Nowe uprawnienia PIP pójdą za daleko? "Dla wielu firm może być rujnujące"

Uruchomiona przez rząd rewizja KPO i zamiana oskładkowania umów na wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy, o której pisaliśmy we wtorek, nie podobają się ani organizacjom pracodawców - ani związkom zawodowym. Tyle, że z innych powodów. Związkowcy chcą zarówno pełnego oskładkowania umów jak i mocniejszej PIP, natomiast pracodawcy boją się, że mocne uprawnienie inspektorów uderzy niektórych zbyt mocno i dla niektórych będzie rujnujące. Choć warto zaznaczyć, że nie wszystkie organizacje przedsiębiorców mówią tu jednym głosem.

Jak już podawaliśmy, rewizja kamienia milowego wpisanego do KPO przyspieszyła i we wtorek Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej wysłało propozycje do konsultacji, w tym do partnerów społecznych i zgodnie z podanym tam harmonogramem, uwagi można zgłaszać do poniedziałku, do godziny 11-tej, a rozpatrzenie projektu jest zaplanowane już na 28 stycznia.

Tymczasem z zebranych już przez nas opinii wynika, że zamiana polegająca na rezygnacji z oskładkowania umów cywilnoprawnych w zamian za wzmocnienie PIP poprzez nadanie uprawnień do przekształcania umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę, nie podoba się ani stronie związkowej ani reprezentantom pracodawców. Z tym, że powody krytycznej oceny są różne. 

Reklama

Pracodawcy w większości, nie chcieliby ani jednego ani drugiego, natomiast związki protestują przeciw takiej alternatywie, bo ich zdaniem potrzebne są obydwie zmiany.

Nowe uprawnienia PIP zbyt ryzykowne?

- Aktualnie konsultujemy z naszymi firmami członkowskimi proponowane zmiany w tym punkcie KPO. Ostateczne stanowisko zostanie wypracowane w najbliższym czasie. Zgłaszaliśmy zastrzeżenia do propozycji dotyczących oskładkowania wszystkich umów cywilnoprawnych, co do KPO wpisał poprzedni rząd. Zaproponowane wówczas rozwiązanie z niezrozumiałych przyczyn zostało uwzględnione w warunkach KPO. Jeszcze większym zaskoczeniem dla firm jest zaproponowana modyfikacja, która przyznaje inspektorom pracy bardzo szerokie uprawnienia administracyjne w zakresie przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę - mówi Robert Lisicki, dyrektor Departamentu Pracy Konfederacji Lewiatan. Jak dodaje, ta kwestia była już poruszana we wcześniejszych dyskusjach w Polsce, a środowisko pracodawców dotychczas stanowczo wypowiadało się przeciwko nadawaniu inspektorom pracy takich kompetencji.  

- Dlatego, że ocena stanu faktycznego w takich sprawach może być trudna i często jest sporna, więc preferowaną wersją byłoby, aby takie decyzje pozostawały w gestii sądów. Dodatkowo, pojawiają się wątpliwości co do konsekwencji wydania takich decyzji przez inspektorów. Zarówno pracodawca, jak i pracownik mogą być zainteresowani wzruszeniem decyzji Państwowej Inspekcji Pracy. Z tego powodu pojawia się wiele wątpliwości wobec tego punktu - argumentuje.

Pracodawcy krytycznie o rządowej propozycji

Przedstawiciel organizacji Lewiatan podkreśla jednocześnie, że w tym kontekście istotne jest pytanie, czy rzeczywiście powinniśmy formułować tak daleko idące zobowiązania w stosunku do Komisji Europejskiej i innych organów unijnych w odniesieniu do naszego rynku pracy. 

- Uważam, że w Polsce stoimy w przededniu debaty na temat przyszłości rynku pracy, kierunku, w jakim powinien podążać, oraz tego jakie zmiany są konieczne. Należy również zadać pytanie, czy obecna liczba umów cywilnoprawnych i współpracy z osobami samozatrudnionymi jest wynikiem realiów rynku i gospodarki, czy też wskazuje na jakąś nierównowagę. W związku z tym, jest wątpliwe czy kwestie te nie powinny zostać pozostawione do dyskusji na poziomie krajowym zamiast przenosić je na poziom UE. Pojawia się również pytanie  dlaczego nie wykorzystujemy wystarczająco już dostępnych narzędzi do weryfikacji czy obecne umowy cywilnoprawne nie zawierają cech charakterystycznych dla umów o pracę, tam gdzie są takie podejrzenia - dodaje Lisicki.

Szymon Witkowski, radca prawny i główny legislator i pełnomocnik zarządu ds. dialogu społecznego Pracodawców RP, przypomina, że w przypadku umów cywilnoprawnych umowy zlecenia są częściowo oskładkowane i w sytuacji gdy jest zbieg umów i na jednej z nich zarabiamy co najmniej minimalne wynagrodzenie, to sami decydujemy, czy z drugiej umowy cywilnoprawnej chcemy płacić ubezpieczenie społeczne. Dzięki temu osoby, które chcą sobie dorobić i biorą drugą pracę mogą otrzymać wyższe wynagrodzenie.

Jednocześnie krytycznie ocenia propozycję nowego warunku, w zamian za rezygnację z oskładkowania.

Obecnie oskładkowanie do wysokości płacy minimalnej

- Jeśli chodzi o dodatkowe uprawnienia inspekcji pracy, to są one dużym ryzykiem dla przedsiębiorców. Jeśli dwie strony zawierają konkretną umowę, na którą się zgadzają a w wyniku arbitralnej decyzji inspektora umowa cywilnoprawna miałaby zostać przekształcona w umowę o pracę, to powoduje to ogromne ryzyko po stronie pracodawców. Oczywiście, zdarzają się sytuacje sporne i nadużycia, ale miejscem do ich rozstrzygania jest sąd - uważa Witkowski. Jak podkreśla, to  sędziowie mają odpowiednią wiedzę i uprawnienia do tego, aby decydować w tych kwestiach.

 - Propozycje jakie wcześniej składano w tym zakresie dążyły do tego, aby inspektor pracy mógł wydać natychmiast wykonalną decyzję administracyjną ustalającą stosunek pracy wyłącznie na podstawie własnego osądu. Z uwagi właśnie na to ryzyko prawne prowadziłoby to w praktyce do zmarginalizowania umów cywilnoprawnych, bo mało kto chciałby ryzykować potencjalną konfrontację z urzędnikiem. Skutek byłby taki, że znacznie wzrosłyby koszty pracy, a w konsekwencji koszty towarów i usług, co odczuliby wszyscy konsumenci - mówi Przedstawiciel Pracodawców RP.

Dlatego, jego zdaniem, propozycja rewizji KPO nie jest żadnym kompromisem. - Oskładkowanie umów cywilnoprawnych miałoby zdecydowanie mniejsze konsekwencje dla pracodawców niż dodatkowe uprawnienia inspekcji pracy, choć pracownicy z uwagi na potencjalnie niższe zarobki pewnie byliby niezadowoleni - podsumowuje Witkowski.

Organizacje pracodawców w tym temacie nie mówią jednym głosem, bo orędownikiem pełnego oskładkowania umów jest Federacja Przedsiębiorców Polskich. Jednocześnie zwraca uwagę na ryzyko związane z nowym uprawnieniem PIP.

- Naszym zdaniem rząd powinien pozostać przy zamiarze pełnego oskładkowania umów zlecenia, jako sposobu na uporządkowanie rynku pracy. Zaproponowana alternatywa jest gorsza dla przedsiębiorców, ponieważ oznacza wzmożoną kontrolę, a cel ten sam, czyli zwiększenie wpływów do funduszu ubezpieczeń społecznych - zostanie osiągnięty w sposób, który będzie bardziej uciążliwy dla firm. Taka zmiana jest niebezpieczna dla przedsiębiorców. Nie doprowadzi do pełnego uporządkowania rynku pracy, jak miałoby to miejsce przy pełnym oskładkowaniu umów zlecenia. Tylko wtedy system byłby równy dla wszystkich - ocenia Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Jego zdaniem proponowana przez rząd zmiana, polegająca na nadaniu nowych uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy, wprowadza iluzję, że umowy zlecenia powyżej płacy minimalnej są nadal nieoskładkowane, zwłaszcza w przypadku zbiegu tytułów.

 - Równocześnie intensyfikacja kontroli oznacza, że rząd zamierza pozyskać te same lub porównywalne środki od przedsiębiorców, powołując się na ocenę stanu faktycznego, w tym uznanie niektórych umów za pozorne. W konsekwencji może to prowadzić do żądania pokrycia składek za ostatnie 5 lat, co dla wielu firm może być rujnujące - podkreśla Kozłowski.

Dlatego w ocenie FPP lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie jasnych zasad, w ramach których wszyscy przedsiębiorcy musieliby płacić pełne koszty pracy. - Dzięki temu mogliby dostosować swoje budżety do nowych regulacji. Alternatywa, którą proponuje rząd, to utrzymywanie pozorów niższych kosztów pracy i teoretyczna możliwość stosowania zbiegu tytułów, ale z ryzykiem bardzo wysokich konsekwencji finansowych w przypadku zakwestionowania umów przez Inspekcję lub kontrolerów z ZUS - tłumaczy.

Argumentuje też, że kontrole nie dotrą do wszystkich przedsiębiorców - trafią tylko do tych, którzy są łatwiejsi do zidentyfikowania, mają wielu ubezpieczonych pracowników lub są bardziej dostępne dla kontrolerów.

- Państwowa Inspekcja Pracy dysponuje ograniczonymi zasobami, a planuje się wyposażyć ją w potężne narzędzie, co jest zdecydowanie gorszą sytuacją dla przedsiębiorców niż oskładkowania wszystkich umów cywilnoprawnych. Oczywiście, pełne oskładkowanie oznaczałoby dodatkowy koszt w kwocie około 5 miliardów złotych z tego tytułu, ale wprowadziłoby jasne i przejrzyste zasady dla wszystkich przedsiębiorstw. Z odpowiednim vacatio legis na dostosowanie się do zmiany byłoby akceptowalne. W zamian za to oferuje się nam niepewność oraz ryzyko, że kontrola trafi na przedsiębiorcę, który nie będzie w stanie udźwignąć zaległych składek, co może wyczerpać jego możliwości finansowe. W tym kontekście, uważamy, że kierunek działań rządu jest zły - podsumowuje przedstawiciel FPP.

Związkowcy są pełnych składek i wzmocnienie PIP

Co na to związki zawodowe? Tu stanowisko jest jednoznaczne. 

-  My od wielu lat zabiegamy o pełne oskładkowanie wszystkich umów cywilnoprawnych. Nie chcemy, żeby wybór formy zatrudnienia był uzależniony od tego, która umowa jest tańsza, a która droższa dla pracodawcy. Zgodnie z prawem, tam, gdzie ktoś pracuje pod kierownictwem, w określonych godzinach i w określonym miejscu, powinna być zawarta umowa o pracę. Niepełne oskładkowanie części umów sprawia, że często w takich przypadkach są zawierane - wbrew przepisom - umowy cywilnoprawne, bo są tańsze - mówi Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ. Jak dodaje, owszem pełne oskładkowanie w początkowym okresie mogłaby spowodować trochę niższe wynagrodzenia netto, ale trzeba pamiętać, że w zamian za to osoby pracujące na takich umowach miałyby wyższe świadczenia, zarówno te krótko jak i długoterminowe, na przykład podczas absencji chorobowej, ale przede wszystkim wyższe emerytury w przyszłości.

- Tego nie można lekceważyć. Tym bardziej, że w przypadku młodych osób, które wchodzą na rynek pracy bądź są na tym rynku stosunkowo niedługo, stopa zastąpienia, czyli relacja przyszłej emerytury do ich wynagrodzeń będzie bardzo niska i wyniesie około 25-30 proc. Praca na nieoskładkowanych umowach powoduje, że te emerytury będą jeszcze niższe - argumentuje. Przypomina też, że gdy w 2016 roku udało się wywalczyć oskładkowanie umów zlecenie przynajmniej do wysokości płacy minimalnej, to wkrótce po tym okazało się, że duża część “zleceń" została przekształcona w umowę o pracę, bo zatrudnianie na śmieciówkach przestało być tak opłacalne dla pracodawców jak wcześniej.

Jego zdaniem, przy pełnym oskładkowaniu umów cywilnoprawnych, ten proceder zostałby ograniczony w jeszcze większym stopniu.

- Dlatego my nie będziemy rezygnować z tego postulatu - deklaruje. Przedstawiciel OPZZ zaznacza przy tym, że pełne oskładkowanie wszystkich umów cywilnoprawnych wyrównałoby warunki konkurencji rynkowej, która dziś jest zaburzona poprzez konkurowanie niskimi kosztami pracy przez niektórych przedsiębiorców.

- Natomiast wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy powinno nastąpić niezależnie od oskładkowania umów i o to również, jako OPZZ walczymy od lat i mamy to w swoim programie. Przy czym chodzi nie tylko o dodatkowe kompetencje, ale również o realne wzmocnienie kadrowe i finansowe inspekcji, by mogła korzystać z uprawnień i realizować nowe zadania. Nie będziemy się zgadzać na zamianę jednego postulatu na drugi. Uważamy, że obydwa, zarówno pełne oskładkowanie jak i wzmocnienie PIP powinny być zrealizowane i to jak najszybciej - podsumowuje Sebastian Koćwin.

O wzmocnienie PIP zabiega szef inspekcji, o czym pisaliśmy kilkakrotnie. 

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: umowy zlecenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »