W skrócie
- Coraz mniej pracowników na etacie przekracza limit 30-krotności składek ZUS, czyli spada liczba osób z wysokimi pensjami na umowie o pracę.
- Głównym powodem może być przechodzenie na samozatrudnienie ze względu na korzystniejsze zasady podatkowe i niższe składki, a nie realny spadek rozwarstwienia płacowego.
- Reformy i zmiany w uprawnieniach Państwowej Inspekcji Pracy nie powstrzymują tego trendu, a eksperci wskazują, że konieczne są gruntowne, systemowe zmiany w systemie opodatkowania i oskładkowania.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Szybko kurczy się grupa osób przekraczających limit 30-krotności składek ZUS przez pracowników etatowych. Z danych ZUS wynika, że jeszcze w 2021 roku dotyczyło to ponad 411 tys. osób, a w 2026 r., zgodnie z prognozą, będzie to już tylko 305 tys. - Oznacza to spadek o ponad 1/4 (106 tys. osób) w ciągu zaledwie 5 lat - mówi Interii Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich i członek Rady Nadzorczej ZUS. I wskazuje konsekwencje oraz przyczyny tego zjawiska.
- Wartość składek, które nie zostały odprowadzone z powodu przekroczenia limitu, również maleje. Ubytek składki emerytalno-rentowej do ZUS wynikający z przekroczenia przez pracujących 30-krotności utrzymuje się stabilnie na poziomie ok. 11 mld zł, mimo występującej w ostatnich latach wysokiej inflacji i stosunkowo szybkiego wzrostu nominalnych wynagrodzeń, od których potrącane są składki - mówi Kozłowski.
System podatkowo-składkowy premiuje samozatrudnienie
Dla przypomnienia chodzi o kwotę rocznego ograniczenia podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe (tzw. limit 30-krotności ZUS). Po przekroczeniu tego progu w danym roku te składki przestają być odprowadzane. W 2025 roku to jest próg 260 190 zł, a w 2026 roku wzrośnie do 282 600 zł. Limit ustala się jako 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej.
Jak wyjaśnia ekonomista FPP, ten trend widać gdy porównamy wielkość ubytku składek, wynikającą z 30-krotności, z sumą składek emerytalnych i rentowych płaconych przez pracowników. O ile jeszcze w 2021 r. było to 6 proc., to w 2024 r. zmniejszyło się gwałtownie do 4,3 proc. W tym samym czasie (lata 2021-2024) liczba osób pracujących na etacie zgłoszonych do ubezpieczenia w ZUS zmniejszyła się o 0,2 proc., podczas gdy liczba ubezpieczonych z tytułu prowadzenia JDG wzrosła o 7,1 proc., a umowy zlecenia aż o 14,5 proc.
- Można to interpretować na dwa sposoby. Pozytywnie - jako oznakę zmniejszającego się rozwarstwienia dochodowego, bo limit 30-krotności jest waloryzowany w oparciu o wzrost przeciętnego wynagrodzenia, a pensje najlepiej zarabiających rosną wolniej niż średnia. Ale moim zdaniem głównym powodem jest coś innego: coraz więcej osób z wysokimi dochodami rezygnuje z etatu i przechodzi na inne formy zatrudnienia, przede wszystkim działalność gospodarczą. To efekt Polskiego Ładu - mówi Kozłowski.
Z jednej strony osoby na etacie straciły możliwość odliczenia składki zdrowotnej od podatku, co szczególnie uderzyło w lepiej zarabiających. Z drugiej strony rząd uatrakcyjnił ryczałt dla przedsiębiorców - niższe stawki podatkowe i zryczałtowana składka zdrowotna zachęciły do przejścia na B2B. - W efekcie limit 30-krotności zanika nie dlatego, że mamy mniej dobrze zarabiających i nie dlatego, że spłaszcza się struktura dochodów, ale dlatego, że system skłania ich do optymalizacji podatkowej i rezygnacji z etatów, i przechodzenia na bardziej opłacalne podatkowo i składkowo formy zarobkowania - tłumaczy ekonomista FPP.
Z punktu widzenia finansów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych mniejsza liczba osób przekraczających limit 30-krotności oznacza, że większa część dochodów osób pracujących, głównie na etacie, podlega w praktyce oskładkowaniu na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Ale nie jest to pozytywny trend dla FUS w szerszym ujęciu, ponieważ wiąże się on również z przechodzeniem na formy zatrudnienia oparte m.in. o działalność gospodarczą, gdzie wysokość składek i poziom opodatkowania są generalnie niższe.
Reforma PIP nie wystarczy
- Mamy więc problem, tylko kluczowe jest pytanie, w jaki sposób należy sobie z nim poradzić. Zmiany w uprawnieniach Państwowej Inspekcji Pracy proponowane przez MRPiPS nie zmienią warunków funkcjonowania rynku - skala jest po prostu zbyt duża i kontrole zbyt wybiórcze, a co więcej jest to walka z samymi objawami, a nie przyczyną tych zjawisk. Realną poprawę może przynieść tylko rozwiązanie systemowe, czyli stopniowe ujednolicanie systemu opodatkowania i oskładkowania dochodów z pracy - poprzez rozsądnie wprowadzoną i zrównoważoną proporcjonalność składek JDG powiązaną z faktycznymi wynikami finansowymi, oraz pełne oskładkowanie umów zlecenia poprzez ograniczenie zbiegów tytułów do ubezpieczenia społecznego - uważa Łukasz Kozłowski.
Monika Krześniak-Sajewicz











