Hałas w pracy muzyków klasycznych

Muzyka klasyczna, a dokładnie granie muzyki klasycznej, jest bardziej szkodliwe dla ucha, niż uprawianie muzyki rockowej. Można wierzyć lub nie, ale fakty mówią same za siebie... i są zaskakujące. Badania pokazują, że około 37 proc. muzyków rockowych doświadcza utraty słuchu. W przypadku muzyków klasycznych liczba ta sięga 52 proc.! Statystycznie na 100 osób grających w orkiestrze aż 52 niedosłyszy lub niedługo tego doświadczy!

Muzyka klasyczna, a dokładnie granie muzyki klasycznej, jest bardziej szkodliwe dla ucha, niż uprawianie muzyki rockowej. Można wierzyć lub nie, ale fakty mówią same za siebie... i są zaskakujące. Badania pokazują, że około 37 proc. muzyków rockowych doświadcza utraty słuchu. W przypadku muzyków klasycznych liczba ta sięga 52 proc.! Statystycznie na 100 osób grających w orkiestrze aż 52 niedosłyszy lub niedługo tego doświadczy!

Dlaczego? Jest co najmniej kilka powodów:

  • Muzycy klasyczni poświęcają dużo więcej godzin w ciągu tygodnia na ćwiczenia, praktykowanie, występy niż rockmani. Prawdziwy wirtuoz musi praktykować cały czas. Isaac Stern, skrzypek, miał powiedzieć: "Jeżeli nie ćwiczę przez dzień, to sam wiem, że coś jest nie tak, jeżeli nie ćwiczę dwa dni, orkiestra o tym wie, jeżeli nie ćwiczę trzy dni, słyszą to już wszyscy". Warto pamiętać, że to, co niszczy słuch to połączenie natężenia dźwięku i ekspozycji w czasie. Dźwięk może być o niskim natężeniu, ale ekspozycja długa. Daje to takie samo zniszczenie jak głośny dźwięk w krótkim czasie.
  • Muzycy klasyczni są w orkiestrze ściśnięci blisko siebie, a to oznacza, że są narażeni nie tylko na dźwięk własnego instrumentu, ale też na to, co grają ich sąsiedzi. Pomiary wykonane przez CIOP-PIB w otoczeniu osoby grającej na waltorni wykazały poziomy hałasu oscylujące w granicach 100 dB. W tym miejscu na scenie znajdują się puzoniści i trębacze.
  • Kariera profesjonalnego muzyka zaczyna się często w dzieciństwie i trwa wiele, wiele lat.

Jakkolwiek więc chwilowe natężenie (pik) dźwięku u rockmanów, szczególnie tych używających wzmacniaczy, jest wyższe, to jednak całościowa dawka energii akustycznej, która dociera do ucha członka orkiestry w ciągu tygodnia jest większa. Dodatkowo ci, co wieczorami dorabiają, muzykując już poza gmachem orkiestry, dodają nową dawkę do całodniowej ekspozycji.

Co w hałasie piszczy?

Muzyka, oprócz niewątpliwych walorów estetycznych, może być rozpatrywana w kontekście swojego niszczącego działania, jak typowy hałas. Dźwięk muzyczny różni się nieco od dźwięku przemysłowego. Jest dużo bardziej zmienny w amplitudzie i przeważają w nim średnie i wyższe częstotliwości.

Konsekwencją takiego rozkładu częstotliwości jest to, że utrata słuchu jest bardziej asymetryczna niż u osób w przemyśle. Przy niskich częstotliwościach długość fali dźwiękowej jest dłuższa niż przy wyższych. Rozmiar głowy dla długiej fali nie jest przeszkodą, mówiąc innymi słowy - nie daje ona cienia akustycznego, więc do każdego ucha dociera po tyle samo hałasu. Na dodatek muzykę uprawia się zazwyczaj i słucha w pomieszczeniach redukujących echo, jest więc ona bardziej kierunkowa, co dodatkowo wpływa na asymetryczną utratę słuchu.

Jak dużo jest za dużo?

Według Dyrektywy Europejskiej, największy poziom hałasu, na jaki może być narażony pracownik w czasie ośmiogodzinnego dnia pracy, wynosi 85 decybeli (dB). Mając na względzie indywidualną wrażliwość muzyków na hałas, można by przyjąć, że poziom dźwięku 82 dB przy ośmiogodzinnej ekspozycji jest na tyle bezpieczny, że mamy praktycznie stuprocentową pewność, że nie wpłynie on na ubytek słuchu.

Przy wzroście poziomu dźwięku zmniejsza się dozwolony czas, w którym muzyk może być narażony na hałas. Jak wspomniano wyżej, przy 82 dB jest to osiem godzin, a przy 91 dB - jedna godzina. Gdy mamy do czynienia z poziomami w zakresie 100-105 dB, czyli takimi, jakie spotykamy podczas koncertów, maksymalny bezpieczny czas ekspozycji wynosi zaledwie kilka minut. Oznacza to, że już kilkuminutowy głośny utwór może wyczerpać dopuszczalną dzienną dawkę hałasu.

Patrząc na poziomy dźwięku emitowane przez poszczególne instrumenty, nie ma wątpliwości, że podczas normalnej aktywności zawodowej poziom dźwięku, z jakim stykają się muzycy, przekracza w większości przypadków bezpieczne 82 dB.

Warto też wspomnieć o interesującym fakcie, mianowicie wiele badań pokazuje, że ubytek słuchu u muzyków eksponowanych na dany poziom dźwięku jest często mniejszy niż u osób pracujących przy takim samym natężeniu w środowisku hałasu przemysłowego. Wpisuje się to chyba w definicję hałasu, która mówi, że jest to dźwięk uciążliwy, czego nie można powiedzieć o muzyce. Jest w nas coś, co pozwala na ciut więcej, jeżeli jest to piękne.

Jak chronić się przed nadmiernym hałasem?

Co zrobić, aby za następne 30 lat grać i słuchać muzykę z taką samą przyjemnością jak dziś? Należy używać profesjonalnej ochrony słuchu dla muzyków. A taka jest dostępna od momentu wynalezienia przez firmę Etymotic Reasearch specjalnych filtrów akustycznych pod koniec lat 80-tych zeszłego wieku, które to zapewniają tak zwaną poziomą charakterystykę tłumienia.

Co to "poziome tłumienie" znaczy?

Typowe ochronniki słuchu po włożeniu do ucha tłumią zewnętrzne dźwięki. Problem jednak z nimi taki, że robią to nierówno. Wycinają w dużo większym stopniu wysokie częstotliwości, a słabiej tłumią te niskie. Znaczy to, że dźwięki, które słyszymy są jakby przyduszone, na pewno nie takie, jakie w oryginale. Wykres tłumienia takiego ochronnika w funkcji częstotliwości jest pochyły (nie poziomy). Całkowicie wystarcza to osobom pracującym w przemyśle, ale dla kogoś, kto słucha lub wykonuje muzykę, należyta wierność z oryginałem po wytłumieniu jest konieczna.

Profesjonalne ochronniki dla muzyków są wykonywane indywidualnie na podstawie wycisku ucha, co zapewnia wymaganą szczelność akustyczną i potrzebny komfort.

Wbrew więc obiegowej opinii, muzycy mogą słyszeć wyraźnie i czysto muzykę i być zarazem chronieni przed jej niszczącym nadmiarem. W tym przypadku mniej znaczy więcej!

Edukacja, edukacja, edukacja!

Poziom świadomości konieczności ochrony nie jest wysoki. Sprzyja temu szkodliwy, moim zdaniem, akt prawny, zwalniający pracodawców ze stosowania środków ochrony indywidualnej słuchu dla wykonawców widowisk muzycznych i rozrywkowych - rozporządzenie ministra gospodarki i pracy z 5 sierpnia 2005 r. Dz.U. 05.157.1318.

Znajomość dostępnych rozwiązań ochronnych jest znikoma ze względu chociażby na nikłą penetrację tego segmentu rynku przez producentów. Publikacje w prasie fachowej czy popularnej można policzyć na palcach jednej ręki. Potrzebna jest więc skomasowana edukacja i promocja ochrony ze strony PIP, Sanepid, CIOP-PIB, producentów ochronników i osób ze środowiska muzycznego z uznaną reputacją.

Ochrona słuchu zaczyna się wtedy, gdy dobrze słyszymy!

Jacek Biedroń

dyrektor ds. ochrony słuchu w koncernie Howard Leight by Sperian; od ponad 7 lat zajmuje się ochroną przed hałasem

Praca i Zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »