Wybory prezydenckie w Polsce interesują nie tylko Polaków. Obserwują je też szczególnie w tym kraju
Wicedyrektor Centrum Mieroszewskiego dr Łukasz Adamski zauważył, że wybory prezydenckie w Polsce budzą duże zainteresowanie w Ukrainie. Jak twierdzi, wynika to z faktu, że Polska jest postrzegana jako łącznik z resztą Europy. Dodał też, że kandydat KO Rafał Trzaskowski uchodzi za najbezpieczniejszego kandydata z trójki liderów.
Dr Łukasz Adamski zauważył, że wybory w Polsce są uważnie śledzone przez ukraińskich dziennikarzy, ekspertów i analityków. Według politologa zwykli obywatele mają aktualnie inne problemy, stąd zaangażowanie społeczeństwa ukraińskiego jest znacznie mniejsze. Obserwacja ta wynika - jak powiedział Adamski - z prozaicznych powodów.
"Ludzie na co dzień zastanawiają się po prostu, jak związać koniec z końcem; czy w ich mieszkanie nie uderzy rosyjski dron lub rakieta, czy Ameryka i Europa będą dalej pomagać. Większość myśli też, co zrobić, aby samemu nie zostać zmobilizowanym lub aby zmobilizowani nie zostali ich bliscy. Ochotnicy, którzy poszli na wojnę w 2022 r., z reguły nadal walczą, właśnie dlatego, że nie ma chętnych, by ich zastąpić. Ta sytuacja wywołuje duże napięcia społeczne" - podkreślił politolog.
Zdaniem eksperta Ukraińcy postrzegają rolę prezydenta Polski przez pryzmat roli ukraińskiego prezydenta, który - chociaż konstytucyjnie ma tylko trochę większe uprawnienia niż prezydent Polski - w praktyce jest tym, kto rządzi, a premier de facto jest wykonawcą jego poleceń.
Adamski stwierdził, że wybory prezydenckie w Polsce są dla Ukraińców ważne, ponieważ Polska jest ich sojusznikiem oraz jest postrzegana jako łącznik z resztą Europy. Ważne jest dla nich, aby Polska pozostała krajem, który wspiera Ukrainę, szczególnie w obliczu napiętych relacji z krajami takimi jak Węgry, Słowacja czy Rumunia. "Transport, logistyka przede wszystkim idą przez nasz kraj. W związku z czym, niezwykle ważne jest dla nich, żeby Polska pozostawała krajem przyjaznym i popierającym Ukrainę" - stwierdził ekspert.
Politolog dodał również, że Ukraińcy doceniają "rosjorealizm" Polaków - czyli realistyczne podejście do zagrożenia ze strony Rosji. Według niego niewiele jest takich państw, którym nie trzeba tłumaczyć, jak niebezpieczna jest Rosja.
Jako dowód zainteresowania Ukrainy wyborami w Polsce Adamski wskazał liczne artykuły w tamtejszych mediach, dyskusje w telewizji i podcastach, a także komentarze i publikacje w mediach społecznościowych. Ekspert zauważył, że duże poruszenie mediów ukraińskich wywołały szanse kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena na wejście do drugiej tury.
"Kandydat Konfederacji ma tutaj opinię antyukraińskiego. Są też komentarze, w których określany jest jako prorosyjski. Tego rodzaju opinie bazują na analitycznie karkołomnym utożsamianiu ukrainosceptycznej postawy zagranicznych polityków z prorosyjską" - wyjaśnił ekspert.
Ukraińska prasa pisała o wizycie Mentzena we Lwowie w lutym, kiedy to nagrał film przy pomniku Stepana Bandery z okazji rocznicy wojny. "Natomiast w ogóle albo słabo odnotowano, że jeden z ukraińskich dziennikarzy, obecnie w armii, groził mu śmiercią" - dodał Adamski.
Politolog zauważył również, że kandydat Prawa i Sprawiedliwości Karol Nawrocki nie jest na Ukrainie znany tak szeroko jak Mentzen, ale jego wypowiedzi są oceniane podobnie. Jeśli ktoś mówi o ograniczeniach w dostępie do świadczeń dla uchodźców, czy uzależnia wsparcie od spełnienia różnych warunków, to - jak mówi Adamski - "jest przez Ukraińców kwalifikowany jako nieprzyjazny Ukrainie".
Wicedyrektor Centrum Mieroszewskiego wspomniał, że Nawrocki kilka miesięcy temu padł ofiarą manipulacji medialnej związanej z historią Wołynia i Małopolski Wschodniej. Te wypowiedzi mogą wpływać na jego ocenę. Słowa prezesa IPN o ludobójstwie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej - jak do 1945 r. urzędowo określano obszar przedwojennego województwa lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego - media zinterpretowały jako określanie zachodniej części współczesnego państwa ukraińskiego mianem "Małopolski Wschodniej" i jako zgłaszanie w ten sposób roszczeń terytorialnych wobec Ukrainy.
Ekspert uważa, że Trzaskowski uchodzi za polityka, który nie odwołuje się do nastrojów antyukraińskich. "Co prawda w mediach odnotowano, że domaga się ograniczenia praw do świadczenia społecznego 800 plus, ale - zdaniem elit politycznych - mimo wszystko gwarantuje lepszy stan relacji polsko-ukraińskich" - dodał Adamski.
Zwrócił uwagę, że tematy ukraińskie jak np. wojna, uchodźcy, ekshumacje wołyńskie stały się bardzo istotnym elementem tegorocznej kampanii prezydenckiej w Polsce. Według niego nie wynika to jedynie z rywalizacji o elektorat prorosyjski bądź też antyukraiński, lecz ma znacznie szersze podłoże - jest naturalną częścią procesów politycznych.
"Wątek wojny jest podnoszony z obawy o bezpieczeństwo, ekshumacje to zaś kwestia naszych wartości, historii i tożsamości. Lęki tożsamościowe wpływają też na postrzeganie uchodźców. Wcześniej Polska była krajem monoetnicznym, a teraz odsetek Ukraińców wynosi ok. pięć proc. społeczeństwa, to znaczy, że ok. dwa mln. mieszkańców Polski to Ukraińcy" - podkreślił ekspert.
Adamski zauważył również, że rzeź wołyńska nie ma dla Ukraińców takiego znaczenia jak dla Polaków. Jak stwierdził - przeciętni Ukraińcy mają o rzezi wołyńskiej wciąż niewielkie pojęcie. "Często nawet elity uważają, że eksponowanie tego tematu w Polsce jest konsekwencją wpływu prorosyjskich narracji i dezinformacji. Jakiekolwiek komentarze w mediach o polskich ekshumacjach są bardzo skrótowe. Trudno wytłumaczyć to społeczeństwu, które żyje innymi czasami. Pytają, dlaczego Polacy chcą wykopywać szczątki sprzed 80 lat, skoro teraz codziennie Ukraińcy są zabijani" - opisał.
Zapytany końcowo, kogo Ukraińcy najchętniej widzieliby na stanowisku prezydenta Polski, wyjaśnił, że elity ukraińskie rozumieją, że nie powinni mieszać się w polskie procesy polityczne. Liczą jednak na to, że nowy prezydent będzie kontynuował pomoc wojskową i dyplomatyczną.
"Ukraina liczy na organizowanie oporu w Europie przeciwko imperialnej polityce rosyjskiej. Oczekuje się również, że Polska nie będzie ingerowała w kwestie tożsamościowe ważne dla Ukraińców, poniecha sprzeciwu wobec heroizacji UPA, kultu Stepana Bandery czy Romana Szuchewycza i w ogóle mniej uwagi będzie poświęcać sprawom o podłożu historycznym. Tyle, że kandydata o takim programie raczej nie znajdą w obecnym gronie kandydatów na prezydenta" - dodał politolog.