Rekordowe zatrudnienie w Niemczech. Rąk do pracy i tak brakuje
Cyfryzacja i sztuczna inteligencja przyczyniają się do likwidacji wielu zawodów. Ekspert Simon Jaeger w rozmowie z Deutsche Welle przekonuje jednak, że masowe bezrobocie nam nie grozi.
Deutsche Welle: Brak wykwalifikowanych pracowników jest często wymieniany jako największy problem niemieckiego rynku pracy. Pan natomiast twierdzi, że wykwalifikowanych pracowników wcale nie brakuje. Jak to możliwe?
Simon Jaeger: Liczba osób w wieku produkcyjnym w Niemczech gwałtownie spadnie. Musimy się zastanowić, co chcemy zrobić, aby temu przeciwdziałać. Możemy zacząć od tzw. ukrytej rezerwy, czyli osób, które być może chciałyby pracować, ale obecnie nie udaje im się znaleźć zatrudnienia. Jest też wiele osób, które obecnie pracują na pół etatu, choć w innych warunkach pracowałyby również na cały etat. Sposób opodatkowania małżeństw w Niemczech przyczynia się również do tego, że w wielu przypadkach druga połówka otrzymuje wiele podatkowych argumentów, aby pracy nie podejmować, lub żeby nie zwiększać czasowego wymiaru pracy. Pomóc mogłyby lepsze możliwości organizacji opieki nad dziećmi lub większa elastyczność godzin pracy.
Nawet, jeśli wśród potencjalnych pracowników istnieją jeszcze pewne rezerwy, to firmy już teraz narzekają na brak wykwalifikowanych pracowników...
- W Niemczech mamy obecnie rekordowe zatrudnienie. Pracę ma więcej ludzi niż kiedykolwiek wcześniej, bo ok. 46 mln osób. Młodsze roczniki są zazwyczaj lepiej wykształcone niż ludzie, którzy aktualnie odchodzą na emeryturę. Jednak w ubiegłym roku płace realne spadły o 5,7 proc. A to już nie pasuje do tezy, że czynnik pracy stał się właśnie czymś skrajnie deficytowym.
- Uważam raczej, że na rynku pracy jest więcej konkurencji. Kandydaci bardziej zdecydowanie reagują na różnice w wynagrodzeniach i warunkach pracy. Niektórzy zrezygnowali z pracy z powodu pandemii, na przykład w gastronomii lub na lotniskach. Znaleźli inne prace, które być może są lepiej opłacane lub oferują wygodniejszy czas pracy.
Jeśli w kraju zrobimy wszystko, co w naszej mocy, tzn. zadbamy o szkolenia, dodatkowe kształcenie, ściągniemy na rynek kobiety, to i tak będzie za mało - twierdzi Hubertus Heil, niemiecki minister pracy. Czy Niemcy są atrakcyjne dla migrantów zarobkowych?
- Niemcy to bardzo atrakcyjna lokalizacja. W sondażach Niemcy regularnie zajmują stosunkowo wysokie miejsce, obok USA, paru innych krajów europejskich i Nowej Zelandii. Oczywiście w porównaniu z Nową Zelandią, USA czy Kanadą mamy jedną zdecydowaną wadę. To bariera językowa. Język niemiecki jest stosunkowo trudny. Posługuje się nim niewiele osób na świecie.
- Ale mamy też zalety, takie jak sprawne demokratyczne państwo czy stabilny system polityczny. Takie czynniki są ważne dla długoterminowej perspektywy migrantów.
Z badań przeprowadzanych w USA wynika, że prawie połowa tamtejszych pracowników pracuje obecnie na stanowiskach, które w ciągu jednej lub dwóch dekad mogą zostać zautomatyzowane. Jakich długoterminowych zmian możemy oczekiwać na rynku pracy?
- Takie wiadomości trzeba przyjmować z przymrużeniem oka. Ale świat pracy będzie się zmieniał, także w obrębie tych samych zawodów. Dobrym przykładem jest praca w tzw. "okienku" w bankach. Wraz z wprowadzeniem bankomatów w latach 80. i 90. XX wieku pojawiła się hipoteza, że ten zawód zniknie całkowicie. W rzeczywistości jednak liczba pracowników oddziałów bankowych w USA wzrosła. Bankomaty bowiem ułatwiły bankom ekspansję. Sama praca z klientem zmieniła się z nieco prostszych zadań, głównie wpłat i wypłat, na bardziej złożone, takie jak doradztwo.
- Przewidywanie przyszłego rozwoju jest zawsze trudne, ale to, co widzieliśmy w przeszłości, to fakt, że postęp technologiczny nie doprowadził do całkowitego braku pracy. Pokazał jednak, że zmienia się jej charakter. Pojawiają się nowe zawody, niektóre zanikają, a w jeszcze innych zmienia się obszar i zakres obowiązków.
Co doradziłby pan własnym dzieciom, czym powinny się kierować myśląc o przyszłym zawodzie?
- Powinny wybrać taki zawód, który sprawia im jak największą przyjemność, ponieważ bardzo trudno jest przewidzieć melodię przyszłości. W przeszłości widzieliśmy jednak, że technologia zastępowała zawody, których obowiązki mogą być łatwo przejęte przez maszyny i komputery.
Czy uważa pan jednak, że w przyszłości praca będzie dostępna nie tylko dla ludzi wysoko wykwalifikowanych, ale także w sektorze niskich płac?
- To zależeć będzie od nas, od tego, jak chcemy to kształtować. Jak dotąd decydowaliśmy się na niewiele barier ochronnych. W ten sposób pozwoliliśmy, aby postęp technologiczny prowadził do ekspansji sektora niskich płac. Popatrzmy na zawód taksówkarza. Kiedyś było to bardzo wymagające zajęcie. Wymagana była duża wiedza lokalna, bardzo dobre umiejętności komunikacyjne, czasem znajomość różnych języków. Dzięki aplikacjom do nawigacji i tłumaczenia, próg wejścia do usług taksówkarskich jest obecnie znacznie niższy. (...)
- Społeczeństwa muszą podjąć decyzję, do jakiego stopnia należy generować wiele prostych miejsc pracy, które często nie są szczególnie dobrze opłacane i cechują się niepewnymi warunkami. I musimy sobie zadać pytanie, czy poprzez odpowiednie narzędzia, takie jak płaca minimalna czy układy zbiorowe, chcemy ustanowić na rynku pracy pewne bariery.
Redakcja Polska Deutsche Welle
Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: