Od lutego prawie 300 tys. mniej miejsc pracy
Majowe dane GUS z rynku pracy okazały się gorsze od przewidywań. Zatrudnienie spadło o 3,2 proc. w ujęciu rocznym, a stosunku do kwietnia o 1,4 proc. W ciągu miesiąca ubyło 85 tys. miejsc pracy.
W maju 2020 r., podobnie jak w poprzednim miesiącu wystąpiło dalsze ograniczenie zatrudnienia w części podmiotów, co przełożyło się na spadek przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw o 1,4 proc. w porównaniu z kwietniem bieżącego roku, kiedy to odnotowano spadek o 2,4 proc., i jednocześnie o 3,2 proc. w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku - podał GUS.
Było to wynikiem m.in. zakończenia i nie przedłużania umów terminowych (niekiedy z powodu sytuacji epidemicznej), zmniejszania wymiaru etatów, a także rozwiązywania umów o pracę z pracownikami.
Na spadek przeciętnego zatrudnienia wpływ miało też pobieranie przez pracowników zasiłków opiekuńczych, chorobowych, jak również przebywanie na urlopach bezpłatnych - co w zależności od ogólnej długości ich trwania mogło także zaważyć na sposobie ujmowania tych osób w przeciętnym zatrudnieniu i zarazem w wynagrodzeniach - tłumaczy urząd.
Te dane negatywnie zaskoczyły analityków.
- Od lutego zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw (zatrudniających powyżej 9 osób) zmalało już o 272 tys. Spadek w maju w stosunku do kwietnia wyniósł 85 tys. (-1,4 proc.), co rysuje bardziej pesymistyczny obraz niż znane wcześniej dane ZUS, wskazujące na ubytek 43 tys. ubezpieczonych - komentuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
- Rynek pracy w Polsce nadal słabiutko. Zatrudnienie w maju spadło o 3,2 proc. r./r. (poprzednio -2,1 proc.), a płace wzrosły tylko o 1,2 proc. r./r. (poprzednio 1,9 proc.). Oba wskaźniki poniżej oczekiwań rynkowych. A maj był już miesiącem częściowego odmrażania - komentują ekonomiści mBanku.
- Majowy spadek zatrudnienia jest co prawda bardzo wysoki na tle historycznym, aczkolwiek już dużo mniejszy niż odnotowany w kwietniu, kiedy to bezprecedensowa redukcja liczby etatów była w głównej mierze efektem zmasowanego ograniczania wymiaru czasu pracy w reakcji na szokowy spadek aktywności gospodarczej (dane o zatrudnieniu przeliczane są na pełne etaty), podczas gdy skala faktycznej likwidacji miejsc pracy była dużo niższa. Majowy spadek może natomiast w większym stopniu niż kwietniowy odzwierciedlać faktyczną likwidację miejsc pracy. Po pierwsze, apogeum okrajania czasu pracy miało najpewniej miejsce jeszcze w kwietniu ze względu na całomiesięczny lockdown, więc główny wpływ tego czynnika widzieliśmy już w poprzednim miesiącu. Po drugie, w maju ze statystyk zatrudnienia odpłynęły osoby, którym wypowiedziano umowę o pracę jeszcze w marcu, lecz w kwietniu przebywały jeszcze na 1-miesięcznym wypowiedzeniu. Zweryfikują tą hipotezę publikowane w dalszej części miesiąca dane na temat liczby pracujących w sektorze przedsiębiorstw - komentują ekonomiści Pekao.
Dodają też, że prawdopodobny stopniowy powrót do pełnego wymiaru czasu pracy będzie w najbliższej przyszłości pozytywnie wpływał na dane o zatrudnieniu, łagodząc jego tendencję spadkową, która będzie jednakże kontynuowana w miarę kończenia się dłuższych okresów wypowiedzenia.