Podwyżki w szkole. W 2020 r. więcej dla nauczycieli, sekretariatu i woźnych
Samorządowe budżety muszą się w przyszłym roku zmierzyć nie tylko z kolejną podwyżką dla nauczycieli, ale też ze wzrostem płac pracowników niepedagogicznych – zwracają uwagę samorządowcy.
Na październikowym posiedzeniu zespołu ds. edukacji Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego strona samorządowa po raz kolejny alarmowała w sprawie rosnących kosztów utrzymania oświaty. Chodzi m.in. o podwyżki - i te dla nauczycieli, i dla pozostałych pracowników szkół i przedszkoli.
Na sfinansowanie wrześniowej podwyżki dla nauczycieli samorządy otrzymały dodatkową subwencję oświatową - w sumie około miliarda złotych. Jak jednak sygnalizują, przekazywane do gmin i powiatów pieniądze są niewystarczające.
- Nie otrzymaliśmy z budżetu państwa środków, które gwarantowałyby nam wypłatę podwyżek dla nauczycieli w takiej wysokości, jaka wynikała z uzgodnień ze związkami zawodowymi. Rzecz jasna wypłaciliśmy je, ale kosztem naszych innych dochodów - wskazał Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
- Przekazany nam na ten cel miliard złotych to kwota niewystarczająca, o czym zresztą pisał sam resort edukacji w ocenie skutków regulacji ustawy - zaznaczył.
W OSR nowelizacji Karty nauczyciela mowa była o 1,4 mld zł, co zdaniem samorządowców i tak jest kwotą niedoszacowaną.
Jeszcze nie wszystkie pieniądze na nauczycielskie podwyżki trafiły na konta JST, a już samorządowcy podnoszą kolejny problem. We wrześniu premier zapowiedział, że płaca minimalna wzrośnie od stycznia przyszłego roku z obecnych 2250 zł do 2600 zł, a to będzie oznaczało podwyżki dla pracowników administracji i obsługi szkół i przedszkoli.
- W lubelskich szkołach i przedszkolach pracuje sześć tysięcy nauczycieli i trzy tysiące pracowników niepedagogicznych. Na samorządy spadnie duży ciężar związany z podniesieniem płacy minimalnej - na jeden etat to jest około 350 zł - wyliczała Ewa Dumkiewicz-Sprawka, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania w Urzędzie Miasta Lublin.
Jak dodała, żeby uniknąć tzw. spłaszczania wynagrodzeń, czyli zmniejszania się różnicy między pensjami pracowników o różnych kwalifikacjach, konieczne będzie nie tyko wyrównanie do minimalnego wynagrodzenia tym pracownikom, którzy zarabiają najmniej.
- Trzeba będzie znaleźć też pieniądze dla pracowników administracji, którzy mają minimalne wynagrodzenie, tak żeby po podwyżce była jednak różnica między pensjami obsługi i administracji - wskazała.
Zauważyła przy tym, że zgodnie z przepisami część oświatowa subwencji ogólnej powinna być dzielona z uwzględnieniem wydatków bieżących na wynagrodzenia nauczycieli i innych pracowników. - Proszę wziąć pod uwagę ten nasz istotny problem z zagwarantowaniem podwyżki wynagrodzeń dla wszystkich pracowników szkół - zaapelowała do MEN dyrektor Dumkiewicz-Sprawka.
Anna Grygierek, burmistrz Strumienia i wiceprzewodnicząca Związku Gmin Wiejskich RP zwróciła uwagę, że w mniejszych gminach proporcje i problemy są podobne. - U nas zatrudnionych jest 170 nauczycieli i około siedemdziesięciu pracowników obsługi. To są znaczące koszty - powiedziała. - Z którą gminą się nie rozmawia, to po prostu jest kosmos - dodała.
Samorządowych nastrojów nie poprawia zapowiedź kolejnej podwyżki dla nauczycieli w 2020 r. - W budżecie państwa nie znajduję śladu obietnicy, że nauczyciele będą mieli kolejną podwyżkę w przyszłym roku. Jaka jest prawda dotycząca tych podwyżek? Jaka ma być ich skala, jakie źródło finansowania? - dopytywał Marek Wójcik.
W imieniu strony samorządowej zaapelował, by MEN nie prowadziło żadnych rozmów o podwyżkach płac ze związkami zawodowymi nauczycieli bez samorządowców. - Chcielibyśmy przy tym być, chcielibyśmy słyszeć, co państwo związkom obiecują, i być stroną, która będzie chłodziła emocje i zapędy, bo to my potem wdrażamy te podwyżki w praktyce - podkreślił.
Przypomniał też, że podwyżki wypłacane są wszystkim nauczycielom, również tym pracującym w przedszkolach, na które samorządy nie otrzymują subwencji (z wyjątkiem dzieci sześcioletnich).
Ministerstwo Edukacji uspokaja, że na przyszłoroczne podwyżki dla nauczycieli znajdą się pieniądze w budżecie państwa. - Podwyżka jest przewidziana w drugiej połowie roku i na nią będą dodatkowe środki - zapewniła samorządowców wiceminister edukacji Marzena Machałek.
- Środki ujęte w budżecie na 2020 r. uwzględniają skutki podwyżki tegorocznej; podwyżka, którą zapowiedział minister Piontkowski, jeszcze w tym budżecie nie znajduje odzwierciedlenia. Ona będzie zrealizowana dopiero, jeśli będą przesunięcia budżetowe, bez nowelizacji budżetu, na podobnych zasadach [jak we wrześniu tego roku] - wyjaśniła.
Wiceminister zaakcentowała też, że subwencja oświatowa z roku na rok jest coraz wyższa. W przyszłorocznym budżecie ma to być blisko 50 mld zł, co oznacza, że od 2015 do 2020 r. wzrośnie o 10 mld zł. - 50 mld zł to nie jest mało pieniędzy. W mojej ocenie jest to duża kwota, znacznie większa w porównaniu do tej, z którą zaczynaliśmy - powiedziała.
MEN wskazuje też, że rośnie także tzw. finansowy standard A, czyli roczna subwencja przypadająca w przeliczeniu na jednego ucznia. Według wstępnych założeń w przyszłym roku ma on wynosić 5985,52 zł, o 7,5 proc. więcej niż obecnie. Kwota ta jest następnie zwiększana z uwzględnieniem m.in. potrzeb uczniów czy specyfiki samorządu (więcej przysługuje np. na kształcenie ucznia niepełnosprawnego).
Wiceminister edukacji wspomniała także, że pieniądze z subwencji oświatowej nie są jedynym źródłem, z którego samorządy mają finansować oświatę, w tym wynagrodzenia nauczycieli i pracowników szkół i przedszkoli. - Nigdy tak nie było. Rozumiem, że to powoduje pewne perturbacje, ale w związku z planowanym wzrostem płacy minimalnej musicie się do tego przygotować - powiedziała.
Samorządowcy zawnioskowali, by w październikowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego wziął udział minister edukacji Dariusz Piontkowski i osobiście wysłuchał ich argumentów.
Anna Banasik