Automatyzacja zmniejszy poziom zatrudnienia? Zmiany są nieuchronne
Postępująca automatyzacja oraz rozwój sztucznej inteligencji sprawiają, że wiele osób zastanawia się, czy za kilkanaście lat będzie mieć pracę. Do zawodów, które mają być szczególnie narażone na automatyzację należą m.in. doradcy finansowi, tłumacze i pracownicy sieci fast foodów.
Jak wynika z "Barometru Polskiego Rynku Pracy" Personnel Service już 68 proc. przedsiębiorców spodziewa się, że automatyzacja zmniejszy poziom zatrudnienia. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że zawody się zmienią, niż to, że całkowicie znikną.
- Pierwsze ostrzeżenia dotyczące nadchodzącego zagrożenia ze strony robotów dla zatrudnienia ludzi pojawiły się już ponad 10 lat temu. Były one podbijane za każdym razem, gdy systemy sztucznej inteligencji przewyższały oczekiwania wynalazców. Już w 2013 roku badanie na Oksfordzie dowodziło, że 47 proc. miejsc pracy jest zagrożonych zastąpieniem przez roboty. W 2017 roku McKinsey Global Institute oszacował, że do 2030 roku automatyzacja zastąpi setki milionów pracowników, co potwierdziło w 2020 roku World Economic Forum, wskazując, że automatyzacja zabierze 85 mln miejsc pracy na świecie, choć od razu dodano, że w to miejsce powstanie ok. 100 mln nowych etatów. Te prognozy na razie nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości, choć rynek pracy dynamicznie się zmienia - mówi Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy i założyciel Personnel Service.
Wydaje się, że entuzjaści sztucznej inteligenci przeceniali jej możliwości, a nie doceniali ludzi. W najbliższej przyszłości pracownicy w zdecydowanej większości branż nie stracą pracy, choć z dużym prawdopodobieństwem ich zawód się zmieni. Potwierdza to analiza Pearson, która mówi o tym, że w przyszłości zniknie 20 proc. zawodów, 10 proc. się nie zmieni, a w przypadku 7 na 10 pracowników będzie wymagane zdobycie nowych umiejętności i kompetencji.
Ponadto, dotychczasowe doświadczenia związane z rozwojem technologii wskazują, że zwiększa ona ludzkie możliwości, ale nie zastępuje naszej pracy. Potwierdzają to badania Michaela Handla z Bureau of Labour Statistics, gdzie analizie poddawana jest teza, że technologia rozwija się na tyle szybko, że ludzie za nią nie nadążają. Autor badania wziął pod uwagę zawody szczególnie narażone na automatyzację. Byli to m.in. doradcy finansowi, tłumacze, prawnicy, lekarze, pracownicy fast foodów, sprzedawcy, kierowcy ciężarówek, dziennikarze czy programiści. Z analiz wyszło, że ludzie wygrywają starcie z robotami. W tych sektorach, gdzie sztuczna inteligencja rozwija się już od kilku lat, jej rola nadal jest niewielka, a praca ludzka niezastąpiona.
Michael Handel w swoich analizach bierze pod uwagę pracę m.in. radiologów, którzy diagnozują choroby za pomocą procedur obrazowania, takich jak prześwietlenia i rezonans magnetyczny. Z punktu widzenia technologii to, co robią radiolodzy, wydaje się podatne na automatyzację, bo komputery świetnie diagnozują choroby, często szybciej i z dokładnością dorównującą lub przewyższającą lekarzy.
W 2016 roku artykuł w "The Journal of the American College of Radiology" ostrzegał, że sztuczna inteligencja wyprze radiologów. Okazuje się jednak, że zawód radiologa odnotowuje stały wzrost zatrudnienia. W artykule z 2019 roku opublikowanym w "Radiology Artificial Intelligence" Curtis Langlotz, radiolog ze Stanford, przedstawił kilka powodów. Wskazał, że maszyny, choć świetne w rozpoznawaniu niektórych rodzajów chorób, mogą nie rozpoznać rzadszych przypadków, co lekarzom nie sprawia problemu. Radiolodzy są również elastyczni, a ich głównym zadaniem jest zrozumienie i ochrona pacjentów przed niedociągnięciami technologii. Do tego dochodzi aspekt związany z odpowiedzialnością, komfortem pacjenta czy etyką. Stąd zamiast twierdzić, że sztuczna inteligencja zastąpi radiologów, można powiedzieć, że radiolodzy, którzy stosują AI, zastąpią tych, którzy tego nie robią.
Podobnie jest w wielu innych zawodach uważanych za podatne na wdrożenie sztucznej inteligencji. Przykładem są kierowcy ciężarówek, którzy w przyszłości mogą zostać zastąpieni przez autonomiczne pojazdy ciężarowe, ale ten moment jest osadzony daleko w przyszłości. Dlatego zapotrzebowanie na kierowców ciężarówek nadal stale rośnie.
- Ciekawy jest również przykład pracowników fast foodów, o których mówiono, że można ich zastąpić robotami do przygotowywania żywności i kioskami do samodzielnego zamawiania. I to się po części stało, bo zamawiamy teraz inaczej niż kiedyś, jednak dyrektor generalny McDonald’s Chris Kempczinski powiedział, że informacje o robotach są sensacyjne, ale w praktyce nie zastąpią całkowicie pracy ludzkiej. Nadal jedzenie przygotowują nam ludzie i to też oni są odpowiedzialni za kontakt z klientem. Widać zatem, że choć rynek pracy się zmienia, jest to zmiana ewolucyjna, do której pracownicy mogą się dostosować i w nią wpisać. Trzeba jednak mieć świadomość tych przemian i być na nie przygotowanym - podsumowuje Inglot.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami