, przypomina "Dziennik Gazeta Prawna". Jej kompetencje mają wrócić do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT), a członkowie zarządów i rad nadzorczych w spółkach mediów publicznych mają być wybierani w konkursach i nie będą mogli przynależeć do partii politycznych.
Nowela przewiduje także całkowitą wymianę składu KRRiT, a nowych członków będą wybierać wspólnie przez Sejm, Senat i prezydent. Zlikwidowany ma zostać również abonament radiowo-telewizyjny. Ma go zastąpić stabilne finansowanie mediów publicznych z budżetu.
Z kolei samorządy w myśl nowej ustawy medialnej będą mogły wydawać jedynie biuletyny, bowiem tego wymaga odpolitycznienie mediów:
"Zależną od władzy prasę należy uznać za negatywne zjawisko z punktu widzenia rozwoju niezależnych mediów lokalnych, a także dostępu obywateli do rzetelnych i obiektywnych informacji" - tłumaczyła Marta Cienkowska w czasie konferencji.
Jej zdaniem, wydawanie prasy nie należy do kompetencji jednostek samorządu terytorialnego.
Nie stać nas na likwidację abonamentu?
Projekt nowej ustawy medialnej może trafić do Sejmu już na początku 2026 roku. Póki co, musi przejść jeszcze przez konsultacje i rząd, a dotrzymanie tego terminu ma być możliwe przy braku komplikacji. Tych jednak może być sporo.
Głównym hamulcowym zmian w mediach publicznych miał być resort finansów, ustalił "DGP". "Jesteśmy po negocjacjach. MF zgodziło się na konkretną kwotę - 2,5 mld zł, dlatego tak to przedstawiono na konferencji. Oczywiście, zobaczymy, co będzie na etapie uzgodnień międzyresortowych, ale na razie mamy zielone światło", podaje nieoficjalnie gazeta.
Kwota ta miałaby podlegać waloryzacji i być jedynie ułamkiem tego, ile na media publiczne przeznaczają z budżetu inne kraje. "W 2022 roku poziom finansowania mediów publicznych w krajach naszego regionu wynosił od 0,10 proc. PKB na Łotwie do 0,19 proc. w Finlandii", czytamy w serwisie gov.pl.
W Sejmie nie wierzą w podpis prezydenta pod ustawą medialną
Koalicja rządowa generalnie zgadza się, że reforma mediów publicznych jest potrzebna, a wielu punktach propozycję szefowej MKiDN uznają nawet za dobrą. "Dziennika Gazeta Prawna", powołując się na rozmowy z członkami rządu, podkreśla jednak, że brakuje wiary w podpis prezydenta pod tą ustawą.
"Karol Nawrocki nie ma żadnego interesu w podpisaniu tej ustawy. Gdyby w 2027 r. Prawo i Sprawiedliwość wróciło do władzy, to obecny stan w mediach jest dla nich idealny" - mówi w kuluarowych rozmowach członek rządu dla "DGP".
Przedstawiciele obecnej Rady Mediów Narodowych także nie wierzą w realne zmiany w mediach publicznych. Joanna Lichocka z PiS nowelę uważa za działania pozorowane i wylicza: "Rząd będzie po prostu łamał prawo, utrzymując media rządowe w stanie fikcyjnej likwidacji. O żadnej niezależności mediów nie ma mowy", czytamy w dzienniku.
Dla koalicji rządowej nawet weto prezydenta może być jednak korzystne: "Aby pokazać, że to prezydent blokuje realizację obietnic, koalicja rządząca musi to udowodnić w praktyce. W ten sposób, tuż przed kolejnymi wyborami, będzie mogła powiedzieć wyborcom: Zrobiliśmy, co mogliśmy", mówi dr hab. Olgierd Annusiewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego cytowany przez "DGP".












