Nie jesteśmy przygotowani na kryzys demograficzny. "Już zaczyna być za późno"
Możemy już mówić o kryzysie demograficznym. Spada liczba urodzeń, a jednocześnie wydłuża się średnia życia. To jest wyzwanie dla rynku pracy, Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który będzie musiał to sfinansować, a z drugiej strony przygotowania systemu ochrony zdrowia, geriatrów, którzy będą musieli się tak dużą grupą osób zająć. - Tego nie ma i już zaczyna być za późno, by się do tej sytuacji przygotować - ostrzega Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy.
Potrzebne są zachęty do dłuższej pracy, a te obecne są słabe i więcej osób woli łączyć emeryturę z pracą niż realnie przesuwać moment przejścia na emeryturę. Niedawno opublikowane zostały nowe dane i prognozy GUS pokazujące sytuację demograficzną.
Już wiemy, że nie są one dobre, ale o to czy one są słabe, złe czy możemy mówić wręcz o katastrofie demograficznej Interia Biznes zapytała Oskara Sobolewskiego, specjalizującego się w tej tematyce.
- Myślę, że możemy już mówić o kryzysie, przynajmniej tak to określa Główny Urząd Statystyczny, a biorąc pod uwagę charakter tej instytucji, są to bardzo poważne słowa. Jednak ekspertów nie zaskakują. Od kilku lat już widoczny jest ten trend. Demograficznie niestety zmierzamy w bardzo złym kierunku i ostatnie dane to potwierdzają - mówi rozmówca Interii.
Jak dodaje, GUS pokazuje trzy scenariusze, wariant niski, wysoki i średni - najbardziej prawdopodobny, ale prognozy z poprzednich lat dotyczące zgonów i urodzeń były gorsze od prognoz, co wskazuje że będziemy raczej zmierzali w kierunku między scenariuszem średnim a złym.
- Sytuacja niestety nie będzie najlepsza. Pod względem liczby urodzeń wygląda tak, że w zeszłym roku to było ponad 300 tys., w tym będzie poniżej już 300 tys., a negatywny scenariusz na rok 2060 przewiduje, że będzie to zaledwie 150 tys. Jednocześnie coraz liczniejsze roczniki będą opuszczały rynek pracy i to już tak naprawdę zaczynamy powoli obserwować, chociaż te najwyższe dopiero w najbliższych latach będą się do tego zbliżały i osiągały wiek emerytalny. W związku z tym musimy się przygotować na to, że Fundusz Ubezpieczeń Społecznych z tej perspektywy będzie bardziej obciążony. Z drugiej strony sytuację ratują osoby, które przyjeżdżają do pracy z zagranicy, już ponad 1,1 mln osób, przede wszystkim z Ukrainy - mówi Oskar Sobolewski.
Jego zdaniem, dziś już ratujemy się w ten sposób, ale jeśli w kolejnych latach większego otwarcia granic dla rynku pracy nie będzie, to tak naprawdę czeka nas coraz trudniejsza sytuacja z tej perspektywy, bo będzie przybywać osób w wieku poprodukcyjnym.
Jednocześnie wydłuża się średnia życia, a uwzględniając te dwie tendencje coraz mniej osób pracujących będzie musiało utrzymać powiększającą się grupę niepracujących. - Pamiętajmy, że pomijając epizod z okresu COVID żyjemy coraz dłużej - wskazuje nasz rozmówca.
Prognozy GUS wskazują, że mężczyźni, którzy dziś żyją średnio 73 lata, w roku 2060 będą żyć nawet 81 lat, a kobiety mogą żyć średnio nawet do 87 lat (obecnie około 81 lat).
To oznacza, że roczników długo żyjących może być coraz więcej i to też jest wyzwanie z jednej strony dla rynku pracy oraz FUS, który będzie musiał to sfinansować, a z drugiej strony to jest też kwestia ochrony zdrowia, zaplecza lekarzy, geriatrów, którzy będą musieli się tak dużą grupą osób zająć, a niestety tego nie ma.
- Już jest trochę za późno i naprawdę to jest ostatni dzwonek w tym kryzysie demograficznym, kiedy coś powinniśmy zacząć robić, czyli przygotowywać się realnie na te zmiany demograficzne - mówi Oskar Sobolewski.
Jego zdaniem podniesienie i wyrównanie wielu emerytalnego jest konieczne, choć, jak zastrzega, kampania wyborcza nie sprzyja podejmowaniu tego tematu przez polityków.
- Ta narracja powoli, ale zaczyna się faktycznie zmieniać. Oczywiście nie w czasie kampanii wyborczej, bo to nie są postulaty, które mogą przynieść głosy wyborcze. Musimy mówić o tym, że dłuższa praca równa się wyższa emerytura - tłumaczy nasz rozmówca.
Pytany o to, czy jednak takie dodatkowe świadczenia jak 13. i 14. emeryturą nie idą w odwrotnym kierunku, czyli nie osłabiają tej zależności, odpowiada, że trzeba wrócić do głównych założeń obecnego systemu.
- Powinniśmy wrócić do upraszczania systemu zamiast 13. i 14. emerytury, ewentualnie zrobić dwukrotną waloryzację w sytuacji wysokiej inflacji lub wprowadzić inny pomysł, ale żeby był uczciwym rozwiązaniem i nagradzającym dłuższą pracę. Jeśli chodzi o wiek emerytalny, to można sięgnąć po rozwiązania funkcjonujące lub planowane w innych krajach jak na przykład powiązanie wieku emerytalnego ze zmieniającą się z dalszą średnią długością życia - mówi Oskar Sobolewski.
Nasz rozmówca dodaje, że obecnie zachęty do dłuższej pracy są "słabe i duża grupa osób łączy emeryturę z pracą, a nie opóźnia przejścia na emeryturę".
- Przesuwania momentu przejścia na emeryturę o kilka miesięcy nie wynika z chęci dłuższej pracy, ale wyczekania konkretnego miesiąca, który jest korzystny dla wyliczenia emerytury - podsumowuje.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz